X. Cześć, śpiąca królewno

88 7 13
                                    

Old friends
Same disease
I'm killing myself again

Old friends
Same to me
I can't get away from it
Old friends are just a memory...
That I didn't need

I can't be saved
Reaching for the life we threw away
Watching as it circles in the drain
With everything I loved, that's gone to waste
With everything I was but couldn't change.*
___________________________

Theo leżał na wygodnej, miękkiej kanapie, z jakąś wzmacniającą herbatką w jednej ręce i pilotem w drugiej. Skakał bezmyślnie po kanałach, próbując znaleźć coś, co będzie w stanie oglądać. Obok jego nogi leżał wygodnie wielki pies, do którego zdążył się już przyzwyczaić. Jak nie szczekał był całkiem przyjazny. Nawet przynosił piłeczki.

Było późno. Kiedy skończył jeść dochodziła dwudziesta. Zaczynał się czuć dosyć specyficznie. Jakby wyciskał wcześniej na siłowni za duże ciężary. Wszystko go nieprzyjemnie bolało, a gdzieś za rogiem czyhał atak paniki. Mimo to postanowił tu zostać. Był za słaby, a Kaleb chyba naprawdę nie chciał źle. Był nad wyraz miły i już więcej nie wspominał o... Incydencie. Jeśli mówił prawdę, Theo jest w większej dupie niż myślał na początku. Odbiło mu. Jest jedną nogą w Eichen House, jak go już tam zamkną, to wyjdzie może za rok. Z tego co mówił jego przyjaciel, kiedy ostatnio popłynął, chciał skakać z klifu.

Spojrzał na komórkę, bo znowu zawibrowała. Brett nie był zachwycony, że Theo nie chce mu powiedzieć u kogo się zatrzymał, ale jakoś będzie musiał to znieść. Narazie nie zamierzał nikomu nic mówić. Odpisał z niemałym trudem na wiadomość, po czym zerknął na mężczyznę, który był dziwnie niewyraźny. Siedział na drugim końcu kanapy z telefonem w ręce i pochłaniał orzeszka za orzeszkiem.

- Mam pytanie.

Kaleb spojrzał na niego znad telefonu i tylko uniósł brwi w zaciekawieniu.

-Mówiłeś, że nie kontaktowałem z rzeczywistością, a widzę, że rano pisałem wiadomości z przyjacielem. Jak to możliwe?

- Poprawka. Ja pisałem. Ty tylko chciałeś, żebym go tu ściągnął.

Theo zamrugał parokrotnie, próbując zrozumieć sens wypowiadanych słów. Nie spodziewał się, że alfa będzie się przejmował takimi drobiazgami.

- Dlaczego?

- Zrobił ci wibrator z telefonu, dzwonił chyba trzy razy. Jakby zaczął wydzwaniać po twoich znajomych, byłby problem. Uspokoiłem go. Zminimalizowałem ryzyko - odpowiedział, spuszczając wzrok na smartfon.

Młodszy mruknął coś w odpowiedzi niewyraźnie. Sprawdzał telefon kilka razy. Wszystkie wiadomości z Brettem były poprawne. Nie ma szans, że będąc pijanym pisałby tak składnie, ale Brett nie drążył.

Wziął głęboki wdech, czując metaliczny posmak w ustach. Miał stanowczo za dużo śliny, a nie da rady dojść do łazienki. Wszystko wirowało. Przechylił się i odłożył kubek na stół, walcząc ze sobą, żeby równo oddychać. Zaraz nie wytrzyma.

- Mógłbyś - zaczął, ale przerwał, bo poczuł bardzo silne mdłości - kibel - dodał słabo.

Poczuł ruch po lewej stronie, a po chwili, mężczyzna złapał go pod kolanami. Kilka sekund później wisiał nad muszlą klozetową, zwracając zawartość żołądka.

- Wydaje mi się, że zebrałem całe szkło, ale postaraj się uważać, bo jeszcze brakuje, żebyś krwawił - ledwo zarejestrował głos nad sobą.

Theo słabo kiwnął głową, a przynajmniej próbował. Nie był w stanie nawet siedzieć prosto. Osunął się po kafelkach i położył głowę na zimnych płytkach. Wszystko się kręciło, a ból w czaszce był nieziemski, więc zamknął oczy.
Kaleb ewidentnie był poirytowany, bo słyszał tylko jego prychnięcie. Nie miał siły go nawet przepraszać. Odkąd tu wszedł zaciągnął sobie dług u tego gościa i dobrze wiedział, że nie stać go na spłatę. Otworzył na próbę oczy i zobaczył, że górne światło zgasło i został sam. Przed sobą widział kawałki tego, co kiedyś było lustrem wiszącym na ścianie.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Oct 22 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Na trzeźwo || Thiam ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz