- ... Panie Stark?
- Pete? Co tam?
Peter nie miał pojęcia co mu odpowiedzieć. Czuł jak w gardle narasta mu gula utrudniająca mówienie.
- Jesteś w wieży? - wypalił, jednak skarcił się wewnętrznie za to jak słabo zabrzmiał jego głos.
- Tak, w laboratorium. A ty czemu nie jesteś w szkole? - spytał.
Miał mu powiedzieć prawdę?
Powiedzieć swojemu idolowi od dziecka, że płakał z powodu jego szkolnego tyrana? O tym że spanikował na przypomnienie o jego zmarłej rodzinie? Nie. Absolutnie nie.
Nie zawracaj mu głowy, Parker.
- Mamy dzień wolny... I widziałem co napisałeś, mogę przyjść teraz. - powiedział niepewnie.
- Jasne, Happy przyjedzie po ciebie. Szykuj się.
Rozłączył się, bez pożegnania, gdy tylko usłyszał dziwny ton Tony'ego. Czy był na niego zły? Może zirytowany?
***
Gdy Peter był już na miejscu. Szedł szybkim krokiem przez główny korytarz, myśląc o tym jak inni mogą zareagować, widząc jego czerwone i spuchnięte oczy. Chodziaż... Nie zaszkodzi zostać parę godzin w swoim pokoju, pod pretekstem pracy domowej.
Wsiadł do prywatnej windy i pojechał na wspólne piętro. Gdy tylko winda się otworzyła, po cichu kierował się w stronę swojego pokoju.
- Cześć dzieciaku! - zawołał podekscytowany Tony, powodując że Peter zastygł w miejscu. - Dokąd idziesz? - wolno, młodszy chłopak odwraca się, nie podnosząc głowy.
- Po prostu idę do pokoju by odrobić lekcje? - mamrocze, obracając się na piętach i idąc korytarzem. Idzie trochę szybciej, gdy słyszy za sobą kroki Tony'ego.
- Pete, co ty...? - Głos Tony'ego urywa się, gdy Peter zatrzaskuje drzwi od swojego pokoju. - Peter? Wiesz że mogę nadal wejść za pomocą Friday, prawda? - spytał szorstko.
- Wiem...- powiedział powoli - Ale naprawdę muszę iść do łazienki, zejdę za chwilę do lab, ok?
Stark westchnął głęboko i przeciągle. - Dobra, masz 15 minut, capisci? - w odpowiedzi uzyskał tylko ciche szemranie, więc udał się w stronę laboratorium, mamrocząc coś pod nosem o dzisiejszych nastolatkach.
***
Tony siedząc na swoim krześle laboratoryjnym już dłuższy czas, nagle przypomniał sobie o dziecku, które zostawił w swoim pokoju.
- Friday? - zawołał swoją AI.
- Tak, szefie?
- Ile czasu już tu jestem?
- 2 godziny, 46 minuty i 19 sekund.
Przeklinając pod nosem, odepchnął się od stołu roboczego i pojechał windą na górę.
Dziecko miało zejść do niego niecałe 3 godziny temu. A jeśli coś mu się stało? Pomyślał Tony, idąc szybciej. Gdy już dotarł na miejsce, wszedł do pokoju nawet nie pukając i rozglądając się po przyciemnionym pokoju.
Po chwili zauważył małą kulkę zwiniętą pod pościelą. Widział wyraźne ruchy, więc usiadł delikatnie na łóżku, uważając by nie spocząć na jakiejś części jego podopiecznego.
- Spidey? - spytał i potrząsnął delikatnie jego ramieniem.
Ciche podciągnięcie nosem, a później. - Hmm?
- Wszystko okej? - Tony uderzył się w środku. Oczywiście że nie jest okej, jego dziecko leżało zwinięte pod kołdrą przez parę godzin, wyraźnie puszczając parę łez, a on pytał czy jest ok?
Naprawdę nie miał pojęcia jak zająć się dzieckiem, a tym bardziej nastolatkiem. Był to jeden z powodów dlaczego nie miał dzieci z Pepper.
Wstał z łóżka, kierując się w stronę kuchni. Niezapomniane wspomnienie, gdy jego matka dawała mu gorącą czekoladę po kłótni z ojcem, która zawsze sprawiała że poczuł się choć trochę lepiej.
Przygotował więc dwa kubki ze świeżą czekoladą, wrzucił kilka pianek i wrócił na górę.
- Proszę, dzieciaku. - mówi Tony siadając obok Petera, zmuszając go do siedzenia i obejmując go ramieniem. Peter wtula się w bok mężczyzny, chwytając kubek z ręki mężczyzny i pijąc prawie połowę od razu.
Przez chwilę panuje między nimi komfortowa cisza. Potem Peter opiera głowę na ramieniu Tony'ego, a on opiera policzek na głowie Petera.
- Chcesz o tym porozmawiać? - pyta po kilku minutach.
- Po prostu miałem ciężki dzień, panie Stark. - Tony ściska ramiona Petera jako zachętę do dalszego mówienia. - Jestem pewien, że zawaliłem mój test z angielskiego i przez cały dzień bolała mnie głowa bo zapomniałem zjeść śniadania... - mówi cicho, wtulając się bardziej w swojego mentora. - A kiedy Flash musiał dać jakiś komentarz o moich rodzicach... - głos mu się trochę załamał na wspomnienie - ... uciekłem ze szkoły.
Wtedy spojrzał do góry w oczy starszego mężczyzny, trochę się od niego odsuwając.
- Przykro mi że was zawiodłem.
Skończone 26.11.2019
710 słów

CZYTASZ
Welcome back, Peter
FanfictionWszystko zacznie się od Dnia Rodziców, na którym Peter (jak co roku) jest sam. Zanudzający nauczyciele, Flash i inne dręczące dzieciaki były jego codziennością. Tak samo jak weekendy w Wieży Avengers. Czy coś się może zmienić w ten weekend? *** - Ch...