Wieczorem wróciłam smutna do domu opowiadając Dianie i Cole'owi o Gilbercie. Nie chciałam psuć im również humoru, ale tez wyglądali na równie zasmuconych tą sytuacją, co ja. Prawda jest taka, że gdyby Gilbertowi na mnie zależało, chociażby próbował zrozumieć sytuacje z mojej perspektywy. Dlaczego nie potrafi zrozumieć, że ma całą moją uwagę, całe moje wsparcie? Alice chce się zaprzyjaźnić za mną? Niech sobie nie kpi i zdejmie te klapki z oczu. Umie dobrze kłamać. To jej mocna strona.
Bycie niezrozumianą przez kochaną osobę tak bardzo boli. Jednak gorsze uczucie można odczuć, gdy jest manipulowana przez inną, zmieniają się jej poglądy, nastawienie na życie. Nie zauważa osób, które by się poświeciły oddając wszystko dla niej.
- Rosalie, słuchasz mnie? - Spytała Diana.
- Przepraszam, ale całą noc nie spałam, nie mogłam zasnąć i teraz jestem zmęczona. - Odparłam cicho. Jak miałam spać, wiedząc, że inna dziewczyna śpi z Gilbertem pod jednym dachem?
- Nie możesz się tak przejmować! - Powiedziała nagle dziewczyna, lekko mnie szturchając.
- Jak mam się nie przejmować, gdy ta dziewucha... - Dlaczego musi mi być aż tak przykro? Spuściłam powili głowę, przymykając delikatnie oczy.
- Dobrze ci zrobi jak wyjdziesz na świeże powietrze, nie zapominaj, że mamy z nową nauczycielką i Cole powinien za chwilę być. Więc jakbyś była taka dobra i poszła schłodzić napoje za szkołą , byłabym wdzięczna. - Odparła miło dziewczyna.
Jęknęłam cicho, ospale się przeciągając.
- Znaj moje dobre serce. Ale nic nie ma za darmo, koleżanko. - Cicho się zaśmiałam.
-Ugh, wiedziałam. Idź i wróć niedługo, wiedźmo.
Niosąc w obu rękach dwie szklane butelki z wodą, wyszłam ze szkółki kierując się w stronę małego strumyka tuż za nią. Spacerkiem może zajęło mi to z pięć minut. Podeszłam ostrożnie, lekko się nachylając, by móc umieścić dwie butelki blisko siebie. Woda zdawało się, że miała idealną temperaturę. Przyjemnie chłodna, taka jaka powinna być. Nabrałam trochę w dłonie, układając je wcześniej " w koszyczek". Przyłożyłam do twarzy, by woda spłynęła, ochładzając nią skórę.
- Idealna? - Momentalnie odskoczyłam od strumienia jak oparzona, o mało co się nie przewracając. Poczułam czyjąś dłoń na plecach, która uchroniła mnie od upadku na błoto.
- Wybacz. Nie chciałem Panienki przestraszyć. - Usłyszałam drugi raz męski głos. Wstałam z przykuca, otrzepując delikatnie sukienkę, odwracając się przodem w stronę mojego oprawcy jak i wybawiciela. Był to wysoki chłopak o wręcz miodowych oczach i kręconych blond włosach. Wyglądał na siedemnaście, może osiemnaście lat.
- Następnym razem będę przygotowana na taki atak. - Odpowiedziałam kierując się w stronę szkoły.
- Ależ to nie był atak. Przywitanie. - Odparł chłopak doganiając mnie, chcąc ewidentnie odprowadzić. - Partick. - Powiedział wystawiając w moją stronę rękę. - A to bardziej oficjalne powitanie. - Uśmiechnął się delikatnie.
- Rosalie. - Odwzajemniłam gest, podając swoją dłoń.
- Jeszcze raz, wybacz za tamto. Nie będę więcej straszył. - Powiedział szybko, drapiąc się po karku.
- Naprawdę nie masz za co, nie upadłam w to błoto, więc jesteśmy kwita. - Uśmiechnęłam się ciepło.
***
- Dziękuję że mnie odprowadziłeś, Patrick. Jesteś tutaj nowy? - Spytałam po dłuższej chwili, jaką spędziliśmy w miłej ciszy.
- Właściwie to tak. Z tego co mi wiadomo będę chodził z tobą. - Powiedział, śmiejąc się delikatnie.
- Słucham? - Nie zrozumiałam co miał na myśli.
- Och, przepraszam. Chodzi mi o szkołę. Będę się z tobą uczył, o ile mi wiadomo, to jedyna szkółka w Avonlea, prawda? - Nachylił się lekko w moją stronę, przyglądając z zaciekawieniem.
-Ach tak. Racja, racja. - Speszyłam się odwracając głowę.
- W takim razie, wejdź pierwsza. - Odparł, otwierając drzwi.
***
- Jestem! - Podbiegłam wręcz do ławki, w której siedziała Diana.
- No wresz... o mój Boże, kto to jest? - Spytała, patrząc na coś, co znajdowało się za mną.
- Co? - Odwróciłam się, a moją uwagę przykuł zbliżający się w naszą stronę Partick.
- Rosalie, jeśli nie miałabyś nic przeciwko, mogłabyś zostać ze mną po zajęciach na chwilę i wskazać, jaki materiał przerabiacie na lekcjach? - Spytał chłopak, podpierając się dłońmi na ławce, oczekując odpowiedzi.
- Nie mógłbyś poprosić kogoś innego? - Zapytałam, chcąc brzmieć jak najgrzeczniej.
- Wydajesz się sympatyczniejsza od innych, a poza tym poznaliśmy się nieco wcześniej, więc jeśli to nie byłby problem...
- Oczywiście, że nie! - Wtargnęła Diana. - Po lekcjach z chęcią ci pomoże, prawda, Rosie?
- Rosie? - Spytał z ciekawością w oczach.
- Uhm, jasne, że pomogę...
Zastygł w miejscu i machnął delikatnie ręka, jakby wytrącił się z zamyślenia.
- Do zobaczenia, w takim razie. - Delikatnie się odsunął i zaczął podchodzić do grupki chłopaków, pewnie w celu zapoznania się.
- Co. To. Było? - Spytała podejrzliwie Diana oczekująca jak najszybciej wyjaśnień. - Co to za ciacho?
- Diano! - Skarciłam dziewczynę.
- No co? Sama prawda!
Co z tego, ze jest przystojny? Wygląd to nie jest wszystko, tym bardziej, że mam osobę, którą kocham. Nowy kolega to nie będzie żaden problem, prawda?
CZYTASZ
Jesteś jej / Gilbert Blythe / Part 2
Fiksi PenggemarBycie dziewczyną najpopularniejszego i najprzystojniejszego chłopaka w całym Avonlea nie jest takie łatwe jak się może wydawać. W szczególności, gdy dawna miłość Gilberta postanawia go odwiedzić, tym samym chcąc do niego wrócić. Alice - to imię nie...