🕷 Rozdział 2 🕷

4.7K 240 122
                                    

- ... Panie Stark?

- Pete? Co tam?

Peter nie miał pojęcia co mu odpowiedzieć. Czuł jak w gardle narasta mu gula utrudniająca mówienie.

- Jesteś w wieży? - wypalił, jednak skarcił się wewnętrznie za to jak słabo zabrzmiał jego głos.

- Tak, w laboratorium. A ty czemu nie jesteś w szkole? - spytał.

Miał mu powiedzieć prawdę?

Powiedzieć swojemu idolowi od dziecka, że płakał z powodu jego szkolnego tyrana? O tym że spanikował na przypomnienie o jego zmarłej rodzinie? Nie. Absolutnie nie.

Nie zawracaj mu głowy, Parker.

- Mamy dzień wolny... I widziałem co napisałeś, mogę przyjść teraz. - powiedział niepewnie.

- Jasne, Happy przyjedzie po ciebie. Szykuj się.

Rozłączył się, bez pożegnania, gdy tylko usłyszał dziwny ton Tony'ego. Czy był na niego zły? Może zirytowany?

***

Gdy Peter był już na miejscu. Szedł szybkim krokiem przez główny korytarz, myśląc o tym jak inni mogą zareagować, widząc jego czerwone i spuchnięte oczy. Chodziaż... Nie zaszkodzi zostać parę godzin w swoim pokoju, pod pretekstem pracy domowej.

Wsiadł do prywatnej windy i pojechał na wspólne piętro. Gdy tylko winda się otworzyła, po cichu kierował się w stronę swojego pokoju.

- Cześć dzieciaku! - zawołał podekscytowany Tony, powodując że Peter zastygł w miejscu. - Dokąd idziesz? - wolno, młodszy chłopak odwraca się, nie podnosząc głowy.

- Po prostu idę do pokoju by odrobić lekcje? - mamrocze, obracając się na piętach i idąc korytarzem. Idzie trochę szybciej, gdy słyszy za sobą kroki Tony'ego.

- Pete, co ty...? - Głos Tony'ego urywa się, gdy Peter zatrzaskuje drzwi od swojego pokoju. - Peter? Wiesz że mogę nadal wejść za pomocą Friday, prawda? - spytał szorstko.

- Wiem...- powiedział powoli - Ale naprawdę muszę iść do łazienki, zejdę za chwilę do lab, ok?

Stark westchnął głęboko i przeciągle. - Dobra, masz 15 minut, capisci? - w odpowiedzi uzyskał tylko ciche szemranie, więc udał się w stronę laboratorium, mamrocząc coś pod nosem o dzisiejszych nastolatkach. 

***

Tony siedząc na swoim krześle laboratoryjnym już dłuższy czas, nagle przypomniał sobie o dziecku, które zostawił w swoim pokoju.

- Friday? - zawołał swoją AI.

- Tak, szefie?

- Ile czasu już tu jestem?

- 2 godziny, 46 minuty i 19 sekund.

Przeklinając pod nosem, odepchnął się od stołu roboczego i pojechał windą na górę.

Dziecko miało zejść do niego niecałe 3 godziny temu. A jeśli coś mu się stało?  Pomyślał Tony, idąc szybciej. Gdy już dotarł na miejsce, wszedł do pokoju nawet nie pukając i rozglądając się po przyciemnionym pokoju.

Po chwili zauważył małą kulkę zwiniętą pod pościelą. Widział wyraźne ruchy, więc usiadł delikatnie na łóżku, uważając by nie spocząć na jakiejś części jego podopiecznego. 

- Spidey? - spytał i potrząsnął delikatnie jego ramieniem.

Ciche podciągnięcie nosem, a później. - Hmm?

- Wszystko okej? - Tony uderzył się w środku. Oczywiście że nie jest okej, jego dziecko leżało zwinięte pod kołdrą przez parę godzin, wyraźnie puszczając parę łez, a on pytał czy jest ok? 

Naprawdę nie miał pojęcia jak zająć się dzieckiem, a tym bardziej nastolatkiem. Był to jeden z powodów dlaczego nie miał dzieci z Pepper. 

Wstał z łóżka, kierując się w stronę kuchni. Niezapomniane wspomnienie, gdy jego matka dawała mu gorącą czekoladę po kłótni z ojcem, która zawsze sprawiała że poczuł się choć trochę lepiej.

Przygotował więc dwa kubki ze świeżą czekoladą, wrzucił kilka pianek i wrócił na górę.

- Proszę, dzieciaku. - mówi Tony siadając obok Petera, zmuszając go do siedzenia i obejmując go ramieniem. Peter wtula się w bok mężczyzny, chwytając kubek z ręki mężczyzny i pijąc prawie połowę od razu.

Przez chwilę panuje między nimi komfortowa cisza. Potem Peter opiera głowę na ramieniu Tony'ego, a on opiera policzek na głowie Petera. 

- Chcesz o tym porozmawiać? - pyta po kilku minutach.

- Po prostu miałem ciężki dzień, panie Stark. - Tony ściska ramiona Petera jako zachętę do dalszego mówienia. - Jestem pewien, że zawaliłem mój test z angielskiego i przez cały dzień bolała mnie głowa bo zapomniałem zjeść śniadania... - mówi cicho, wtulając się bardziej w swojego mentora. - A kiedy Flash musiał dać jakiś komentarz o moich rodzicach... - głos mu się trochę załamał na wspomnienie - ... uciekłem ze szkoły.

Wtedy spojrzał do góry w oczy starszego mężczyzny, trochę się od niego odsuwając.

- Przykro mi że was zawiodłem.

Skończone 26.11.2019

710 słów

Welcome back, PeterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz