Pierwsza Strona

21 3 1
                                    

- Jak się spało? – Stanek moczy nos w kubku z kawą, mrużąc przekrwione oczy.

Dipper myśli, że wygląda jakby nie spał w ogóle, co jest zresztą możliwe, ale nie mówi tego na głos, nie ma ochoty, żeby wciśnięto mu głowę w talerz z goframi, albo inne tego typu odwety Stanka.

- Świetnie. – mówi Mabel. – Sosny pachną jak kadzidełka sosnowe, bardzo uspokające.

- Tak, świetnie. – kłamie Dipper. Nie mówi nic więcej i ma nadzieję, że nie zabrzmiało to zbyt podejrzanie, ale Stan jest nadal na tyle senny, że raczej nie zauważyłby niczego nie na miejscu, nawet gdyby Dipper powiedział, że w nocy wichura urwała dach. Albo inne takie.

- Wypoczynek jest niezwykle ważny, pozwala uspokoić nie tylko ciało... - wpatruje się na chwilę przestrzeń, ale zaraz otrząsa się z powrotem w rzeczywistość. – ale też umysł. Myśli plączą się, kiedy za długo pozostaje się świadomym.

Dipper zaciska usta i wbija wzrok w talerz, agresywnie przecinając gofra na pół i jeszcze na pół i jeszcze...

- Ale ty dziwny dzisiaj jesteś. Co, ducha zobaczyłeś?

Ford patrzy na Mabel z takim wyrazem, że Dipper zaczyna naprawdę bardzo się stresować, zanim wujek wybucha śmiechem. Macha ręką i uśmiechają się podnosi do ust kubek Stanka:

- Może i masz rację, nie wiem co mnie dzisiaj opętało. – Dipper przypomina sobie fragment z dziennika, ten z bardzo graficznie przedstawionymi opisami opętań i wypędzeń. Odsuwa od siebie talerz. – Stanley, czegoś ty tam nalał? Znowu pomyliłeś sadło wielorybie z mlekiem? – Ford wylewa zawartość kubka do zlewu i nalewa kawy z dzbanka znowu do tego samego kubka, który stawia na stole. Otwiera lodówkę. – Może rzeczywiście wyglądają podobnie... Oba w kartonach. Przydałyby się etykiety. – Pociera policzek, jakby już zastanawiał się nad tym jak rozwiązać problem. Dipper myśli raczej o osobnych lodówkach na rzeczy jadalne i niejadalne.

Stanek popija z kubka, jakby nie zauważył, że zmieniono jego zawartość i ziewa szeroko, drapiąc się pod czapką. Mabel patrzy to na Forda, to na Stanka i tylko uśmiecha się pod nosem, jakby usłyszała anegdotkę.
Dipper zauważa, że Ford ma różne górę i dół od piżamy, spodnie mają świąteczny wzór z reniferami i choinkami, a na plecach koszulki zamaszystymi literami wypisana jest reklama miejscowej firmy zajmującej się zwalczaniem szkodników. Ford niespodziewanie zatrzaskuje lodówkę i wraca do stołu, przy którym zaczyna rozwiązywać sudoku z otwartej książeczki.

- Ha! – mówi, kiedy kończy pierwszy, z kwadratów na stronie.

Na dworze jest dziś piękna pogoda, słońce świeci jasno przez okno i na stół, świecąc na tłustych plamach i okularach wujków. Nad horyzontem gromadzą się ciemne chmury, ale na razie jest cicho i bezwietrznie. Susza i tak już trwała za długo.
Dipper przeczytał gdzieś kiedyś, że gwałtowne deszcze po długim okresie ich braku nie są wcale dobre, bo na nienawilżonej ziemi, nie wsiąkają do środka, tylko ubijają glebę, jeszcze bardziej utrudniając wsiąkanie i spływają w głąb dolin do rzek, powodując później cofki i powodzie.

Ma okropne przeczucie, zupełnie nie pasujące do sielankowego obrazka poranka i śniadania ze szczęśliwą rodziną. Nie chce psuć nastroju.

Dipper dopija swoją kawę, która teraz też smakuje jakoś dziwnie, ale trudno.

- Ym, wychodzę. Na obiad powinienem być z powrotem.

Stanek tylko macha ręką i pociera oczy, a Mabel wzrusza ramionami z ustami zbyt pełnymi gofrów utopionych w syropie klonowym, żeby odpowiedzieć, ale i tak coś mamrocze.

Jeszcze Jedno LatoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz