Rozdział 5

257 16 5
                                    

-I co teraz?- Zapytałam.

-Już nic nie pamiętasz? Czekamy aż Pan Stark mnie zawoła, wtedy skaczę i zabieram tarczę Kapitanowi Ameryce. Później ty oplątujesz go siecią i lądujesz obok mnie.- Przypomniał mi chłopak.

-No dobra, a jaki to był za znak?-

-Siusiumajtek!- Usłyszeliśmy krzyk Starka.

-No właśnie taki.- Powiedział Peter i wykonał swoją część zadania. Po chwili ja skoczyłam i oplątałam ręce Kapitanowi.

-Widzę, że nie próżnowałeś.- Odezwał się Steve.

-A ty chyba straciłeś rozum. Ja się tu staram! Ja się tu staram nie dopuścić do rozpadu drużyny.-Powiedział już dosyć mocno zirytowany Tony.

-Dzieli nas twój podpis.- Kapitan wyciągnął ręce do góry i strzała wystrzelona nie wiem skąd rozerwała sieć. 

-No ej! A ja się tak starałam!- Krzyknęłam i wzrok wszystkich spoczął na mnie. -Dobra, nie ważne. Możecie wrócić do kłócenia się.- Uniosłam ręce w obronnym geście. W tym samym momencie pewien człowiek, który potrafił zmieniać swój rozmiar, wyrwał tarczę Peterowi i podał ją Rogersowi. 

-Coś się nie chcą zatrzymać.- Powiedział Spider-Man, kiedy drużyna Kapitana zaczęła biec w naszą stronę.

-Ale my też nie.- Warknął Pan Stark i nasza drużyna też biegła w stronę przeciwników. Zaczęła się walka. 

-Dwie osoby w głównym holu, jedna z nich to Barnes.- Usłyszałam głos Tony'ego w słuchawce i pobiegłam do wskazanego przez niego miejsca. Z oddali zobaczyłam jak Peter walczy z Zimowym Żołnierzem. Wspięłam się po szybie do dziury, którą zrobił mój kolega i wskoczyłam przez nią powalając Barnesa i Parkera na ziemię.

-Panie Barnes, ja wiem, że jesteśmy po przeciwnych stronach ale co by Pan powiedział na małą kawę, kiedy to wszystko się skończy. Chociaż nie lubię kawy, pasuje Panu herbata?- Zapytałam zwisając nad mężczyzną.

-A ile ty masz w ogóle lat?- Podniósł prawą brew.

-Wiek nie ma tu zupełnie żadnego znaczenia. To jak będzie?- Uśmiechnęłam się, ale przez moją maskę nie mógł tego zobaczyć.

-Zastanowię się, ale najpierw chyba musisz uratować swojego kolegę.- Wskazał oczami na Petera wylatującego przez okno.

-Jasne...- Powiedziałam i dzięki sieci wskoczyłam na belkę podtrzymującą. -A no i sieć rozpuści się za jakieś 4 godziny. Miłego dnia.- Pomachałam mężczyźnie na co usłyszałam tylko kilka przekleństw. Podbiegłam do Petera leżącego na ziemi. 

-Wszystko dobrze?- Zapytałam i pomogłam mu wstać.

-Tak, dzięki. A ty nie jesteś ranna?-

-Mam zranione tylko serce.- Teatralnie położyłaś rękę na czole i udawałaś, że upadasz, co spotkało się z zaskoczoną miną chłopaka. -No, bo... Barnes nie przyjął mojego zaproszenia na herbatę. Chociaż nie powiedział, że nie, więc może jest jeszcze jakaś nadzieja.-

-Zaprosiłaś na randkę stuletniego seryjnego mordercę?- Zapytał z niedowierzaniem.

-Tacy są najlepsi.- Popatrzyłam się na niego i nawet przez maskę mogłam dostrzec, że nastolatek chciał to jakoś skomentować, więc wyprzedziłam go. -Panie Stark co mamy robić?- 

-Możecie nam troszkę pomóc, bo mamy tu mały problem.- Gdy to usłyszeliśmy, od razu ruszyliśmy w stronę głównego miejsca walki. 

-To ma być ten wasz "mały problem"?- Spytałam patrząc na około 20 metrowego olbrzyma, który próbował dopaść War Machine. Stanęłam naprzeciw niego i próbowałam wymyślić jak można by go pokonać. W tym samym czasie, Spider-Man próbował go oplątać, ale nie za dobrze mu to szło.

-Może byś trochę pomogła, a nie stała tam i się przyglądała!- Krzyknął do słuchawki Peter.

-Chwila, myślę.- Odparłam na co usłyszałam tylko ciche prychnięcie chłopaka. 

-Jakoś na razie coś ci to myślenie nie wychodzi.- War Machine podleciał do mnie.

-Wiem! Parker, ty oglądałeś Star Wars, prawda?- Podbiegłam do giganta.

-Tak, i co z tego?-

-Pamiętasz początkową scenę z "Imperium Kontratakuje"? Tą na śnieżnej planecie.- Przyczepiłam sieć do ręki Ant-Mana i zaczęłam obkręcać się dookoła jego nóg.

-Jasne.- Podłapał mój pomysł chłopak i zrobił dokładnie to co ja.

-Dzieciaki nieźle kombinują Tony.- War Machine i Iron Man podlecieli i z całej siły uderzyli a już po chwili na ziemi leżał człowiek normalnych wymiarów.

-Gratuluję pomysłowości.- Powiedział miliarder lądując obok mnie.

-Dzięki. Widział Pan gdzieś Petera?- Zapytałam i obydwoje zaczęliśmy się rozglądać w poszukiwaniu 15-latka. Po kilku minutach znaleźliśmy chłopaka leżącego bez ruchu na ziemi.

-Młody, wszystko dobrze?- Stark kucnął nad leżącym i dotknął go, na co ten dość gwałtownie drgnął.

-Tak tak, nic mi nie jest.- Sapnął ledwo trzymając się na nogach. -Co mamy zrobić teraz Panie Stark?-

-Na dzisiaj to tyle, dobrze się spisaliście. Wracajcie do hotelu i może pozwiedzajcie miasto, dopóki po was nie przyjadę.- 

-Ale Panie Stark ja chcę pomóc! I ona też chce.- Wskazał na mnie.

-Yyy... ja...- Podrapałam się po karku.

-Robicie to co wam każę albo o wszystkim opowiem waszym opiekunom, kiedy wrócimy do Nowego Yorku.- Zagroził Tony i odleciał, zostawiając mnie samą z zrozpaczonym Peterem.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Apr 06, 2021 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Zaufaj mi//Peter ParkerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz