Rozdział LVII | Chciał te ostatnie chwile spędzić z nim

1.1K 118 35
                                    

Dziękuję ślicznie za 10tyś wyświetleń🤍 To dla mnie naprawdę niesamowita liczba i cieszę się jak głupia.
___

— Więź przeznaczenia... to rzadka i bardzo ważna rzecz — Głos miał brzmieć pewnie, ale chłopak w pewien sposób odczuwał się źle, wypowiadając te słowa. Wydawało mu się, że podpisuje swój los, którego nie będzie w stanie odwrócić i cofnąć.

— Nic mnie to nie obchodzi. Powiedziałem. Wszystko z nim wyjaśniłem... to już jest nieważne.

— Zawsze będzie ważne — odwrócił wzrok. Spoglądanie w szmaragdowe tęczówki stawało się coraz cięższe.

— Nic i nikt nie jest dla mnie ważniejszy od ciebie — wypowiedział i delikatnie chwycił twarz czarnowłosego w swoje dłonie. Morski kolor oczu był zmuszony spojrzeć na Patricka. Był to wzrok wymieszany smutkiem, niepewnością i chłodem, który miał się przebić nad wszystkim innym i ukryć jego emocje. Niestety na próżno.

Alfa stojący przy blacie, złączył krótko ich usta i przejechał dłonią po karku Noore. Ciało mniejszego Alfy drgnęło niespokojnie. Z jednej strony chciał się wyrwać i nie rozpraszać się takimi zagrywkami, ale z drugiej strony było mu za przyjemnie, a takiego zbliżenia pomiędzy nimi naprawdę mu brakowało.

— Powinieneś być z tym Omegą — mruknął, odsuwając się od jego warg — To dar od Księżyca.

Znów jego wzrok wylądował gdzieś indziej. Tym razem przyglądał się swoim dłoniom trzymającym kurczowo rant drewnianego stołu. Ta rozmowa okazała się cięższa, niż przypuszczał. Oczywiście nie rozchodził się nad takim tematem, ale kiedy usłyszał, że jest to naprawdę ważne, to pomyślał o wielu rzeczach i głównie nie były to dobre myśli. Nie spodziewał się może i przeznaczenia ze strony Patricka, bo jest to tak rzadkie zjawisko, że większość nawet nie wierzy w jego istnienie.

— Nie pierdol mi znowu tych swoich tekstów! — warknął i uderzył płaskimi dłońmi tuż obok tych Noore — Dobrze wiem, że tak nie myślisz! No śmiało... — schylił się, by spojrzeć na spuszczoną twarz chłopaka — Śmiało! Powiedz, co naprawdę myślisz. Powiedz, jak bardzo jesteś na mnie wściekły z powodu tego, co zrobiłem! — mówił głośno i starał się sprowokować Noore do ataku.

— To było... jedynie przyczyną Krwistego Księżyca — głos niebieskookiego był spokojny, ale momentami brzmiał, jakby miał się złamać w pół. Drżał i powstrzymywał ścisk.

— No do kurwy, nie oszukuj mnie i siebie! Powiedz to! Powiedz to, co teraz czujesz! — podniósł brutalnie jego twarz w górę, by drugi Alfa patrzył mu w oczy. Ujrzał w nich czysty smutek, który tym razem nie mieszał się z jego znaną maską, pod którą lubi się ukrywać. Teraz dokładnie mógł dojrzeć, jak niewiele dzieliło go od wypuszczenia kilku łez.

— Po cholerę mam na ciebie krzyczeć?! W czym to niby po-może? — Przy ostatnim słowie gula w gardle była nie do przeskoczenia, więc musiał ją przełknąć podczas mówienia. Gardło niemiłosiernie go piekło, bo tak bardzo się starał trzymać wybuch emocji na wodzy. Nie chciał się rozklejać, czy wściekać za coś, co było naturą. Silnym instynktem, z którym nie da się walczyć.

— Chcę w końcu przestać wysłuchiwać, jak to oczywiście nie była niczyja wina... że to nie zależało od nas... że to było silniejsze, a jednak... jednak całe stado patrzy na mnie, jakbym co najmniej im kogoś zamordował!

— Ich zachowanie jest reakcją obronną. Znają tego chłopaka, wiec cokolwiek się stanie, staną po jego stronie. Ale... to nie zmienia faktu, że powinie-... — Usta Noore zostały przykryte dłonią zielonookiego. Gniew jarzył mu się w oczach.

✔️ The Land of Our Dreams | #1 ᴛʜᴇ ʟᴀɴᴅ (korekta - 12/72)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz