1. Dzień jak co dzień

21 4 2
                                    

Jak co dzień budzik oznaczający koniec snu, obudził mnie o 6:30, zwlekłam się, leniwie ziewając, z łóżka, tak cholernie nie chciało mi się iść do tej szkoły, ale no cóż, niestety są rzeczy które robić trzeba. Po zlęknięciu się z miejsca Bogów, czyli tak zwanym łóżkiem, poszłam do łazienki i zrobiłam poranną rutynę (prysznic dla rozbudzenia, delikatny makijaż, który składał się z korektora, pudru, tuszu do rzęs i błyszczyka) ubrałam się w czarne rurki z przetarciami na kolanach, pasek no i oczywiście mój ukochany łańcuch który zawsze mi towarzyszy, przyczepiłam go do szalówki. Na górę założyłam niebieską koszulę którą zawiązałam w supeł i zwinęłam pod spód. Włosy związałam w niechlujnego koka. Spakowałam do mojego czarnego plecaka rzeczy do szkoły i zeszłam na dół, gdzie krzątała się po kuchni mama. Podeszłam do niej i dałam jej delikatnego buziaka w policzek i się przywitałam.

-Hej mamo, jak się spało?- zapytałam opierając się o blat kuchenny, i przyglądając się poczynaniom mojej rodzicielki.

 -Hej, dobrze a tobie?!- również powtórzyła pytanie.

 -Też dobrze.

-Lili mam prośbę.-powiedziała nie pewnie stawiając na stół dzbanek z jakąś owocową herbatą i talerz z paroma kanapkami. 

 -Słucham?- zapytałam lekko zaciekawiona tą ,,prośbą". ​​​​

 -Pójdziesz obudzić Alexa, zaprowadzisz go do szkoły i później odbierzesz?

 - Jasne, że tak! - powiedziałam i od razu ruszyłam do pokoju mojego młodszego brata. Często się nim zajmowałam, odpierałam ze szkoły, zaprowadzałam tam czy całe dnie z nim spędzałam. Nie przeszkadzało mi to, kocham tego malucha. Jak na 7-latka jest bardzo dojrzały, co mnie czasami zadziwia. Weszłam do pokoju mojego ukochanego braciszka, i zobaczyłam małego blondyna, który słodko śpi wtulony w kołdrę i stos poduszek, który leżał wokół niego. 

 - Nie mam serca go budzić, - powiedziałam sama do siebie ciężko wzdychając - ale wiem, muszę. 

 Podeszłam do łóżka brata przykucnęłam delikatnie na miękkim dywanie, i zaczęłam mówić do niego cichym głosem.

 - Młody wstajemy- powiedziałam lekko go szturchając w ramie.

 - Lilla jeszcze chwilecke- powiedział, a raczej wyseplenił jeszcze zmęczonym głosem, i przetarł rączkami swoje śliczne brązowe oczka. 

 -Wiesz, że jesteś jeszcze śpiący, znam to, ale musimy wstawać do szkoły. - powiedziałam - bo zacznę walkę i ty ją przegrasz!- zagroziłam machając palcem w powietrzu robiąc przy tym ,,groźną" mine. 

 -Nieeeeeeee!!!! - jęknął przeciągle malec wiedząc co zaraz go spotka, a ja zaczęłam, jak na zawołanie, go łaskotać po brzuszku, chłopiec wił się i po miedzy napadami śmiechu krzyczał - Nieeeeeee!!!!!- znów śmiech- Psestan – wyseplenił błagającym tonem ciężko łapiąc powietrze. 

 -Nie przestanę dopóki nie wstaniesz ty mój leniuszku!!!!! - teraz ja krzyknęłam chcąc wyróżnić że mam przewagę i również zaczęłam się śmiać.

 -Ploseeee!!!! - wybełkotał mały jeszcze lekko się śmiejąc 

 - Zgoda, ale wstajemy i się pospiesz bo się spóźnimy, no chyba, ktoś tu nie chce kakałka!!! Za trzy minuty jak nie przyjdziesz to sama je wypiję!!!! - krzyknęłam i wyszłam z pokoju nie czekając na odpowiedź młodego, wcześniej oczywiście zamykając drzwi. Zeszłam na dół a tam zastałam śmiejącą się, pewnie z nas, mamę.

 - Znowu myk na kakao?- zaśmiała się a ja zaczęłam robić picie stworzone przez bogów dla brata, które wręcz kochał. 

 - Ale no zobacz, niby proste dla nas, choć na Alexa zawsze działa!- teraz to ja się zaśmiałam i zaczęłam w głowie odliczać. Trzy, dwa i jed.... nie dane było mi dokończyć ponieważ pewien młody chłopiec w eleganckim mundurku szkolnym który zwał się moim bratem, już stanął w progu kuchni i czekał na swoją nagrodę za posłuszeństwo. 

Ona jest Tą jedyną - ZAWIESZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz