1.Niebieskooki

1.4K 77 40
                                    

Dawno, dawno temu...
A może nie aż tak dawno. Nieważne. Na jednym z północnych kontynentów istniało królestwo bogate i silne. Dbano tam o poddanych i o dobre kontakty z pobliskimi królestwami. Ziemie te były żyzne i piękne, bogate w lasy, góry, zwierzynę oraz rośliny, więc ludzie tam życzący nigdy głodu niecierpieli. Królestwo zwało się Prytnat i słynęło z czystych jezior, strzelistych gór oraz ognistego temperamentu rodu, który rządził tymi ziemiami.
Królewski herb przedstawiał jęzory nieokiełznanego ognia, żywiołu kapryśnego, gwałtownego i zmiennego.
Tacy też byli Lightwoodowie. Silni, nieustępliwi, uparci.
Rządzili wszystkim twardą ręką i robili wszystko by zapewnić swym  ludziom bezpieczeństwo. Niestety sto lat temu na północy ziem Prytnatu zamieszkali Podziemni, lud magiczny i tajemniczy. Byli to czarownicy, wilkołaki, wróżki, faerie, wampiry i inne wymyślne stworzenia, ktore upodobały sobie Ziemie Skaliste na północy krolestwa. Tereny te należały do nich  z ramienia nadania im praw własności przez ostatniego króla Prytnatu z rodu Penhallowów. Podziemni wykazali się w walce przeciwko najeźdźcom z południa i zostali wynagrodzeni. Jednak bliskie sąsiedztwo magicznych istot i ludzi doprowadziło do wielu waśni, a żądzacy wówczas Lightwoodowie postanowili karać Podziemnych surowo za każde nieposłuszeństwo oraz zakazać im wstępu na ziemnie, które do nich nie należały, a co za tym idzie, dosłownie uwięzić Podziemnych na skrawku podarowanej im na własność ziemi.Jak łatwo zgadnąć na nic się to zdało, a konflikt wciąż się zaostrzał...

Bane syknął cicho kiedy Cat próbowała oczyścić mu ranę na skroni.
Jęczał! Tak on jęczał z bólu, jakby nie był starym jak świat czarownikiem, który był łatany tyle razy co dobre, wysłużone dżinsy.

—Nie wierć się!—Syknęła Cat.—I nie krzyw się jakbym odcinała ci nogę.

Magnus prychnął i przymknął oczy.
—Nie zauważyłem tego łowcy.—Poskarżył się niczym obrażone dziecko, które nie dostało zabawki.—Polują na nas dla sportu Cat. Jak na zwierzynę.

Czarownica pokręciła głową i ruchem nadgarstka pozbyła się kropel krwi z obrania przyjaciela.

Była niską, krępą kobietą o śnieżnobiałych włosach i błękitnej skórze. Magnus zawsze uważał jej niski wzrost za uroczy, jednak nie dane mu było komentować tego w żaden sposób. Czarownica była drażliwa jeśli chodziło o jej wzrost.

Czarownik wzdrygnął się na wspomnienie furii Cat. Mała i niby miła a byle czym by zabiła.

—Trzeba powiedzieć Sandiemu żeby wydał rozporządzenia. Nie wolno wychodzić poza granicę.

Kobieta westchnęła.
—Masz rację. Ale dla niego to nie jest ważne. Jest naszym przywódcą, ale na dobrą sprawę ma nas w dupie.

Bane wyszczerzył się jak głupi.
—No cóż...
—Nawet tego nie mów!
—Kochankiem też był marnym. Sam musiałem odwalać większą część roboty. Merlinie, jaki ja byłem wtedy spocony.

Powachlował się teatranie dłonią, a Cat udała że wymiotuje.
—Jesteś...
—Boski, wspaniały, fantastyczny, pomysłowy, olśniewajacy....
—Głupi. Trzeba było zostać przywódcą. Może wtedy mialibyśmy jakieś szanse.

Magnus wstał z fotela i przeciągnął się niczym kocur. Dzięki pomocy Cat rana na skroni już się zasklepiła.
—Myślałem o tym... ale mi się nie chciało. W dniu wyborów miałem kaca, a zresztą Sandi lubi być w centrum uwagi. To stanowisko w sam raz dla niego.

Cat wzniosła oczy ku niebu.
—Na Merlina! Wieczny chłopiec jak zawsze.

Magnus posłał jej oczko i tanecznym krokiem ruszył do wyjścia.

Denerwowało go to jak ludzie traktowali Podziemnych. Jakby byli zarazą.

Prychnął zdegustowany.

Słodkich snów {Malec}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz