Rozdział 7. Koszmar.

49 7 0
                                    

Stałam przed domem wujka. Rozejrzałam się. Ulice Leniuchowa były opuszczone i ciche. Pogoda była jakby miało się rozpadać. Co zaczęło dawać mrocznego klimatu niczym z jakiego horroru. Nagle usłyszałam krzyki. Odwróciłam się. Krzyki dochodziły z boiska. Zaczęłam tam biec. Po dobiegnięciu tam zauważyłam bijącego się Sportacusa z jakimś podobnym mężczyzną. Mężczyzna z którym walczył Sportacus był identyczny do niego. Jedyne co różniło obu mężczyzn to kolory strojów. Sportacus nagle został powalony na ziemie. Super bohater Leniuchowa na mnie spojrzał.

-Uciekaj Stephanie!- Krzyknął Sportacus który po chwili uderzył swojego przeciwnika kolanem w brzuch. Przeciwnik Sportacusa skulił się upadając. Zaczęłam uciekać. Nagle koło mnie pojawił się Sportacus. Mężczyzna chwycił moją dłoń i zaczął mnie ciągnąc za sobą. Bałam się i to bardzo. Kiedy dobiegliśmy do miejsca gdzie byli moi przyjaciele i mój wujek od razu przytuliłam się do wujka przerażona sytuacją.- Zaczekajcie tu. Zaraz przyjdę.- Powiedział Sportacus biorąc do ręki kij baseballowy. Zaczął iść kiedy był parę kroków dalej od nas rozejrzał się. Gdy na nas spojrzał nagle jego przeciwnik wbił mu coś w plecy sprawiając, że Sportacus został przebity na wylot, a po narzędziu spływała krew bohatera. Na dodatek Sportacus wypluł krew ze swych ust po czym upadł na kolana, a następnie upadł na ziemię.

-Sportacus!- Krzyknęłam budząc się z koszmaru, a jednocześnie siadając na łóżku. Moje serce biło jako opętane. Rozejrzałam się. Byłam w moim pokoju. Emocje mi pękły i rozpłakałam się. Usłyszałam kroki. Po chwili ktoś wszedł do pokoju. Domyśliłam się, że to mój wujem.

(Perspektywa Sportacusa)

Mój spokojny sen został zakłócony przez dźwięk mojego kryształu. Wiedziałem, że ktoś miał kłopoty. Szybko wyszedłem z łóżka oraz z ze sterowca. Wskoczyłem na mur. Rozejrzałem się. Światło w domu burmistrza się paliło. Szybko tam pobiegłem. Nie czekając na nic wbiegłem do budynku. Usłyszałem płacz... Stephanie. Od razu pobiegłem do jej pokoju. Zastałem tam burmistrza starającego się uspokoić płaczącą Stephanie. Od razu podbiegłem i kucnąłem przed łóżkiem na którym siedziała Stephanie.

-Dobrze, że jesteś już Sportacusie. Nie mogę uspokoić Stephanie.- Powiedział burmistrz.

-S-Sportacus?- Powiedziała zapłakana Stephanie.

-Spokojnie Stephanie. To był tylko zły sen.- Powiedziałem głaszcząc ją po głowie. Gdy tylko uspokoiła się zasnęła. Postanowiłem ostać na wszelki wypadek by przypilnować Stephanie Gdyby ta obudziła się ponownie przez jakiś zły sen.

Tropem przeszłości.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz