Rozdział 1: Szósty rok

95 9 0
                                    

Lisa

Lisa i Emily przekroczyły bramkę na dworcu King's Cross po raz kolejny, by znaleźć się na peronie. Zmierzały właśnie w stronę pociągu, uprzednio żegnając się z babcią. Lisa jeszcze kilka razy przekręciła nerwowo pierścionek na swoim palcu, po czym obie Gryfonki weszły do pociągu. Na razie nigdzie nie spotkały sławnych Huncwotów, co nieco je zmartwiło, a zarazem, przeraziło. Nie wiadomo co mogło wpaść im do głowy tym razem, więc chciały szybko znaleźć wolny przedział i zatopić się w rozmowie.

Po incydencie z końca piątego roku wolały więcej nie podpadać grupce żartownisiów. Lisa szła przodem, rozglądając się za wolnymi miejscami. Miała nadzieję, że znajdzie pusty przedział, ale trafiła jeszcze lepiej.

— Lily, jak dobrze cię widzieć. — Lisa wparowała do przedziału, rzucając się na szyję rudowłosej Gryfonki.

Lily od razu odwzajemniła uścisk i przywitała również Emily. Wszystkie trzy położyły mniejsze bagaże na górnych półkach i zaczęły opowiadać, jak minęły im wakacje.

— To nasz przedostatni rok — bąknęła po dłuższym milczeniu Lily. — Kiedy to zleciało?

Emily i Lisa wymieniły porozumiewawcze spojrzenia. Lily je wyłapała, śmiejąc się pod nosem. Nie spodziewała się odpowiedzi, ponieważ tak naprawdę już ją dostała. W postaci parsknięcia i głupich min sióstr.

Pociąg ruszył o godzinie jedenastej. Wszystkie trzy unikały tematu ich nieudanego żartu związanego z farbą. Zarobiły sobie niezły szlaban, a Gryffindor spadł na trzecie miejsce w Pucharze Domów. Niektórzy dalej im tego nie wybaczyli, chociaż doskonale wiedzieli, że o pucharze dla domu lwa można jedynie pomarzyć, mając w szkole Huncwotów. Były ciekawe, czy pogorszyły swoją sytuację, czy może jednak czwórka chłopaków da im spokój.

Emily wyciągnęła swoją ulubioną książkę i zaczęła ją czytać od początku po raz piąty. Lisa dalej rozmawiała z Lily, tym razem o jakiś błahostkach.

Ich spokój został przerwany podczas czterdziestej minuty jazdy. W drzwiach do przedziału stanęło dwóch Huncwotów, Syriusz Black i James Potter. Oboje w tym samym momencie założyli ręce na piersi i unieśli jedną brew. Według Lisy wyglądało to zabawnie, jednak dwie pozostałe dziewczyny nie podzielały jej rozbawienia.

— Myślę, że znaleźliśmy idealne miejsce — powiedział dziarsko Syriusz, na co James uśmiechnął się tajemniczo.

Dziewczyny jak na zawołanie przewróciły oczami, jednak wszystkie lekko się przestraszyły. Chłopaki zemścili się tylko dwa razy na innych uczniach, w taki sposób, że ich ofiary bały się nawet na nich spojrzeć.

W Hogwarcie każdy im zazdrościł. Zachowywali się beztrosko, co chwila żartowali, byli cały czas uśmiechnięci i nierozłączni. James i Syriusz byli obiektami westchnień wielu dziewczyn, oboje byli uzdolnieni i fascynowali się Quidditchem, zaś Remus starał się trzymać z tyłu i był przykładnym uczniem. Peter zawsze za nimi chodził, był pulchnym chłopakiem i mało udzielał się w jakiejkolwiek rozmowie.

— Zajęte. — Lisa wstała z miejsca, by wypchnąć obu chłopaków z przedziału i udałoby jej się to, gdyby nie akurat przechodzący Remus, który przytrzymał ich w wejściu. — Czego nie zrozumieliście w prostym zajęte?

— Mogłabyś przeliterować? — zapytał James, szczerząc się głupio w jej stronę

Lisa fuknęła z frustracją i do kolejnego popchnięcia użyła więcej siły. Black zatoczył się do tyłu, a Potter uwiesił się na ramieniu Remusa.

— Jesteś aż takim imbecylem? — wycedziła, trzaskając drzwiami przed ich nosem.

Lily i Emily obserwowały z zaciekawieniem tę scenę. Lisę trudno było wyprowadzić z równowagi, a kiedy już się to stało, była nie do okiełznania. Wiedziała, że jest potężną czarownicą. Nigdy nie miała problemów z nauką nowych zaklęć i nie rozumiała problemów innych. Nie potrzebowała zarywania nocek w bibliotece, wystarczała jej wiedza z lekcji. Emily zawsze jej tego zazdrościła, prosiła o pomoc w zaklęciach, uczyła się do późna. Sama była pomocna, ale też pyskata. Swojej ostatniej cechy używała rzadko, głównie w kłótniach z pewną Ślizgonką. Miała wrażenie, że owa dziewczyna się na nią uwzięła i nie mogła jej odpędzić. Lisa stawała w obronie młodszej siostry za każdym razem, jednak nie zawsze była przy niej.

Syriusz i James, dalej głupio uśmiechnięci, odeszli, zostawiając w tyle kręcącego z niedowierzaniem głową Remusa. Lily i Emily odetchnęły z ulgą, a Lisa starała się nie wybuchnąć. Wróciła na miejsce, wzdychając z rezygnacją i wyglądając przez okno.

— Jakoś łatwo poszło — bąknęła Emily, dalej patrząc na drzwi przedziału, za którymi chwilę wcześniej zniknęła trójka Huncwotów.

Wróciła wzrokiem do swoich rozmówczyń, spotykając jedynie spojrzenie Evans. Lisa dalej zawzięcie wyglądała przez okno, obserwując rozmazujące się pola.

— Mamy przekichane — oznajmiła Lily, wlepiając pusty wzrok w podłogę.

Emily parsknęła.

— Jeżeli tylko będziesz chciała, wlepisz im karę.

— Żeby to coś dało — odezwała się Lisa, która wsłuchiwała się w każdy dźwięk, jakby myślami chciała znaleźć się gdzie indziej.

— Dobrze, że mi przypomniałyście... Lecę na zebranie prefektów. — Lily zerwała się z miejsca i stanęła przy drzwiach przedziału. — Módlcie się, żebym ich nie spotkała.

~~~~~~~~~~~

Nie wszystkie wydarzenia będą się pokrywać z oryginalnymi książkami, jednak daleko od nich nie odbiegają. Zmiany są wprowadzone na potrzeby tego fanfiction.

The Full MoonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz