Rozdział 4

13 3 0
                                    

Pov : Izabel

Razem z Rose udałyśmy się w stronę ostatniego z sklepów,  wyszłyśmy z za rogu a tam ujrzałyśmy dwie męskie sylwetki, prowadzili dosyć skomplikowaną rozmowę póki wzrok jednego z nich nie skupił się na nas.

- Będziesz mnie ignorować?.- zapytał brunet, po czym spojrzał w tą samą stronę co niebieskooki blondyn.- 

Czując się trochę speszona, złapałam za nadgarstek mojej siostry i pociągnęłam ją w stronę umówionego miejsca z Snape'em. Jednak po chwili brunet krzyknął w naszą stronę i dorównał nam kroku, zeskanował mnie wzrokiem po czym zapytał.

- Smith?-

w dalszym ciągu byłyśmy pod wpływem eliksiru wielosokowego, więc słysząc nasze nazwisko natychmiast się zatrzymałyśmy, Rose widząc, że byłam dziwnie nie obecna i rozdrażniona odparła przecząco brunetowi ruszając przed siebie, jednak ja dalej stałam w bezruchu lustrując chłopaka z góry do dołu, próbując znaleźć jakieś sensowne wytłumaczenie do tego co się teraz stało, kojarzyłam go ale za nic nie mogłam domyślić się skąd, chcąc nie chcąc ruszyłam w stronę siostry dalej utrzymując kontakt wzrokowy z tajemniczym brunetem.

W końcu dotarłyśmy do ustalonego miejsca ciut spóźnione, na co profesor przewrócił oczami i ostrym tonem powiedział, że następnym razem nas tu zostawi na co ja wzruszyłam ramionami, całe życie byłyśmy same a zatem dlaczego miało by to nam zrobić różnice rzekłam a Snape ostatni raz obarczył nas ostrzegającym spojrzeniem i teleportował nas spowrotem do miejsca w którym byłyśmy kilka godzin temu, jednak tym razem zamiast niezręcznej ciszy zastałyśmy tam kłótnie trójki nieznośnych gryfonów, usiadłyśmy na kanapie i w ciszy wsłuchiwałyśmy się w każde słowo wypowiedziane przez golden trio.

- Stresujesz się?- Zapytała po chwili ciszy Rose.-

- Żartujesz sobie?- Prychnęłam.- Stresowałabym się gdybym była na miejscu naszych gryfonów, a zwłaszcza Granger.-

- Nie chciałabym być na ich miejscu.- Westchnęłam i położyłam rękę na oparciu krzesła blondynki, na co ta się lekko skrzywiła.-

Rose przewróciła oczami i podeszła do reszty, strasznie nie lubiła kiedy ktoś oceniał innych a w szczególności osoby na których w jakiś sposób jej zależało, zanurzyłam się w swoich myślach do takiego stopnia, że nie reagowałam na to co się dzieje wokół mnie, jednak z mojego transu wyrwało mnie pukanie do drzwi, wokół nas zapanowała cisza a do pokoju weszła Pani Weasley która przyniosła nam kolacje, ostatni talerz położyła przede mną a ja podziękowałam jej skinieniem głowy, każdy z nas wziął się za jedzenie, pomiędzy nami zapanowała cisza. Wszyscy pogrążyliśmy się we własnych myślach. Zastanawiałam się co sprawiło, że Rose tak zaprzyjaźniła się z Hermioną, Rose analizowała znane jej zaklęcia z książki którą zabrała z dawnego domu, Hermiona zastanawiała się co zaszło pomiędzy Rose a Izabel, że jej nowa przyjaciółka nie ma ochoty z nią rozmawiać, Harry rozmyślał zarazem o wszystkim jak i o niczym a Ron był zbyt zajęty jedzeniem aby o czymś myśleć. Nastała noc z zatem wszyscy położyliśmy się w swoich łóżkach, w końcu już jutro czekał nas ważny dzień.

***

Gwałtownie wstałam z łóżka. Przypomniałam sobie o bardzo istotnym szczególe. Chciałam zrobić krok do przodu, lecz uniemożliwiła mi to czyjaś ręka na moim nadgarstku.

- Gdzie idziesz? - spytała Rose.-

Hermiona zeskanowała nas od góry do dołu po czym znowu wetknęła swój nos w książkę. Wróciłam wzrokiem do blondynki i mimo wczorajszej "kłótni" postanowiłam jej odpowiedzieć, tak dla świętego spokoju.

- Nie mogę jechać do Hogwartu, wyglądając tak jak teraz.- Wskazałam na swoją twarz.-

- Masz rację, przestraszyłabyś pierwszoklasistów.- parsknęła z śmiechem Rose.-

Lekko podirytowana odpowiedzią Rose z powagą odeszłam w stronę łazienki. Stanęłam przed lustrem i intensywnie wpatrywałam się w swoje odbicie, skanowałam swoją twarz, by zapamiętać każdy najmniejszy detal. Przymknęłam powieki i zaczełam myśleć jak chciałabym wyglądać, po chwili poczułam przyjemne mrowienie a gdy już go nie czułam, otworzyłam oczy widząc jak moje okropnie rozczochrane wcześniej włosy teraz były idealnie ułożone.

Zeszłam na dół. Widząc, że wszyscy już tam byli szybko chwyciłam za tosta z zamiarem zjedzenia go ale nim się obejrzałam, stałam na peronie dziewięć i trzy czwarte a mój tost opadł na ziemię.

- No i tyle z mojego jedzenia.- westchnęłam i dołączyłam do reszty.- 

No More | D.M ZAWIESZONE Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz