Rozdział 1

10 2 0
                                    

Iris siedziała na balkonie podczas tej gwieździstej nocy. Miała na sobie długą koszulę nocną. Wykonany z jedwabiu strój do spania hrabianki, zdobiony była w koronkę na ramionach i na dekolcie. Koszula miała długie koronkowe rękawy, rozcięte od ramienia do łokcia. Między piersiami znajdowało się sześć guziczków. Na samym dole również znajdowała się koronka, która była wszyta dookoła piżamy. Na szyi wisiał łańcuszek, który dostała od hrabiny.
Jutro czekał ją wielki bal. Jeden z najważniejszych. Jej pierwszy. Od kiedy jej brat wziął ślub, wszyscy dookoła przypominali jej o tym co ją czeka. Znalezienie idealnego kandydata na męża, założenie rodziny i trwanie w życiu jak z bajki. Zamyśliła się.
- Hrabianko? - do pokoju weszła pokojówka Catherine. - Coś nie tak?
- Nic takiego. - Iris uśmiechnęła się delikatnie, bawiąc się łańcuszkiem. - Nie mogłam zasnąć, ale nie musisz się martwić Rine. Już kładę się spać.
- Czeka cię jutro długa noc. Kolorowych snów hrabianko.
- Catherine, proszę mów do mnie po imieniu. Tak wiele razy cię prosiłam.
- Dobranoc, Iris. - pokojówka wyszła i zamknęła za sobą drzwi. Dziewczyna, ostatni raz tej nocy, spojrzała w niebo. "Dlaczego ja?" Odwróciła się, podeszła do łóżka i położyła się. Nie pamiętała jak szybko zasnęła.

***

Następnego dnia Iris wstała i zeszła na dół. Weszła do jadalni. Przestronne pomieszczenie, w którym jadano posiłki, o tej porze dnia było bardzo jasne. Była to zasługa wielu ogromnych okien. Na środku mieścił się długi stół, przy którym mogły siedzieć dwadzieścia dwie osoby. Cały wystrój wnętrza był w kolorze lawendowym. Na wszystkich komodach, w jadalni, stały kwiaty. Lawendy, które hrabina de Rosé tak uwielbiała. Całość dopełniał diamentowy kandelabr.
- Proszę, proszę - uśmiechnęła się hrabina - któż to wstał?
- Dzień dobry, hrabino. - Iris zakryła usta i cicho ziewnęła - Smacznego.
- Strasznie późno wstałaś, mam nadzieję, że chociaż się wyspałaś. Dobrze wiesz, że czeka nas pracowity dzień. - starsza spojrzała na nią tak, jakby oczekiwała wyjaśnień. Młodsza kiwnęła głową potwierdzająco i poprosiła kamerdynera o śniadanie. Hrabianka usiadła po lewej stronie hrabiny.
- Jakiś ciekawy sen?
- To co zawsze. Brakuje mi ich. Czasami zastanawiam się, kim byśmy byli, gdybyś nas wtedy nie przygarnęła. - pojedyncza łza spłynęła po policzku Iris. Szybko otarła oczy. - No cóż. Było minęło.
Obie zajęły się śniadaniem.

***

Hrabstwo de Rosé szczyciło się ogromnym szacunkiem i majątkiem. Piękne i eleganckie stroje, droga biżuteria i wielkie serce. To z czego najbardziej był znany ród de Rosé. W całym domu słychać było orkiestrę, która najpiękniejsze utwory w całym kraju.
Kiedy Iris tylko usłyszała takty jednej z najbardziej znanych sobie arii, zaczynała śpiewać. Cały parter wypełniony był jej głosem.
Tak było również i tym razem. Już miała zaczynać, gdy nagle obok niej pojawiła się hrabina.
- Iris, na górę. Zostało na prawdę mało czasu, a tobie jeszcze tyle do zrobienia. No już! - starsza popędziła hrabiankę, a ta o mało nie przewróciła się na schodach.

***

Jakiś czas później hrabina de Rosé nerwowo chodziła po korytarzu, zastanawiając się co jej podopieczna tak długo robi. Usłyszała kroki. Podniosła wzrok. Była zachwycona widokiem przyszłej hrabiny.
- Pani, powóz już czeka. - szambelan podszedł do pani domu.
- Już idziemy. Iris, pośpiesz się. To nie bajka, że masz na wszystko czas! Choć muszę przyznać, Catherine naprawdę dobrze się spisała pomagając ci. - pokojówka uśmiechnęła się szeroko. Pięknie wystrojona dziewczyna schodziła ze schodów najszybciej jak potrafiła, ale niestety za szybko. Potknęła się i prawie spadła ze schodów, ale złapał ją jeden ze służących. Babette przewróciła oczami. Gdy tylko Iris zeszła, szybko pognały do powozu.

***

Gdy tylko dojechały na miejsce, jako pierwsza wysiadła hrabina, a za nią hrabianka. Starsza odwróciła się.
- Tylko daj z siebie wszystko. Wiem, że się stresujesz, ale wszystko rób spokojnie i taktownie. Jeśli będzie działo się coś złego znajdź mnie i coś wymyślimy, dobrze?
- Tak, w porządku. - Iris wzięła głęboki wdech nosem i wypuściła powietrze spowrotem. Czuła, jakby jej brzuch miał za chwilę pęknąć.
Obie panie weszły do największego w Paryżu budynku, jakim był pałac cesarski. Następnie wkroczyły do sali balowej, gdzie były już tłumy gości.

HrabinaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz