Prolog

407 14 0
                                    

-Diana pośpiesz się!-usłyszałam krzyk mojej ciotki z dołu. Szybko zbiegłam i zastałam już wszystkich. Draco mruknął coś o tym że nie szanuje jego jakże cennego czasu, a ciocia spojrzała karcącym spojrzeniem na moją krwiścieczerwoną spódniczkę, odpięte dwa guziki koszuli u góry i roztrzepane włosy. Chwilę po tym byliśmy już na peronie 9 i ¾. Widok lokomotywy i tylu osób żegnających się z rodzinami ucieszył mnie ogromnie. W końcu od tych dwóch miesięcy wyrwę się z domu bez nadzoru mojej kuzynki.

Gdzieś w tłumie zobaczyłam blond włosy mojej przyjaciółki Heather. Chciałam już do niej biec, ale powstrzymał mnie delikatny uścisk na ramieniu. Gdy się obejrzałam zobaczyłam moją ciocię syknęłam cicho, bo dotknęła mojej nowej rany, która jeszcze się nie zdążyła zagoić. Najwidoczniej miała mi wygłosić tą mowę co zawsze przed rokiem szkolnym, jednak nie zobaczyłam za nią wujka Lucjusza co przyjęłam z lekką ulgą. Po pięciu latach już sobie odpuścił.

-Uważaj na siebie i nie chcemy z Lucjuszem dostawać tyle listów o twoim nagannym zachowaniu.

-Ale ciociu ja jestem bardzo grzeczna, nawet nie wiesz jak.-ciotka jak gdyby nie usłyszała moich słów i mówiła dalej:

-Masz się dobrze uczyć w końcu w tym roku sumy-w tym momencie doszedł do nas wujek.-Może przyjedziesz chociaż raz, na święta spędzilibyśmy je całą rodziną.

-Nie sądzę, aby był to dobry pomysł-powiedziałam.

-Pamiętaj, że jak masz jakiś problem to możesz do nas przyjść.

-Naprawdę?-mruknął Lucjusz.

-To może ja już będę iść, żeby znaleźć Heather.

Ostatni raz na mnie spojrzała i już puściła wolno. Szybko przemknęłam poprzez tłum ludzi niektórych naprawdę mocno przepychając przez co się przewrócili. Rzuciłam szybkie przeprosiny i wleciałam jak churagan do przedziału gdzie ujrzałam moją przyjaciółkę wpatrującą się w okno. Ta jakby obudziła się z transu i spojrzała na mnie z uśmiechem.

-Mam Ci tyle do opowiedzenia- powiedziała spokojnie, lecz gdy spojrzała na moją rękę dopowiedziała- ale ty mi najpierw opowiesz co Ci stało się w rękę.

Przecież tym razem nie uwierzy mi już że mój brat mnie ugryzł w końcu go poznała i widziała jaki jest on spokojny. Musiałam szybko wymyślić jakąś wymówkę, aby się nie połapała, że kłamię.

-Pomagałam przy roślinach w ogrodzie i przecięłam się o jakąś gałąź.

-To ty cokolwiek umiesz zrobić z roślinami? W końcu kiedyś ususzyłaś kaktusa i nie poradziłaś sobie z przesadzeniem mandragory.

-Ależ nie robiłam tego sama, a chciałam jakoś pomóc zamiast siedzieć całymi dniami w książkach.

-Ty umiesz czytać?-spojrzała na mnie ze zdziwieniem-Uznajmy że Ci wierzę, ale w tym roku Ci nie odpuszczę, dowiem się dlaczego znikasz co miesiąc, bo oby dwie wiemy, że nie wyjeżdżasz nagle z powodu choroby.

-Jak było na wakacjach?-rozmowa kręciła się przy przyziemnych sprawach aż nadszedł temat, którego chciałam uniknąć.

-Twoja mama się coś odzywała?- jasne, że tak ale nie do mnie-dopowiedziałam w myślach.

-Nie i myślę, że tak jest lepiej możemy nie zaczynać tego tematu-Heather tylko kiwnęła mi głową w potwierdzeniu.- Nie uważasz, że dawno nie widziałyśmy Weasleyów.

-O którego Ci teraz chodzi?-spojrzała na mnie z lekkim strachem.

-Głównie o bliźniaków, ale Percy na zawsze ma szczególe miejsce w moim kruchym serduszku, nigdy nie zapomnę jego i wlepionych mi stu piętnasu szlabanów na czwartym roku-otarłam niewidzialną łze wzruszenia.

-To ty umiesz do tylu liczyć?

-Jak widać, ty jeszcze we mnie wątpisz?-spytałam z udawanym smutkiem.

-Jak widać- mówiła to z tak poważnym wyrazem twarzy, że gdybym jej nie znała byłabym pewna, że mówi serio. Po chwili wybuchłyśmy niekontrolowanym śmiechem. Po jakichś piętnastu minutach w końcu się opanowałyśmy.

-Idziemy się przejść, może przy okazji ich znajdziemy.

-Pewnie.

Biegłyśmy przez pociąg ścigając się aż do momentu jego gwałtownego zatrzymania i zgaszenia światła. Spojrzałyśmy zdziwione i postanowiłyśmy wejść do jednego z przedziałów. Tak na wypadek jakby ktoś miał nas zaatakować.

Delikatnie rozsunęłam drzwi jednego i zajrzałam.

-Kto tam?-zapytał jakiś wysoki mężczyzna co wywnioskowałam po jego posturze. Był dosyć wysoki, ale głos do niego nie pasował. Szepnęłam lumos i ujrzałam bliźniaków z Lee w dość dziwnej pozycji. Heather jakby znikąd wyciągnęła swój aparat i zrobiła temu zdjęcie. Coś na korytarzu się poruszyło więc weszłyśmy głębiej.

-Możemy chwilę tu zostać? Dopóki pociąg nie ruszy?

-Panienki się boją?-zaczął jeden.

-Może jeszcze za rączkę potrzymać?-prychnęłam tylko na ich zachowanie, większych idiotów to ja na roku już dostać nie mogłam?

-No weź mała nie obrażaj się już na początku roku.

-Mała to jest twoja pała.

-A co, widziałaś?

-Chciałbyś- coś, a raczej ktoś przerwał nam naszą wymianę zdań. Do przedziału wleciał nie kto inny jak mój "ukochany" kuzyn Draco.

-Tam na końcu było takie czarne coś iii...-zaczął się jąkać, naprawdę dlaczego my jesteśmy spokrewnieni, wygląda jakby miał się zesikać z strachu, a bliźniacy ze śmiechu. Heather coś mówiła, ale i tak nikt jej nie słuchał

-Draco-powiedziałam stanowczo- opanuj się- w tym momencie zaczęły zapalać się światła i pociąg ruszył, a ja dla bezpieczeństwa wyprowadziłam go z przedziału- oddychaj i zjedz może coś na wzmocnienie, czekolada powinna Ci pomóc, dodaje energii, w każdym razie mi- wyciągnęłam z kieszeni moją ostatnią czekoladową żabę i mu podałam.

-Proszę nie mów nic Delli- spojrzał na mnie z błaganiem w oczach, nie chciał być uznany za tchórza to proste, po części go rozumiem.

-Nie powiem- uśmiechnął się i odwrócił, odprowadziłam go wzrokiem do jego wagonu.

-------
869 słów

Mój pierwszy ff więc może być momentami źle

Jakby się pojawiały błędy to proszę poprawiać, pozdrawiam

Wilkołak też ma serce | córka Syriusza BlackaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz