Trzecie spotkanie

280 21 0
                                    

Słuchałam uważnie słów bratanka, opowiadającego jak mu minął dzień. Kodowałam w pamięci najważniejsze informacje, dotyczące najbliższego sprawdzianu i pracy domowej zadanej na jutro. Zgadzając się na odebranie go ze szkoły, przyjęłam również całą gamę rzeczy z tym związanych.

Uśmiechnęłam się do chłopca łagodnie i rzekłam spokojnym tonem:

— Czyli potrzebujesz dzisiaj porządnego obiadu, żeby mieć na wszystko energię.

— Pójdziemy najpierw na boisko? Kolega z klasy, obiecał, że poćwiczymy grę w siatkówkę! — krzyknął uradowany, spoglądając na mnie błagalnie i ściskając mocniej dłoń. Duże, zielone oczy wyglądały jakby miały wywiercić dziurę w mojej głowie, abym tylko zgodziła się na propozycję.

— No dobrze. Tylko niedługo — skwitowałam, nie mogąc dłużej znieść jego proszącego spojrzenia.

Widząc go takiego radosnego, nie mogłam powstrzymać się od uśmiechu. Poprawiłam torbę na ramieniu i skórzaną kurtkę. Jak ja kochałam tego dzieciaka, mój mały promyczek w życiu. Jako ciotka nie mogłam być z niego bardziej dumna. Zresztą... Jak mogłabym mu odmówić, skoro to ja byłam od rozpieszczania tego dzieciaka?

— To zaczekajmy. Zaraz powinien wyjść!

Chłopiec wyszczerzył zęby w moim kierunku, podskakując radośnie z nogi na nogę. Przeczesałam palcami moje krótkie, blond włosy i wzięłam głęboki oddech. Dzisiejszy, wiosenny dzień zapowiadał się niesamowicie.

I chociaż to było moje pierwsze wolne od dłuższego czasu, nie miałam tego bratu za złe. Może planowałam spokojny dzień z książką i winem, ale cieszyłam się jak głupia na czas z bratankiem. Organizacja mojego brata od zawsze była okropna, a on powinien dziękować losowi, że ma tak wspaniałą siostrę jak ja. Aczkolwiek ten telefon kilka minut po ósmej był wart pomsty do nieba.

— O, to znowu ty.

Spojrzałam się na uśmiechniętego drugoklasistę, idącego w naszą stronę. Ubrany w szkolny dres, z nienagannie ułożonymi włosami, a tuż obok niego uradowany chłopiec w wieku dzieciaka, nad którym sprawowałam dzisiaj opiekę.

Świat sobie chyba ze mnie stroi żarty.

— Zgodził się!

— Ciocia też! Zagramy w piłkę!

— Zagramy w piłkę!

Wykrzyknęli niemal równocześnie, zbijając ze sobą piątki.

— Małe potworki — parsknęłam pod nosem.

Moja radość z wolnego dnia umknęła w momencie, gdy odezwał się do mnie siatkarz. Znowu czułam się niesamowicie zmęczona i potrzebowałam przerwy. Zazdrościłam dzieciom ich pokładów energii. Wyglądali jakby zupełnie nic nie miało na nich wpływu, a jedyne co się liczyło to tu i teraz. Ale to dzieci, co się dziwić?

— Dzisiaj też mam się przedstawiać?

— Nie trzeba, Tōru.

Machnęłam na niego obojętnie dłonią, ignorując kasztanowe, pełne ciekawości oczy. Te cholerne, spostrzegawcze oczy.

ღ ღ ღ

Nie zostawiaj mnie || Oikawa Tōru x OC || ZakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz