Prologue.

221 8 3
                                    

Bycie niezauważalną w ogólne mi nie wychodziło, odkąd zostałam dziewczyną Gilberta. Jestem wniebowzięta, że odwzajemnia moje uczucia i czuje dokładnie to samo do mnie. Przyjaciółki mówią, że pasujemy do siebie, a mój uśmiech jest coraz większy z każdym dniem, gdy jesteśmy razem, nawet, gdy jestem w  pobliżu niego nie mogę powstrzymać napływającego uśmiechu, który powoduje u Blythe'a tę samą reakcję. Jednak zawsze coś, co dobre, musi się kończyć, nieprawdaż? 

Niedawno poznałam Alice. Zapamiętajcie to imię dobrze, gdyż czuję, że nie ostatni raz o niej wspominam. Łączy ją przeszłość z Gilbertem. A jak każdy dobrze wie, czasem ludzie wracają do przeszłości, by powspominać stare dobre czasy. Ale co się dzieje, gdy to była miłość? Czy one w jakiś sposób wpływają na teraźniejszość? A co gorsza, na przyszłość? Bo jeśli tak, to mam przechlapane, i wątpię by coś dało się jeszcze ratować. Dziewczyna, która postanowiła się zatrzymać w Avonlea, jest byłą dziewczyną Gilberta. Do tego bardzo piękną. I naprawdę nie rozumiem dlaczego BYŁĄ. Skoro jest taka idealna, to dlaczego ze sobą zerwali? Nie potrafię, naprawdę nie potrafię przyzwyczaić się do jej obecności, dlatego od jakiegoś czasu odnowiłam kontakt z Dianą i to z nią przesiaduję. Czasami do niej przychodzę a ona do mnie. Wypytuje mnie o sytuacje z Gilbertem, a ja - Idiotka - nie potrafię jej powiedzieć, kto postanowił złożyć wizytę Blythe'owi. Jednak, może gdy jej powiem, poczuję chociaż minimalną ulgę? Wierzę jej w pewnych kwestiach, bo w końcu jest moją przyjaciółką, ale nadal mam z tyłu głowy, że powiedziała Ani o moich uczuciach do Blythe'a. Dlatego nadal się waham, czy mogę jej w stu procentach zaufać.

- On jest z kim przepraszam bardzo?! - Mówiła oburzona Diana wymachując rękoma na wszystkie strony - A ty jak frajerka, jak skończona idiotka pozwalasz jej mieszkać samej z Blythe'm pod jednym dachem?! Czyś ty do reszty zwariowała?! - Miałam wrażenie, że moja przyjaciółka jest bardziej zdenerwowana tą sytuacją niż ja sama.

- A co ja mogę zrobić? Nie chcę prawić Gilbertowi morałów jaki to on nie jest i nie chcę odgrywać scen zazdrości. Co by on pomyślał na mój temat? - Spytałam próbując się wybronić, od jej trafnych uwag i hipotez na tą delikatną i irytująą sprawę.

- A czy on pomyślał jak ty się możesz poczuć? Jak on się w ogóle zachowuje? Czy go obchodzi twoje zdanie? - Diana usiadła obok na brzegu łóżka i poklepała mnie pocieszająco po plecach, jakby to miało pomóc rozwiązać problem jak się pozbyć Alice. - Czy wie, że nie dzierżysz tej dziewuchy, nie znosisz jak dobrze się z nim dogaduje, jak irytująco pociągająca może być dla niego, jak...

- Tak wiem, ale nie pomagasz wymieniając jej zalety, wiesz o tym, prawda? - Spytałam, mając w głosie nutkę irytacji.

- To są cechy twojej rywalki, musisz je znać. - Tłumaczyła, nadal wymachując rękoma. Miałąm wrażenie, że zaraz jej odpadną.

- Ale ja je za dobrze znam! A Gilbert to już w ogóle! Przecież chodzili ze sobą! Na pewno się całowali, na pewno dobrze się razem dogadywali! - Krzyczę z frustracji. To jest strasznie żenujące.

- To dlaczego teraz nie są ze sobą razem, hm? - Spytała podejrzliwie, wciąż starając się mnie pocieszyć, lecz ja z każdym dniem popadałam w coraz większą paranoję, wymyślając najgorsze scenariusze.

- Ale przecież tyle ich łączyło, co jeżeli ona mi go zabierze? - Opadłam na łóżko, uderzając się o jego ramę w głowę, cicho stękając jak emerytowana staruszka.

- Wiem, że twój chłopak jest strasznie dziwny, ale osobiście sądzę, że nie jest na tyle głupi, by wchodzić w nieudany związek drugi raz, jeszcze z taką przebiegłą lisicą jak Alice. - Powiedziała, również się kładąc na łóżku i patrząc w sufit bez żadnego entuzjazmu. Widać, że ta sprawa również ją niepokoiła. Bo, czy to nie dziwne, że gdy wszystko zaczyna mi się układać, nagle przyjeżdża jakaś dziunia, mówi mi, że jest byłą dziewczyną Gilberta, mi zaczyna eksplodować ciśnienie, gdyż jest wyższe od ega Pana Phillipsa, (a ciężko to przebić), a Gilbert zamiast ją wyprosić i powiedzieć jej, że to co między nimi się działo było w epoce kamienia łupanego, to on cały w skowronkach czeka, aż do niego podleci niczym odrodzony się feniks z popiołów i zacznie go przytulać i cieszyć się, ile to wieków się nie widzieli i jak bardzo się za nim stęskniła?

Jestem zazdrosna. Bardzo. Cholernie.

Jeszcze na złość oni są sami! W jego własnym domu! A ja, jak kretynka nic z tym nie robię! Diana naprawdę miała rację, muszę się wkurwić, iść do niego do domu i pokazać jej, że on jest mój.

- To co robimy? - Pytam przyjaciółkę, czekając na jej odpowiedź, wypuszczając cicho chłodne powietrze z ust.

- Jak to co? - Odpowiada pytaniem na pytanie. Wstaje energicznie, ciągnąc mnie jak zwłoki za sobą, bym w końcu się ogarnęła i zaczęła działać.
-Sprawimy, że znów będzie twój.

----------

Witam was ponownie w drugiej części fanfiku o Gilbercie//jeśli widzisz tę książkę po raz pierwszy odsyłam cię do części pierwszej pod tytułem "Jesteś mój."

A oto prolog . Kolejne części niedługo!

*pracuję nad byciem systematyczną, so please be patient*

 Nie przedłużając, życzę miłego dnia/nocy!

Jesteś jej / Gilbert Blythe / Part 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz