Starał utrzymać przytomność i spróbować się podnieść, ale po chwili widział tylko ciemność.
***
- Peter?
- Peter słyszysz nas?
Brązowooki otworzył oczy z trudem, rozglądając się stwierdził że jest w MedBay. Przypominając sobie ostatnie wydarzenia, poderwał się do pozycji pionowej czego od razu pożałował gdy zaczęły go boleć plecy.
- Ugh... - jęknął i położył się z powrotem.
- Nie wstawaj jeszcze, jesteś dość poobijany. - usłyszał jak jego ojciec do niego szepcze.
- Co się stało? - spytał cichym głosem Peter.
- Jaskinia się zawaliła, co ostatecznie wyszło nam na dobre bo potwór zginął, a jego ciało jest w bezpiecznym miejscu. Na szczęście wyszedłeś z tego tylko ze złamaną ręką i kilkoma siniakami. - odpowiedziała Mary, która stała przy oknie po drugiej stronie pokoju.
- Co z Tonym? - spytał po chwili Peter, cichym głosem.
Jak się okazało jego rodzice nie za chętnie chcieli o nim rozmawiać i od razu zmieniali temat. Jedyne czego Peter się dowiedział to to że jego mentor żyje.
***
Kilka godzin po tym jak jego rodzice poszli do swojego pokoju spać. Peter nie mógł usnąć, myśląc o jego kłótni z Tonym.
- Friday?
- Tak?
- Jak się czuje Tony? - spytał, bojąc się odpowiedzi.
- Szef jest w śpiączce, Peter. - odpowiedziała smutno - Nie wiemy kiedy się wybudzi.
- On uratował ci życie, Peter. - dodała po chwili.
Młody chłopak zachłysnął się powietrzem myśląc w jakim stanie jest jego pseudo-ojciec. Nawet nie zauważył kiedy zaczął płakać, aż w końcu usnął.
Rano, gdy tylko się obudził, Mary siedziała obok niego ze świeżym śniadaniem i propozycją.
- Razem z twoim ojcem zastanawialiśmy się... Czy nie chciałbyś wrócić z nami do domu? - spytała z nadzieją - Na czas nieokreślony, myślimy że tak będzie lepiej i szybciej wrócisz do zdrowia w spokojnym domu, a nie zatłoczonej wieży. Co ty na to, kochanie?
Peter przez pierwsze sekundy był zły na siebie że w ogóle to rozważał, ale myśl o tym że będzie musiał tu czekać i martwią się każdego dnia że Tony się nie obudzi była zbyt przytłaczająca. Więc po chwili odpowiedział:
- Dobra.
***
Tony wybudził się dokładnie miesiąc później. Jego pierwsze myśli sprowadzały się do Petera i czy czy nic mu nie jest. Ale mówienie okazało się nie takie łatwe po tak długim czasie nieużywania głosu.
- Leż spokojnie stary, nieźle oberwałeś. - usłyszał jak mówi do niego Rhodey.
- Gdzie jest Peter?
Rhodey spojrzał na niego z opuszczonymi ramionami.
- Wyjechał.
Tony spojrzał na niego jak by był obcy. - Co to ma znaczyć wyjechał?
Mężczyzna spojrzał na niego z poczuciem winy. - Rodzice zabrali go do domu, stary...
Po tych słowach Tony miał wrażenie że jego świat się wali. Jego koszmar się spełnił i jedna z najważniejszych mu osób została mu odebrana. Dopiero po chwili zauważył że ciężko mu się oddycha.

CZYTASZ
Welcome back, Peter
FanfictionWszystko zacznie się od Dnia Rodziców, na którym Peter (jak co roku) jest sam. Zanudzający nauczyciele, Flash i inne dręczące dzieciaki były jego codziennością. Tak samo jak weekendy w Wieży Avengers. Czy coś się może zmienić w ten weekend? *** - Ch...