Część 6

80 18 7
                                    

♦ Pov: Marinette ♦

Był ranek. Właśnie schodziłam na dół, jak za zwyczaj spóźniona. Wzięłam moje codzienne śniadanie, czyli crossainta do rąk. Wybiegłam najszybciej jak się da do szkoły. W sali nie zauważyłam stojącej kolejki do biurka pani Bustier na którym wszyscy oddawali swoje pracę. Gdy wbiegłam do sali wbiegłam na Adriena, na którego się przewróciłam. Leżeliśmy na sobie, i choć tego nie widziałam, wiedziałam że zrobiłam się czerwona. Adrien sam wstał i pomógł mi zrobić to samo, jednak byłam zdezorientowana i nie widziałam świata w około. Jednak po chwili gdy zobaczyłam że wszyscy się na mnie patrzą, samodzielnie wstałam i gdy przeprosiłam Adriena skierowałam się do ławki, w której czekała na mnie podśmiechująca się Alya.

- To nie jest zabawne! - powiedziałam zirytowana swoim pechem.

- Marinette, przepraszam nie obrażaj się. Ale nigdy w życiu nie widziałam większej niezdary od ciebie - powiedziała poprawiając moją rozwaloną fryzurę.

- Tyle pecha w jednej osobie, aż nie do wiary - powiedziałam, gdy nagle usłyszałam głos z ławki przed naszą.

- Marinette, wszystko w porządku? - był to głos Adriena.

- Ta-ak, chyba, nie.. - powiedziałam zawstydzona zaistniałą sytuacją.

- Nie przejmuj się, każdemu mogło się zdarzyć - powiedział odwracając się do głosu pani Bustier.

- Czy wszyscy oddali już swoje prace? 

Wtedy zobaczyłam wystającą kartkę z mojej teczki. Zapomniałam jej oddać. Od razu wstałam z ławki nie patrząc pod nogi próbowałam zejść do biurka nauczycielki, jednak nie taki był mój los. Potknęłam się o torbę.. Adriena. 

- Uważaj - powiedział chłopak który jak na nieszczęście mnie złapał. 

- Marinette 0 Życie 2 - powiedziałam pod nosem sądząc że nikt tego nie słyszał.

Jednak tuż po wypowiedzeniu tych słów usłyszałam cichy chicot ze strony Adriena. Wspaniale. Nie chcąc robić sobie jeszcze większego wstydu podeszłam do biurka pani Bustier i położyłam swoją pracę na stercie innych. Odwracając się usłyszałam głos. Była to Chloe.

- Żałosne, totalnie żałosne - powiedziała śmiejąc się.

Dopiero wtedy zobaczyłam że Chloe nie siedzi z Sabriną jak to było w tamtym roku. Chloe siedziała z ..Lilą. No nie, Chloe i Lila osobno są okropnymi zołzami, a połączone! To dopiero wybuchowa mieszanka. Zdziwiłam się że nie usłyszałam jeszcze o żadnym kłamstwie Lili. I nikt już obok niej nie skakał i nie służył, to w sumie lepiej, już nikogo nie manipuluje. Ale może to też oznaczać że szykuje coś gorszego. Postanowiłam zostawić to i cieszyć się z chwil spokoju od Lili. Wróciłam do ławki i słuchałam uwag Alyi o tym jaką jestem niezdarą. Przynajmniej dzięki temu nikt nie podejrzewa mnie o bycie biedronką. 

♦ Po lekcjach ♦

Wychodząc z sali usłyszałam po raz kolejny dzisiaj znajomy głos wołający moje imię. Zatrzymałam się i odwróciłam. Upewniłam się czy torba jest na miejscu, nie chciałabym żeby za każdym razem Adrien mi ją przynosił. Torba była na ramieniu, więc nie wiedziałam dlaczego chłopak mnie woła.

- Marinette, mam dobrą wiadomość - powiedział szeroko się uśmiechając do mnie. Patrzył się na mnie jakoś dziwnie, inaczej niż zwykle. Nie rozmyślałam już nad tym. Interesowało mnie jaką on może mieć dla mnie wiadomość.

- Tak? - odpowiedziałam bez jąkania się. Widocznie poprawiam się.

- Mój ojciec zgodził się żebym pomógł Ci dziś po szkolę, mam godzinę czasu. Nadal chcesz żebym Ci pomógł? - zapytał, wydawało mi się jakby zależało mu na tym spotkaniu. Ale może to tylko moje wyobrażenia.

- Um.. jasne - powiedziałam szczerze się uśmiechając. Teraz przypomniało mi się o co chodziło. Ale to naprawdę była dobra wiadomość. Miałam ochotę na towarzystwo. Nawet mojego przyjaciela.. Adriena.

W tym czasie Alya stojąca obok mnie przysłuchiwała się naszej rozmowie. Oczami posyłała mi tajne sygnały które znaczyły że mam jej potem wszystko wyjaśnić. Ach, tak przecież skoro ja o tym nie pamiętałam, to tym bardziej nie mówiłam nic mojej przyjaciółce. 

- Marinette, pojedziesz ze mną samochodem to twojego domu? - zapytał.

Byłam lekko zdziwiona bo mieszkałam kilkaset metrów od szkoły, ale się zgodziłam. Pożegnałam się z Alyą i Nino, po czym razem z Adrienem skierowałam się w stronę wyjścia. Gdy doszliśmy do samochodu Adrien otworzył drzwi przede mną, na co dostałam lekkiego rumieńca, ale szybko zajęłam miejsce żeby nie było widać że się lekko stresuję. Podczas jazdy nie zdążyliśmy zamienić za dużo zdań, bo już po kilku chwilach byliśmy obok piekarni. Wyszliśmy równo z limuzyny i pożegnaliśmy się z ochroniarzem Adriena. Skierowaliśmy się do mojego pokoju. Jednak gdy weszliśmy do domu Adrien był trochę zdziwiony.

- Mari, twoich rodziców nie ma? - zapytał ze skierowanym wzrokiem centralnie we mnie.

Byłam lekko zdziwiona bo chłopak pierwszy raz użył skrótu mojego imienia. Jeszcze się nie przyzwyczaiłam że ktoś mówi do mnie Mari. 

- Nie, nie ma ich, są w Hiszpanii - odpowiedziałam.

Zorientowałam się że zaczęłam z nim jakoś swobodniej rozmawiać. Czasem zdarzało się zająknięcie ale już coraz rzadziej. Byłam z tego powodu zadowolona. Chyba nawet zaczęłam bardziej traktować go jako przyjaciela, może nie całkiem ale zmierzało to w tą stronę.

- Zostawili cię samą? - odpowiedział, wyglądało to na to, jakby się o mnie martwił.

- Miałam jechać z nimi, ale uznali że lepiej żebym nie miała zaległości - odpowiedziałam.

- Przykro mi - powiedział.

- To nic, może pójdziemy już na górę? A tak właściwie ile masz czasu? - zapytałam, w końcu tam znajdowały się moje projekty.

- Mam godzinę, i tak możemy iść na górę - odpowiedział z ciepłym uśmiechem

Po tym zdaniu udaliśmy się na piętro. Z kuchni wzięłam jakieś ciastka i crossianty. Usiedliśmy do biurka, po czym pokazałam Adrienowi mój główny projekt, który bardzo mu się spodobał.

♦ 30 minut później ♦

Pracowaliśmy już dłuższą chwilę, dopracowywaliśmy już dodatki.

- Może dodałabyś tutaj bufiaste rękawy? - zaproponował

- Faktycznie to może fajnie się komponować - odpowiedziałam

- O! A jeśli chcesz na dekolcie możesz dodać kilka koralików w kolorze delikatnie ciemniejszym niż sama suknia - odpowiedział zafascynowany projektem.

- Wiedziałam że jesteś modelem, ale nie miałam pojęcia że znasz się na projektowaniu sukienek - zaśmiałam się na co Adrien także zareagował śmiechem

- No wiesz, zawsze coś się podłapie na pokazach - powiedział wpatrując się we mnie. Ja także na niego patrzyłam, ale gdy trwało to trochę dłużej odwróciłam się patrząc na kartkę. I choć odwróciłam wzrok czułam że chłopak był trochę zawiedziony, był inny niż zwykle, bardziej..czuły?

- Marinette, było mi bardzo miło ale chyba właśnie podjechała limuzyna - powiedział czekając na moją odpowiedź

- Mi też było miło. Dziękuje Adrien - na te słowa, Adrien podszedł do mnie i mnie przytulił. Ja także go przytuliłam. Staliśmy tak chwilę, jednak ten moment przerwał klakson z samochodu chłopaka. Pożegnaliśmy się i wyszedł. To było wspaniałe popołudnie, z moim przy..jacielem. Położyłam się na mojej antresoli chcąc chwilę pomyśleć o wszystkim. Wtedy przypomniał mi się Czarny Kot, dawno go nie widziałam, co oznacza że Władca Ciem nie wypuścił żadnej akumy..To było co najmniej podejrzane. Zaczynałam trochę się bać, to oznaczało że może szykować coś gorszego, albo mniej prawdopodobną wersję, że odpuścił...

♦♦♦

Hejka! Już szósty rozdział za nami, mam nadzieję że się podobał!

Za wszystkie błędy przepraszam ;)

Ten rozdział ma 1168 słów.

Bayy

𝙄𝙡𝙪𝙯𝙟𝙖 ♦ Marichat Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz