Rozdział 4

3 0 0
                                    

Rok po wszystkich zdarzeniach, wszystko zaczęło się układać. Iris jako nowa hrabina wprowadziła kilka nowych zasad w domu. Dobrych zasad. Traktowała służbę jak równych sobie. Nie chciała nikogo traktować lepiej a innych gorzej, a w końcu przyjaźniła się ze swoją pokojówką. 

Rodzina Catherine pracowała u rodziny de Rose od lat. Mała Catherine od samego początku starała się jak najlepiej spełniać swoje obowiązki.  Jest naturalnie coś o czym wie bowiem tylko Iris. To dość interesujące, ponieważ Rine nie lubiła kiedyś - chłopców, a teraz - mężczyzn. Dziewczyna wolała kobiety. Najlepiej starsze. 

- Iris! - Catherine wpadła do pokoju hrabianki, gdy ta czesała włosy. - Dostałam zaproszenie!

- Niemożliwe... - Iris spojrzała na nią ze zdumieniem. Pokojówka położyła się na łóżko hrabianki. 

- Jestem taka szczęśliwa. - westchnęła, przyciskając zaproszenie do piersi.

- Kiedy? - zapytała hrabianka wracając do zajęcia sprzed chwili. 

- W tą niedzielę. Tylko... - Rine podniosła się i spojrzała na przyjaciółkę - ...nie mam sukni. 

- O to się nie martw kochana. - Iris uśmiechnęła się.  - Musimy wybrać coś odpowiedniego. Córka lorda Larua to ważna osobistość. Pomogę ci przygotować się do tego spotkania. 

- Dziękuję! Jesteś najlepszą przyjaciółką. - Pokojówka zerwała się z łóżka i przytuliła Iris. 

***

- W porządku, Rine. Który widelec służy do jedzenia ryby? - zapytała starsza.

- Ten. 

- Tak, to dobry widelec. A do czego służy ta miseczka z wodą i cytryną?

- Do wypłukania dłoni po posiłku, który jedliśmy rękoma.

- Gratulacje. 

***

- Czas na suknię. - hrabianka zwróciła się w stronę Rine. - Chodźmy tam. Mają idealne na każdą okazję, a jeśli nie to uszyją na zamówienie.

- Iris...

- Tak?

- J-ja...nie mam tyle pieniędzy... - pokojówka spuściła głowę. 

- Spokojnie. Nie pytałam o to. Ja zapłacę. - powiedziała przyjaciółka dźwięcznym głosem. 

Weszły do sklepu. Iris podeszła do kobiety ubierającej manekin. Znały się znakomicie. Catherine rozglądała się po sklepie. Spojrzała w stronę hrabianki, która akurat na nią wskazywała. Kobieta obok zlustrowała młodszą. Wyszła z głównego pomieszczenia. Po chwili wróciła z piękną rozkloszowaną suknią w kolorze błękitnego nieba zmieszanym z kolorem śnieżno - białym na piersiach oraz ciemno granatowym u dołu. Rine była nią zachwycona. Kobieta podała jej suknię. Pokojówka ruszyła za parawan. Po kilku minutach wyszła. Wyglądała zjawiskowo. Białe, bufiaste, długie rękawy dodawały elegancji dziewczynie. Podeszła do lustra. Odwróciła się w stronę tymczasowej mentorki. 

- Podoba ci się, Rine?  - zapytała Iris patrząc na przyjaciółkę. Ta tylko kiwnęła głową. - Bierzemy ją. 

Po kilku minutach formalności, wyszły ze sklepu. Powędrowały do powozu, który stał niedaleko i wróciły do domu.

***

To jeden z najważniejszych dni dla Catherine. Wielki bal u Lorda Larua. Dziewczyna wstała bardzo wcześnie. Chciała być jak najbardziej przygotowana. Gdy chodziła jeszcze w piżamie, powtórzyła kilka głównych zasad przebywania w towarzystwie wysoko urodzonym. Iris świetnie ją przygotowała.

Ubrała się i zeszła na dół. Nie miała pracy, ale zeszła aby upewnić się czy na pewno. Przy okazji zjadła śniadanie. W salonie natknęła się na przyjaciółkę.

- Jak się czujesz, Catherine? - zapytała starsza.

- Fantastycznie. Nie mogę się doczekać. - Rine zrobiła piruet i uciekła do swojego pokoju.  Co prawda, bal był dopiero wieczorem, ale włożyła suknię, aby móc jeszcze raz się w niej przejść po pokoju. 

***

Po obiedzie, Iris poszła do pokoju młodszej.

- Chyba czas na przygotowania do balu. Pomogę ci z fryzurą i makijażem, a w międzyczasie powtórzymy zasady, w porządku?

- Tak. - I zaczęły sobie wszystko powtarzać. Hrabianka chwyciła szczotkę i powoli zaczęła rozczesywać włosy Rine, a ta patrzyła w lustro i próbowała już się jakoś umalować. 

***

Czas przygotowań zleciał bardzo szybko. Nadeszła chwila, w której Catherine zeszła po schodach. Wychodziło jej to lepiej niż Iris. Rine wyszła z domu i wsiadła do powozu. Odjechała. 

***

Wysiadła tuż pod rezydencją Lorda Larua. Szła powoli w kierunku drzwi, rozglądając się. Na szczycie schodów stała jej piękna ukochana. Zaczęła do niej machać. Rine wchodziła po schodach powoli i z gracją. Doszła do córki Lorda.
- Fantastycznie cię tu widzieć Catherine. - powitała ją starsza.
- Ciebie również, Manon. - młodsza dygnęła.
- Chodźmy do środka. Przywitasz się z moim ojcem.
Weszły do ogromnego pomieszczenia. Była to sala balowa. O tej porze wypełniona tłumem gości. Manon bez problemu znalazła swojego ojca, który w tej chwili był duszą towarzystwa.
- Ojcze, to moja przyjaciółka, Catherine.
Starszy odwrócił się w stronę córki.
- Miło cię poznać, Catherine. Moja córeczka dużo o tobie mówi. Mieszkasz w hrabstwie de Rose, prawda? Jak tam jest? Zamierzałem wykupić tę ziemię, ale hrabina zmarła, a ta nowa jest jakaś taka dziwna. Nie uważasz?
Rine wpatrywała się chwilę w niego, następnie spojrzała przelotnie na Manon i spuściła głowę. Wzięła głęboki wdech i wypuściła powietrze. Wróciła wzrokiem do Lorda.
- W hrabstwie jest przepiękie. Te wszystkie krajobrazy. Natomiast co do zakupu tejże ziemii, z tego co mi wiadomo, to nie jest na sprzedaż.
Lord spojrzał na nią i głośno się roześmiał.
- Masz niesamowitych znajomych, Manon. - odwróciwszy się, wrócił do rozmowy ze swoimi znajomymi. Rine i Manon odeszły kawałek dalej. Manon rozejrzała się po tłumie tak jakby kogoś szukała.

- Catherine, zaraz wrócę. - najwyraźniej znalazła. Odeszła szybkim krokiem. Rine próbowała odprowadzić ją wzrokiem, ale szybko zgubiła ją między gośćmi. 

***

Catherine stała na balkonie i patrzyła w dal. Czuła się nieswojo. Nowe towarzystwo, modny i piękny strój. To nie były jej klimaty. Nie chciała, aby ktokolwiek poza Manon na nią spojrzał. Usłyszała głosy grupy ludzi idących w stronę drzwi na balkon. Odsunęła się w cień. Na zewnątrz wyszła jej ukochana w towarzystwie dwóch mężczyzn i jednej kobiety. 

- Nawet nie wiecie jaka naiwna... - Catherine wsłuchała się bardziej. 

- Przedstawiłaś ją ojcu? - zapytał prześmiewczo jeden z mężczyzn. Miał niesamowicie głęboki głos.

- Tak, a tatko nawet nie zwrócił na nią uwagi. Jeszcze chwilę to pociągnę. Chciał mi kupić to hrabstwo na urodziny, a ja mu to ułatwię. - Wszyscy się roześmiali. Rine postarała się wejść ukradkiem do środka. Nie zwracała uwagi na to, czy ktoś na nią patrzy. Wybiegła na zewnątrz i odszukała swój powóz. Podeszła szybszym krokiem. Wskoczyła do niego i nakazała wracać do domu. 

***

Gdy byli w połowie drogi, Rine, zanotowała krótki list do Iris. Spojrzała za okno. Dookoła znajdowały się jeziora. 

- Zatrzymaj się. - zwróciła się do woźnicy, podając mu list - I daj to hrabinie.
Wysiadła. Kiwnęła na znak, aby powóz odjechał. Nie szła długo i dotarła do brzegu jeziora. Rozejrzała się i zauważyła kilka kamieni. Spróbowała upchnąć je pod suknię. Po chwili czuła się naprawdę ciężko. Stanęła ponownie na brzegu. Zamknęła na chwilę oczy. Przyomniała sobie wszystko co przeżyła. Uśmiechnęła się słabo. Zaczęła iść. Szła długo przed siebie, do momentu w którym był wysoki spad na dnie. Momentalnie poszła na dno.

  

HrabinaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz