Stanley młody chłopak pochodzący z amerykańskiego miasteczka Derry w stanie Maine, zaginął wczorajszego wieczoru w niewiadomych okolicznościach. Wszyscy ludzie z miasta oprócz niektórych nastolatków oraz starszych osób poszły szukać chłopca, cały następny dzień każdy spędził na szukaniu Stana, jednak but który został znaleziony nieopodal odpływu kanalizacyjnego był jedynym znaleziskiem. Jego ojciec tutejszy Rabin bardzo przejął się zaginieciem swojego syna, syna który miał zaraz wejść w stan dorosłości poprzez uroczystość Bar Micwy. Minęły już 2 tygodnie a chłopca dalej nie było, całe miasteczko pogodziło się z myślą że chłopiec nie żyje.. oprócz jego najbardziej oddanych znajomych Billa George Richiego i Eddyego. Chłopcy nadal mieli nadzieje ze Stan gdzieś jest... może uciekł z domu i się ukrywa lub wyjechał potajemnie z miasta. Każda wersja wydarzeń wydawała się dla chłopców jak najbardziej wiarygodna.
Bill wraz ze swoim młodszym bratem wsiedli do samochodu ojca ich przyjaciela i ruszyli wprost do domu Richiego. Chłopcy sprawiali pozory radosnych dopóki rodzice Richiego nie poszli spać.. wtedy Bill wraz ze swoim bratem oraz dwoma przyjaciółmi wymknęli się przez okno na pierwszym pietrze celem znalezienia zaginionego kolegi. Georgie ten najmłodszy, nie mógł poradzić sobie z zejściem po linie zrobionej z prześcieradeł, strasznie bał się ze spadnie. Do wyjścia przygotowywał się prawie 20 minut i w końcu przezwyciężył swój strach i spuścił się na dół po linie.
Chłopcy po ciemku musieli przejść przez ulice aby nikt nie zobaczył wiązek światła wydobywającego się z ich latarek co mogłoby skutkować nakryciem ich i uziemieniem. Szli tak wzdłuż Jackson Street aż do studzienki przy której znaleziono but Stana, najmłodszy z nich wsunął głowę do odpływu aby zobaczyć czy przypadkiem nie ma tam ciała chłopaka. Jednak jedyne co zobaczył to pęknięty czerwony Balon.
Nic tu nie ma- powiedział George po czym odsunął się i stanął na nogi.Chłopcy w końcu doszli do lasu na obrzeżach miasteczka, znajdowała się tam pewna studnia.. jednak chłopcy wtedy jeszcze nie znali prawdy. Przeszli tak na oko 4 metry obok rzeczonej studni której nawet nie zauważyli. Zeszli na dół z górki i zaczęli przeczesywać pobliską rzekę z myślą ze Stan mógł się utopić. Naiwni nie wpadli na pomysł ze policja i cała reszta miasta dokładnie przeszukali te tereny i niczego nie znaleziono.
Jeden z chłopaków od małego był strasznie chorowity, był nim Eddy. Jego Matka wpoiła mu straszny lęk przed zarazkami, chłopiec na każdym kroku bał się że zarazi się jakimś wirusem. Gdy szli wzdłuż rzeki Eddy rozciął sobie piszczel o korzeń wystający spod kamieni. Rana nie wyglądała na poważną lecz przez jakiś czas krew leciała z jego rozpiętej nogi. Eddy jak to Eddy strasznie bal się że woda w której brodzą prawie po kolana jest skażona. Zaczął panikować...
-Chłopaki wyjdźmy stad proszę moja mama mnie zabije jeżeli się dowie ze zaraziłem się jakimś syfem podczas brodzenia w tej pieprzonej wodzie w dodatku po nocy zaraz po tym gdy stan zniknął.
-N...n..ie bój się Ed..dy n..niczym się nie z..zarazisz- odparł z trudnością Billy
-Skąd taka pewność jeżeli coś się stanie będę musiał jechać do szpitala przechodzić operacje brać leki chodzić na różne badania... ja pierdole nawet nie chce sobie tego wyobrażać ja wychodzę... będę szedł obok może coś znajdę.
-A co już ci się cipka mokra zrobiła??- powiedział Richie wystawiając rękę do Billa celem przybicia mu Piątki.
Bill tylko popatrzył na Richiego oraz pokazał na swojego brata sugerując ze przy 7 letnim chłopaku nie powinien mówić takich rzeczy.
Richie spojrzał na Georgiego po czym tylko skinął głową.
Eddy jak powiedział tak zrobił przeszedł do prawego brzegu rzeki po czym zaczął iść po suchym lądzie. Chłopiec nie jest zbytnio odważny, bardzo bal się iść oddalonym od swoich kolegów lecz wolał to od zarażenia się jakąś chorobą weneryczną czy innym syfem.
Bill Georgie i Richie dalej szli pod prąd przez rzekę gdy Eddy coraz bardziej oddalał się od nich idąc nieopodal wodnego zbiornika. Po jeszcze 15 minutach wędrówki George zmęczył się okropnie i Billy wziął go na barana ponieważ młody nie dałby rady już dalej iść. Chłopcy dalej szli wzdłuż rzeki nawet nie zauważając ze Eddyego nie ma nigdzie obok.
Po 20 minutach wędrówki doszli do kanałów, postanowili wejść do środka lecz przed tym pomyśleli ze musza poczekać na Eddyego.
Chłopca nigdzie nie było, po chwili zaczęli go szukać i wołać lecz chłopiec nie odpowiadał.Załamani chłopcy w amoku kontynuowali swoje poszukiwanie gdy nagle usłyszeli głośny krzyk oraz kroki kierujące się w ich stronę nagle mocne światło uderzyło chłopców po oczach....
C.D.N
CZYTASZ
TO alternatywna historia
TerrorMiasteczko Derry w stanie Maine, co 27 lat dzieją się tu straszne makabryczne rzeczy. Właśnie minęło 27 lat od poprzedniego cyklu... Każdy z nas się uniesie..