V

135 9 2
                                    

Wróciłam zmęczona do dormitorium dziwiąc się lekko, że nigdzie po drodze nie spotkałam Heather, ale może po prostu została chwilę dłużej z Cedrikiem co jest w sumie wytłumaczalne w końcu są razem.

Pokój był praktycznie pusty, bo poza Alicją nikogo tu nie było. Wyjątkowo postanowiłam się odezwać:

-Nie ma z tobą Johnson?- nawet nie czekając na jej odpowiedź zapytałam też o coś innego- Widziałaś może gdzieś Heather?

-Widziałam ją jak biegła przez korytarz przed ucztą, a Angelina to nie twoja sprawa- była wkurzona, pytanie na co, ona z jej przyjaciółką dosyć często się kłóciły i zwykle niezbyt mnie to interesowało, ale czułam, że to może mieć jakiś związek z moją przyjaciółką. Musiałam ją znaleźć.

-Gdzie dokładnie widziałaś Heather?-dopytałam i oczekiwałam, bo cieprliwości to ja nigdy nie miałam.

-Niedaleko łazienki jęczącej Marty- odpowiedziała jakby od niechcenia, ale ewidentnie coś ją trapiło, a ja to olałam, bo w końcu nie mój interes.

Krzyknęłam szybkie dzięki i wyleciałam jak burza z dormitorium, a potem pokoju wspólnego. Szybko dotarłam do łazienki i usłyszałam dźwięk płaczu co jakoś nikogo nie dziwi w końcu jest tam jęcząca Marta, a ona ciągle prawie ryczy. Chwilę jeszcze stałam przy drzwiach lekko się wachając aż delikatnie otwarłam drzwi. W środku zastałam siedzące Wright i Johnson na podłodze. Stykały się ramieniami, a Heather miała rozmazany makijaż i czerwone oczy od płaczu, jednak na jej ustach gościł lekki uśmiech. Byłam bardzo ciekawa powodu płaczu. Angelina wstała lekko się śmiejąc i podała rękę blondynce, ona bez wachania ją przyjęła. Zaczęły już się kierować do drzwi, ale wtedy zauważyły mnie. Poczułam się jak intruz stojąc tak przy drzwiach nie mogąc się poruszyć oglądając to. Brunetka szybko wyszła zostawiając nas same.

Szybko jednak oprzytomniałam patrząc na nią zmartwiona. Szybko do niej podeszłam i przytuliłam jej zgrabne ciało delikatnie, aby nie zrobić jej krzywdy. Wyglądała jak taka mała delikatna laleczka, zupełnie bezbronna. Chwyciłam delikatnie jej podbródek i podniosłam go po to aby spojrzała mi w oczy. Teraz już była spokojna, ale widziałam lekki stres w jej oczach jakby bała mi się coś powiedzieć.

-Co się stało?-szepnęłam bojąc się, że gdy tylko coś powiem to wszystko runie, a ona znowu się rozklei. Warga jej lekko zadrżała, a w jej oczach zebrały się łzy. Nie chciałam, aby płakała.

-Cedrik ze mną zerwał- szepnęła tak jakby zaraz miała stracić głos po czym kontynuowała-pokłóciliśmy się o jakąś pierdołe, ja go zwyzywałam, a on ze mną zerwał.

Załkała lekko i ukryła twarz wbijając ją w moje ramie mocząc mi koszulkę. Delikatnie gładziłam ją po plecach. Nie wiedziałam co mam powiedzieć, wydawali się parą idealną. Jasne wiedziałam, że czasem się kłócą, ale nie myślałam, że dojdzie do zerwania.

-Myślałaś, żeby z nim może potem porozmawiać na spokojnie, kiedy emocje już opadną -zasugerowałam.

-Nie będę go błagać o to, aby do mnie wrócił! Wyraził się jasno co do tego, że nie chce mieć ze mną nic wspólnego. Ja zresztą tak samo- lekko wybuchła, ale ją w jakimś stopniu rozumiałam.

Kiedy blondynka już się uspokoiła i przemyła twarz wodą, wyszłyśmy i skierowałyśmy się do wieży gryffindoru. Naszczęście na nikogo się nie natknęłyśmy.

Nie pytałam o Johnson, bo kompletnie wyleciało mi to z głowy. Przez dwa dni Heather miała doła i się prawie wogle nie uśmiechała. Później wszystko wróciło w miarę do normalności, natomiast ona uśmiechała się cały czas.

Starałam się być dobrą przyjaciółką i jej nie zawieść. Moja przyjaciółka zaczęła się zmieniać, ale jakoś mi to nie przeszkadzało. Zaczęła się malować, bardziej zwracała uwagę na swój ubiór, a zamiast siedzieć większość czasu w bibliotece spędzała go z nami. Każdy był szczęśliwy.

Szłyśmy właśnie przez błonia nad jezioro, aby chwilę mimo zimna nad nim spędzić. Później mieli do nas dołączyć jeszcze bliźniacy z Angeliną, bo George i Fred wpadli na wspaniały pomysł, że musimy się w końcu jakoś zaakceptować skoro ona jest w związku z Georgem. Nie cieszyłam się jakoś na to spotkanie. W końcu unikamy się jak możemy, a mamy razem dormitorium.

-Hejka Diana możemy pogadać?- zawołał Will (ten krukon z którym ostatnio byłam w grupie na eliksirach). Jego blond włosy rozwiały się na wietrze przez co wyglądał całkiem uroczo. Spojrzałam na Heather z niemym pytaniem, bo nie chciałam zostawiać jej samej. Ona tylko pokiwała i szepnęła do mnie Będę czekać nad jeziorem i odeszła w tamtym kierunku dając nam trochę prywatności.

-Jasne, co chcesz?-spytałam lekko nieuprzejmie odwracając wzrok od idącej powoli blondynki.

-No, bo wiesz mam lekki problem z transmutacją, a ty jesteś najlepsza z naszego roku. Więc może byś mi pomogła?- był zdecydowanie zawstydzony swoim wyznaniem, a mnie zamurowało jego pytanie. Oczywiście to mi schlebiało i to mocno.

-Po pierwsze to nie ja jestem najlepsza a Heather, ale mogę ci pomóc. Pasuje ci jutro?- on wyraźnie zdziwiony tylko pokiwał głową na tak, na co się uśmiechnęłam.-W takim razie jutro po lekcjach w bibliotece. Do zobaczenia jutro Will.

Zostawiłam go tam w lekkim osłupieniu, a on ewidentnie gdzieś odpłynął. Wyglądał tak niewinnie, niegroźnie mimo że miał prawie dwa metry. Pierdolony wielkolud.

Nad jeziorem bliźniacy z dziewczynami prowadzili już jakąś rozmowe, ale Fred wyglądał na troche wkurzonego i słabo to ukrywał. George stał przytulony do Angeliny i widać było, że jest szczęśliwy. Heather rozmawiała sobie z nimi uśmiechnięta, a Fred stał z boku milcząc.

-Kto to był?-spytał niby obojętnie Fred patrząc na mnie tak intensywnie, że czułam jak wypala dziury w moim ciele. Trójka naszych towarzyszy nagle zamilkła, a wokół nas zapadła cisza i było słychać tylko szum jeziora i poruszania drzew tak jakby ktokolwiek bał się odezwać.

-Nikt ważny- rzuciłam lekko chcąc, aby sobie odpuścił.

-To czemu się tak do niego uśmiechałaś?

-Niby jak?- spytałam naiwnie licząc na odpowiedź dla odstresowania chodząc od jednego do drugiego drzewa i z powrotem.- Ach więc o to ci chodzi-szepnęłam z fascynacją zatrzymując się.- Jesteś zazdrosny.

-Dlaczego tak uważasz, miałbym być zazdrosny o kogoś takiego jak ty- zabolało, mocno. Do niego chyba dosyć szybko dotarło to co powiedział, bo wyraz jego twarzy natychmiast złagodniał i już chciał coś powiedzieć, ale nie pozwoliłam mu dojść do słowa.

-Rozumiem, nie musisz przepraszać, nie powiedziałeś nic złego. Tylko ja się pomyliłam z tym, że jesteś zazdrosny.- odwróciłam wzrok od jego czekoladowych oczu w których topiłam się za każdym razem kiedy w nie patrzyłam. Jednak szybko otrząsnęłam się z tego przyjemnego otępienia przybrałam lekki uśmiech i zwróciłam się do reszty- przepraszam was, ale muszę jeszcze coś załatwić. Szkoda mi Angelino, że nie udało nam się dojść do porozumienia które tu miało zajść, ale na razie nie widzę w nim sensu.

Oni nie patrząc mi w oczy tylko pokiwali głowami. Nie zrozumcie mnie źle, chciałam chociaż trochę dogadać się z Johnson dla George'a, ale na razie muszę przemyśleć to co powiedział mi Fred.

Pierwsze pytanie które w ogóle sobie zadałam to: czemu mi zależy, aby on był zazdrosny?

Heather miała racje, ja i ten wnerwiający mnie czasami rudzielec byliśmy czymś więcej niż przyjaciółmi, ale żaden z nas nie chciał tego przyznać, potwierdzić bądź faktycznie zaprzeczyć. Nasza relacja opierająca się na przytulaniu, zakładaniu się o wszystko, spaniu na jednym łóżku w dziwnych pozycjach i wszystkich innych rzeczach które robiliśmy razem. Czy gdyby któreś z nas zrobiło ten jeszcze jeden krok do przodu to skończylibyśmy z zupełnie innym zakończeniem, prawdopodobnie tak, ale tego już nigdy się chyba nie dowiemy, bo strach przed zmienieniem w jakiś sposób naszej relacji był zbyt wielki w końcu mieliśmy tyle do stracenia gdyby nam nie wyszło.

___________
1225 słów

Wilkołak też ma serce | córka Syriusza BlackaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz