16

1.2K 63 4
                                    

Od przedstawienia upłynęło trochę czasu. Nawet nie wiem kiedy, a do zakończenia roku szkolnego zostały dwa tygodnie. Cała szkoła, żyła wakacjami i wolnym a ja? Zastanawiałam się co zrobię kiedy zabraknie mojej Iskiereczki. Jej kres w mojej szkole zbliżał się wielkimi krokami a ja nie miałam pojęcia jak go zatrzymać. Było mi przykro, ale nie pokazywałam tego tym bardziej przed nauczycielką. Wiedziałam że jest to dla niej trudne i nie chciałam by czuła się zobowiązana do czegokolwiek. Zdecydowanie bardziej wolałam nacieszyć się naszymi ostatnimi wspólnymi dniami.

Próby naszego kółka teatralnego były częściej mimo że brała w nich udział tylko ostatnia klasa, która przygotowywała skecz na pożegnanie swojego rocznika. Ja jako asystentka dotrzymywałam pani Melindzie kroku. Po każdym kółku zostawałam pomóc jej posprzątać, czasem wymieniłyśmy nieśmiałe spojrzenia, parę razy się przytuliłyśmy. Jednak nie doszło już pomiędzy nami do żadnego pocałunku lub czegoś ponad to. Wydaje mi się, że to było przygotowanie do naszej rozłąki. Dzieląc kolejne pocałunki i doprowadzając do głębszych sytuacji nieświadomie przywiązały byśmy się do siebie zbyt bardzo. A i tak było ciężko - przynajmniej dla mnie - z myślą, że mogę już nigdy nie zobaczyć mojej Iskiereczki.

Codziennie wieczorem przed snem analizowałam każdy nasz ruch względem siebie. W każdym spojrzeniu i drobnym geście starałam się dostrzec choć nutkę niepewności. Zastanawiałam się czy to faktycznie wszystko jest realne, czy nikt tu niczego nie udaje. Z jednej strony bałam się, że nauczycielka jako dojrzała kobieta może tylko bawić się moimi uczuciami. Pogrywać różnymi gestami i niepozornymi dla niej ruchami. Z drugiej jednak strony czułam, że to co się działo, było autentyczne i w stu procentach pochodziło z głębi. Byłam rozdarta i pełna sprzecznych emocji. Jednego z tamtych wieczorów napisałam wiersz.

Płonę,
Niczego nie czując, uświadamiam sobie jak bardzo pusta znów się stałam.
Płonę,
Tracąc zmysły dostrzegam nadzieję.
Płonę,
Myśląc kiedy ostudzisz me serce o północy. Blask księżyca otula mnie do snu.
Płaczę,
Ocierając wodospady znużenia.
Tonę,
Pochłonięta falą skrajności. Zataczam się upita ogarniającymi nas uczuciami.
Płonę,
Myśląc o tobie dnie i noce poskromiona delikatnym podmuchem namiętności.
Płonę,
Nienawidząc siebie.
Gasnę.

Pisanie wierszy przynosiło mi ulgę, mogłam w ten sposób wyrzucić wszystkie swoje emocje i nie musiałam się okaleczać, żeby poczuć ulgę i wewnętrzny spokój. To właśnie wtedy znalazłam w sobie na tyle samo zapału, że na nowo chciałam cieszyć się życiem.

Następnego dnia rano wstałam z uśmiechem na ustach. Za oknem świeciło słońce a ja miałam w sobie sporo energii. Po raz pierwszy od dawna poczułam, że to jest mój dzień. Zrobiłam sobie makijaż, który jak na mnie był wyjątkowo mocny. Wklepałam trochę cienia na powiekę i narysowałam kreski eyelinerem. Usta przeciągnęłam matową brązową szminką a włosy spięłam w luźny kok na czubku głowy. Powyciągałam z niego niesforne kosmyki, które delikatnie opadały na moją twarz. Skoro zaszalałam z makijażem postanowiłam też zaszaleć z ubiorem. Założyłam na siebie dopasowaną spódniczkę w drobną czarno białą krateczkę, która sięgała mi do połowy uda. Do tego luźniejszy biały top na cienkich ramiączkach z koronką wstawioną w dekoldzie. Żeby nie było zbyt elegancko, całość przepasałam czarnym paskiem z ćwiekami a na nogi założyłam trampki. Tak ubrana zbiegłam do kuchni, zjadłam szybkie śniadanie, umyłam zęby i pognałam do szkoły.

Droga minęła mi szybko a ja czułam się pewna siebie, niestety do czasu. Przekraczając próg szkoły wiedziałam, że coś jest nie tak. Zdjęłam z nosa okulary przeciwsłoneczne i założyłam je na głowę. Szybkim krokiem wbiegłam na pierwsze piętro i poszłam pod klasę. Wszystko wydawało się takie normalne. Dzień jak co dzień, jednak mój niepokój stawał się coraz silniejszy.
Zaczęliśmy pierwsza lekcje, była nią informatyka, druga z rzędu miała być historia jednak na nasze szczęście nauczycielka zachorowała. Siedzieliśmy całą klasą na świetlicy kiedy weszła Pani Melinda razem z dyrektorką naszej szkoły. Byliśmy zakłopotani kiedy podeszły do pani świetlicowej i wodzili wzrokiem po naszej klasie. Wzrok dyrektorki zatrzymał się na mojej osobie a ja głośno przełknęłam ślinę. Pomyślałam sobie "Jeyla jeszcze nie wiem za co ale czuję że masz przejebane". Chwilę później zostałam poproszona o opuszczenie sali wraz z Iskiereczką i Panią dyrektor.
  
     - Jeyla, Pani Melinda potrzebowała twojej pomocy przy planowaniu dekoracji na zakończenie roku dlatego zwalniam cię z dzisiejszych lekcji do końca dnia. Mam nadzieję że wykażesz się kreatywnością i wymyślicie coś wspaniałego - powiedziała dyrektorka zaraz po tym jak wyszłyśmy na korytarz.

ENDLESSLYOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz