5.Chwila zapomnienia

749 70 15
                                    


Magnus znał Alexandra od dawna. Zabierał go na spacery i grali razem w szachy. Wymianiali się książkami, pili wspólnie kakao, a czarownik opowiadał chłopakowi o zamierzchłych czasach. Bane wiedział że Alec nie lubi ryb i brukselki, a uwielbia wszystko co słodkie.
Czarownik wiedział jakie książki czyta chłopak i że w wieku siedmiu lat spadł z drzewa i do tej pory miał bliznę pod kolanem.

Podsumowując, Bane wiedział o Alecu dużo i mimo upływających lat chciał dowiedzieć się więcej. Nie było tak jak z oglądaniem tysiąc razy tego samego filmu, o nie! Za każdym razem odkrywał Alexandra na nowo, widział jakąś inną twarz.

Czy to było dziwne? Być może, ale Magnus lubił w sobie tą dziwną część.

Lata doświadczenia podpowiadały teraz Magnusowi że Alec jest strapiony. Coś go gryzło i Bane sam nie wiedział co dokładnie, ale chciał się dowiedzieć.

Warto dodać że Alexander prezentował się świetnie w ciemnych spodniach, skórzanych butach do jazdy konnej i granatowej koszuli, której dwa górne guziki były odpięte ukazując bladą skórę.
Magnus odwrócił wzrok od tego miejsca.

—Witaj Alexandrze.—Zaczął swoim wibrującym tonem a policzki Aleca pokryły się czerwienią.
To było boskie w tym chłopaku, jego prostota. Czasem Magnusowi zajmowało chwilę zebranie myśli.

Twarz chłopaka rozpogodziła się, choć napięcie nadal pozostało. Uśmiechnął się delikatnie i nie czekając na nic objął Magnusa.
Czarownik uwielbiał ten moment. Czuł wtedy wyraźnie zapach mięty i deszczu, chłodu lasu i skóry Aleca.
Chłopak prawie dorównywał mu wzrostem, a przecież czarownik dobrze pamiętał jak Lightwood sięgał mu do kolan i dopiero co uczył się chodzić.

Magnus czuł się dumny w takich momentach. Alec rzadko pozawalał komukolwiek naruszać jego przestrzeń osobistą. Bane był wyjątkiem.

Odwzajemnił uśmiech i odsunął się na długość ramienia aby przyjrzeć się chłopakowi.
—Dobrze wyglądasz.
Alec skinął głową z uśmiechem.
—Ty również. Ale to normalne. Nigdy nie widziałem żebyś wyglądał źle.
—Ja jestem olśniewający na codzień, ale powiem ci w sekrecie że depczesz mi po piętach.

Te słowa wystarczyły by Alec oblał się słodkim rumieńcem i spuścił wzrok.
—Zawstydzasz mnie.
—To moje ulubione zajęcie.
—A więc? Co mamy dziś w planach. Wyjdziemy do ogrodu? Jest wspaniała pogoda i...
Alec pobladł nieco.
—Wo–wolałbym zostać tutaj.
Bane uniósł brew.
—A co? Wstydzisz się mnie?—Zapytał ze śmiechem Magnus, a Lightwood potarł nasadę nosa.

Magnus już otwierał usta. Sądził że spędzą miłe chwile na dyskusjach o książkach, może gdzieś się przespacerują, ale nie było im to dane, ponieważ do biblioteki wparowała ta blondwłosa wywłoka.

—Alec czy masz... O!
Jace zawiesił spojrzenie na czarowniku jakby dostrzegł obcego z księżyca.
—Co to?
Alec odwrócił głowę i spojrzał na Jace'a.
Wtedy Magnus to zobaczył.
Ten maślany wzrok i lekko rozwarte usta Aleca.
To było jak kopnięcie w żołądek i Magnus musiał włożyć wiele wysiłku żeby nie dać nic po sobie poznać.
—Jace... Po co przyszedłeś?
—Sądziłem że masz ochotę na sparing, ale masz chyba...
—Gościa. Tak owszem—Wtrącił się Magnus.—Alexander ma gościa.
Jace zmrużył groźnie oczy.
—Nie mam pojęcia czemu się z nim trzymasz. Widziałem go kilka razy, ale nadal nie rozumiem. To Podziemny.

Magnus miał ochotę wybuchnąć. Zamiast tego odwrócił się w kierunku Aleca w poszukiwaniu obrony, ale on tylko stał ze zwieszoną smętnie głową.
—Ja... on... sam tu przychodzi.—Wydukał w końcu, a Magnus poczuł jak w jego dłoniach gromadzi się moc. Miał ochotę wrzasnąć na całe grało i uwolnić tlącą się w nim magię, ale...
No właśnie. Nic by to nie dało.
Teraz przynajmniej wiedział ile znaczył dla Aleca. To bolało, ale było prawdziwe. Skoro tego chciał...
—Rozumiem. A więc nie będę wam przeszkadzał. Żegnam.

Magnus uniósł dumnie głowę i przemknął przez korytarz cicho niczym cień.
—Ma–Magnus! Zaczekaj!

Jednak głos Aleca nie robił już na nim wrażenia.
Szybko otworzył portal do swojego mieszkania i zostawił całe to zamieszanie za sobą.

Po dwóch godzinach był już pijany, choć niezbyt mu to przeszkadzało.
Miał przecież całe wieki na nauczenie się jak radzić sobie z kacem, a lekki szum w głowie sprawiał że czuł się lekki.

Czemu mu zależało? Po co w ogóle próbował? Starał się by dzieciak go polubił, ale sam nie rozumiał dlaczego.
Chociaż nie do końca. Magnusowi to poprostu sprawiało przyjemność. Lubił towarzystwo Alexandra. To była miła odmiana od tego co miał na codzień. Starał się więc pielęgnować tę znajomość, zagłębiać się w nią. Jednak dla Lightwooda ich wspólne spotkania widocznie nic nie znaczyły. Był głupcem.

A swoją drogą, Magnus od jakiegoś czasu przypuszczał że Alec jest gejem. Czuł to, choć dopuszczał możliwość że się myli. A tu proszę! Zakochał się w Jasie.
Szkoda że nie ma blond kłaków. Może wtedy Alec...
Stop! Co go obchodzi co robi Alec i co myśli! Nawet nie stanął w jego obrobie. Znał go od pieprzonej kołyski, ale ten dzieciak...
No właśnie, to był dzieciak. Magnus powinien być tego świadomy. Skoro kocha tego idiotę to trudno, to jego wybór.

Może dobrze się stało. Powinien zapomnieć o tym dzieciaku już dawno.

Nadal jednak czuł ból w sercu.
Widywali się raz w miesiącu, czasem może częściej. Alec mógłby poświęcić trochę czasu na spotkanie z Magnusem, w końcu Jace'a miał na codzień. Widocznie czarownik znaczył dla niego tyle co zeszłoroczny śnieg.

Godzinę później Magnus stał przed rezydencją Sandiego. Uprzedził wcześniej kochanka o swoim przybyciu, bo nie chciał zobaczyć kogoś innego w jego łóżku.
Nie czuł nic do niego, ale chciał być dziś z nim sam. Nie potrzebował publiki.

Wszedł do środka i zobaczył go.
Siedział na schodach i bawił się połami szlafroka. Zmysłowo rozsunął nogi.
—Nareszcie jesteś.—Zamruczał, ale na Magnusie nie zrobiło to wrażenia. Chciał sobie po prostu ulżyć, wyłączyć to myślenie we własnej głowie.
—To miłe że tak się o mnie dopominałeś.—Zagruchał Sandi.—Szczerze mówiąc... już jestem dla ciebie twardy.

Magnus miał ochotę wywrócić oczami.
—Zróbmy to szybko.
Sandi w kilku długich krokach znalazł się przy Magnusie i zalapał go za dłoń.
—Możesz sobie pozwolić na wiele. Jestem już gotowy.
Zaprowadził go do sypialni, by Magnus mógł w końcu przestać myśleć.

Kiedy kilka minut później Bane wbijał się w jęczącego mężczyznę jedyne o czym mógł myśleć to blade, jędrnę ciało po nim, różane, rozchylone wargi, czarne kosmyki na białej poduszcze  i błękitne oczy pijane pożądaniem.

Z każdym rytmicznym pchnięciem bioder Magnus szeptał cicho: Alexander...

Czuł do siebie obrzydzenie.

Słodkich snów {Malec}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz