2

125 11 14
                                    

Cordelia pisała do niego listy. Mnóstwo listów. Na żaden jednak nie odpowiedział.

Siedziała przy biurku na poddaszu każdej nocy, każdego kolejnego dnia miesiąca i przelewała swoje myśli na papier, by wczesnym rankiem złożyć kartkę równo w połowie i włożyć ją do przygotowanej wcześniej koperty. Koperty, na której w prawym górnym rogu rysowała za każdym razem czerwone serduszko. Serduszko, które każdej nocy, każdego kolejnego dnia miesiąca widziało jej łzy.

Był październik. Zimno i ciemno już za oknem. Pisała list. Kolejny list do niego. W pewnym momencie do jej uszu dobiegło ciche pukanie, a już po chwili w progu pokoju stanęła starsza siostra Cordelii, Kianna.

— Cordelia? Nie śpisz?

Łzy na jej policzkach zdążyły wyschnąć, ale miała zaczerwienione oczy, więc odwróciła wzrok i pokręciła głową.

— Powinnaś się położyć, jest już późno.

Podeszła do niej z westchnięciem i pochyliła się, obejmując ją ramieniem. Pozwalała jej pisać listy, bo dzięki temu Cordelia czuła się lepiej. Ale nie zmieniało to faktu, że się o nią martwiła.

— Myślisz, że... — wyszeptała drżącym głosem Cordelia. Obie wpatrywały się w kartkę papieru i leżącą obok kopertę. — Myślisz, że on kiedyś wróci?

Cordelia nie spodziewała się żadnej odpowiedzi. Bo Kianna nie wiedziała. Nikt tego nie wiedział.

— Zostawisz mnie teraz samą? — poprosiła cicho.

Kianna skinęła głową i przytuliła ją krótko, żegnając się uśmiechem. Zawahała się przy drzwiach, ale uszanowała prośbę siostry i wyszła.

Cordelia wróciła do pisania listu. W jej oczach znów pojawiły się łzy, ale nie przerwała tej czynności, nawet, gdy słone krople rozmyły kilka liter.

Podpisała się i złożyła kartkę papieru wpół. Otworzyła kopertę i wsunęła list do środka, zaklejając ją, jak zakleja się złamane serce. Ujęła w dłoń czerwoną kredkę i już po chwili w prawym górnym rogu znajdowało się małe serduszko. Przez cały ten czas płakała.

Cordelia kochała go, choć wtedy, kiedy go poznała, nie wiedziała jeszcze, czym jest miłość. On sprawił, że w jej płucach wyrosły krwistoczerwone róże, takie, jakimi obdarowywał ją kiedyś przy każdym spotkaniu. I chociaż były naprawdę piękne, nie mogła oddychać.

List wylądował w pudełku przewiązanym czerwoną wstążką. Dołączył do innych listów, które pisała. Nie odpisał na żaden, bo żadnego nie wysłała.

Cordelia kochała go, więc pozwoliła mu odejść.

egoiści ~ one shots ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz