11

376 9 21
                                    

-Hey. Wstajemy. Kochanie wstawaj.

Dziewczyna przeciągnęła się i otarła zaspane oczy. Ziewła słodko jak mały kotek i siadła na łóżku.

-Która godzina?

-Gdzieś 18?

-Boże znowu przespałam cały dzień.

-Nie przejmuj się. Przynajmniej się wyspałaś. Ja zresztą też.

-Czekaj! Co ja będę robić w nocy?! Przecież wyspałam się na Amen!

-Spokojnie dziś świętujemy się nie będziesz musiała dużo spać.

-No i to mi się podoba.

°°°
-Wstawaj śpiochu.- Livy uderzyła Minho poduszką w głowę.

-Chce jeszcze pospać...

-NO CHYBA CIE COŚ POGRZAŁO?! JEST 18! WSTAWAJ!- kolejny cios.

-Noo...-kolejny.- Ejj!

-Wstajemy śpiąca królewno!- zaśmiał się.

-O ty! Chodź tu!- chwycił ją w pasie i pocągną na łóżko.- I co teraz zrobisz?- trzymał ją tak że nie mogła się ruszyć.

-To.- pocałowała go w nos.

Ten automatycznie zluźnił uścisk i się zarumienił. Livy wykorzystała moment i wyspowodziła się z rąk Minho.

-Chodź bo się spóźnimy.

-Gdzie?

-Zobaczysz.

°°°
-Jesteśmy!- zawołała wesoło Livy podchodząc do grupki ludzi stojących koło jeziorka.

-To dlatego kazałaś mi ubrać kąpielówki...- zrozumiał Minho.

-Ktoś tu jest niedoinformowany.- zaśmiał się ciemnoskóry chłopak podchodząc do nich.

-ALBY?!- zawołali zdziwieni Newt i Minho.

-Co ja martwy jestem że taką sensacje robię kiedy chodzę o własnych siłach?- poirytował się Alby.

-Lepiej ci?

-Dużo lepiej od kiedy ona się mną opiekuje.- pokazał na Livy.

Ta tylko machnęła lekceważąco ręką i się zarumianiła.

-Zna swój fach.

°°°
-Nie skacz już na bombę Thomas bo cała woda do góry pójdzie.- zaśmiał się Minho.

-Oj już tak nie przeżywaj.- wyszedł z wody i otrzepał się ze spływających po nim drobinek.

-Newt koniec! Zostaw mnie! Zostaw!- krzyczała Liv okładając blondyna pięściami.

Już 3 raz kiedy była całkiem sucha, Newt wrzucił ją do wody.

-Okej... Pod jednym warunkiem.

-Jakim?

-Skoczysz ze mną.- pokazał na małą skalną półkę

-Już całkiem ci odbiło? Nie.

-No to dziś moja kochana, nie zaznasz spokoju.- wciągną ją z powrotem do wody.

°°°

-Czemu ja się na to zgodziłam?- mruknęła do siebie stojąc na skalnej półce.- Prędzej czy później znudziłaby ci się ta zabawa.

-Oj kochanie uwierz, nie znudziłaby mi się.

-To na 3... 1... 2... AAAA!- wskoczyli do wody.

Blondynka wyłoniła się z wnętrza wody z obrażoną miną 5-cio latki.

-Miało być na 3!

Newt zaśmiał się. Nagle kątem oka zauważył małą kropkę na ciele Olivii a wokół niej wystające żyły. Wiedział co to oznacza ale bał się jednego. Że Alby zarządzi wygnanie jego dziewczyny.

-Liv... Co to jest..?- pokazał dyskretnie na ranę.

-Nic mi nie jest. Spokojnie.

-Ej Newt... CHOLERA OLIVIA TY JESTEŚ DZIABNIĘTA!- wrzasną przeraźliwie Minho i odskoczył do tyłu.

Wszyscy zdziwieni popatrzyli na nich. Kiedy patrzyli na miejsce zakarzenia mieli w oczach niedowierzenie.

-Przecież on jej nie ugryzł.- wtrącił Sam.

-Ale przecież widać czarno na białym że jest zakażona.- wyskoczył na niego Gally.

Zaczęła się kłótnia.

-DOŚĆ!- Liv usłyszała za sobą kobiecy krzyk.

Wszyscy ucichli i popatrzyli na Livy, która prowadziła teraz Olivie do lecznicy.

                              °°°
-...No i tyle pamiętam.

-Ciekawe... Pamiętasz wszystko doskonale i ze szczegółami ale nie pamiętasz kiedy cie ugryzł i bólu, który występuje przy zakarzeniu.

-Nie wierzysz mi?

-Wierzę. Tylko gromadzę fakty.

Zapadła niezręczna cisza. Liv zdecydowała się ją przerwać.

-Livy?

-Tak?

-Po czym są te rany na twoim nadgarstku?

Szatynką spieła się.

-Nie wiem o czym mówisz...- wróciła do swojej poprzedniej czynności czyli badanie blondynki.

-O tym.- Olivia przewróciła się na drugi bok i szybkim ruchem odwróciła rękę przyjaciółki, tak, żeby można było zobaczyć małe rany.- No i co? Powiesz mi?

-Ahh. Sama nie wiem...

-Jak to?

-Mam je odkąd tu przyjechałam. Nie pamiętam czy sama je zrobiłam czy może ktoś zrobił mi taką krzywdę.

-Dziwne... Czekaj! Co dostałaś kiedy tu przyjechałaś?

-Tą rzeczy którą każdy dostaje?

-Yhy.

-To znaczy ja... Nie dostałam żadnej...

-Jak to?

-Przeszukałam pudło wzdłuż 8 wszerz i nigdy nic nie ma. Możliwe że ta rzeczy była na tyle mała żeby wypaść przy transporcie...

-Albo...

-Albo co?

-Albo to była żyletka i zaplątała się w zgięciu kartonu.

                             °°°

Always and forever~NewtOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz