Rozdział VI

179 15 2
                                    


    Gdy Katherine, Kai oraz Elizabeth przekroczyli próg rezydencji, oczy każdego były zwrócone w ich stronę. Po chwili obok nich zjawił się Kol, który ucałował obie kobiety w dłoń, po czym z szerokim uśmiechem, zaoferował swoje ramię Elizabeth, która z chęcią je przyjęła. Dziewczyna ruszyła za Pierwotnym w stronę stojących nieopodal, Elijah'y i Rebekah. Mężczyzna również ucałował dłoń panny McHale, po czym podał jej kieliszek z szampanem. Dziewczyna gestem dłoni, zawołała swoich przyjaciół, którzy chętnie do nich dołączyli. Elizabeth czuła na sobie czyjś wzrok. Doskonale wiedziała czyj, tego uczucia nie mogła pomylić z niczym innym. Odwróciła głowę i napotkała spojrzenie Klausa, który stał z Caroline. Dziewczyna coś do niego mówiła, ale był on skupiony wyłącznie na czarnowłosej. Dziewczyna posłał mu delikatny uśmiech, po czym wróciła do rozmowy ze swoimi przyjaciółmi.

— Wybaczcie, ale za chwilę oficjalne rozpoczęcie balu. Musimy was przeprosić. — powiedział Elijah, posyłając uśmiech do trójki osób i wraz ze swoim rodzeństwem udał się na schody, aby móc wygłosić przemówienie.

Czarnowłosa wraz ze swoimi przyjaciółmi, wzięła kieliszek z szampanem i odwróciła się w stronę schodów, na których pojawiła się już cała rodzina Mikaelson. Dziewczyna wymieniła się spojrzeniem z Kolem i posłała mu szeroki uśmiech, na co chłopak odpowiedział tym samym.

— Dziękujemy wszystkim serdecznie za przybycie. Nasza rodzina, po latach w końcu jest w całości, z czego jestem niewiarygodnie szczęśliwy. Zapewne, niektórzy z was już wiedzą, że tradycją na balu Mikaelsonów, jest taniec, rozpoczynający całą uroczystość. Jest nim walc, Zapraszam wszystkich do zabawy. — zakończył Elijah, wznosząc kieliszek, co zrobiła również cała sala. Po chwili obok Elizabeth pojawił się Kol, który zaproponował jej taniec. Dziewczyna chętnie się zgodziła i dała poprowadzić na oddzielną salę.

Gdy rozpoczęły się pierwsze dźwięki, goście zaczęli tańczyć. Pary wirowały na parkiecie. Każdy doskonale znał kroki, gdyż walc był bardzo popularnym tańcem towarzyskim. Gdy przyszła zamiana partnerów, Elizabeth wiedziała, że gorzej trafić nie mogła.

— Pięknie wyglądasz. — skomplementował mężczyzna, na co kobieta odpowiedziała mu delikatnym uśmiechem.

— Ty również niczego sobie, lubię Cię w tej wersji. — powiedziała kobieta, opuszczając wzrok, pod natrętnym spojrzeniem jej partnera.

— Uwielbiam, gdy się rumienisz. — mruknął jej do ucha, na co kobieta oblała się jeszcze większym rumieńcem. Hybryda zaśmiał się, widząc, jaki dalej ma wpływ na uczucia Elizabeth. Dziewczyna, w końcu podniosła głowę i spojrzała mu w oczy. Zatraciła się w nich, tak jak kiedyś. Znów poczuła się jak osiemset lat temu, gdy była po uszy zakochana w hybrydzie. Wiedziała, że nie może sobie na to pozwolić, więc po chwili, wyswobodziła się z uścisku Klausa i ruszyła na górę.

   Dziewczyna wychodząc z łazienki usłyszała odgłosy walki. Ruszyła w kierunku, z którego dobiegał hałas. Otworzyła drzwi od pokoju na końcu korytarza i niewiele myśląc, rzuciła zaklęcie na Caroline, która próbowała ugryźć Kaia. Mężczyzna posłał jej szeroki, pełen wdzięczności uśmiech, po czym skierował swoje spojrzenie, na matkę rodzeństwa Mikaelson. Kobieta spojrzała na Elizabeth, z szokiem wymalowanym na twarzy.

— Czym ty jesteś? — zapytała przerażona.

— Oh, ja jestem tylko trybrydą. — odpowiedziała czarnowłosa, jakby to była najbardziej normalna rzecz na świecie. — A ty zadarłaś nie z tymi osobami, co trzeba. — dodała, ukazując swoje kły i żółte oczy.

— To niemożliwe. Kto Cię stworzył? Jesteś jeszcze większym wybrykiem natury, niż mój syn.

— To zabolało. — powiedziała Elizabeth, udając urażoną i teatralnie łapiąc się za serce.

   Dopiero po chwili Elizabeth zobaczyła, leżącą na ziemi Katherine, chciała do niej podbiec, ale Esther ubiegła ją, znikając wraz z jej przyjaciółką i Caroline Forbes z posiadłości Mikaelson.

— Zabiję ją. — powiedziała, patrząc na Kaia, który już zapewne planował odbicie brązowowłosej.

— A ja chętnie Ci w tym pomogę. — powiedział chłopak, odwracając twarz w stronę swojej przyjaciółki.

   Po chwili w pokoju pojawili się, bracia Salvatore, rodzeństwo Mikaelson oraz Elena z Bonnie. Zaczęli zadawać mnóstwo pytań, ale Elizabeth zbyła ich machnięciem ręki i wraz z Kaiem, ruszyła do drzwi. Teraz musieli odnaleźć Katherine, to było ich priorytetem, a następnie zabiją Esther, która właśnie sama wykopała sobie grób, porywając ich przyjaciółkę. 

Lost GameOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz