~ROZDZIAŁ DWUDZIESTY PIERWSZY~

412 56 15
                                    

Jedzenie w tej restauracji było wyjątkowo pyszne. Evan delektował się każdym kęsem swojego hamburgera i frytek w ciszy, a ja uznawałem to za całkiem urocze. Miałem nawet zamiar zrobić mu zdjęcie, ale nie wyszedłbym przez to na dziwaka? Mogłem w ogóle robić mu zdjęcia? Wcześniej nie było mowy o zdjęciach, dlatego po prostu zapomniałem o tym pomyśle. Wtedy zaczęły się schody. Starszy podstawił mi pod nos widelec z kilka nabitymi frytkami i czekał aż ich spróbuję. Zacząłem panikować, ale z bezradności zjadłem je, zastanawiając się, czy powinienem zrobić tak samo.

Evan najwyraźniej lubił jedzenie. Nie jadł jak świnia, ale wydawało mi się, że i tak robi to zbyt szybko. Mama mówiła mi w dzieciństwie, że jeśli zbyt szybko zje się posiłek, można dostać czkawki. Niekoniecznie byłem normalny, skoro wyobraziłem sobie czkającego Evana, ale co innego oprócz tego mogłem zrobić? Jak powstrzymać go od szybkiego jedzenia? Zwyczajnie poprosić?

– Evan, może trochę zwolnisz...? Skończysz zaraz szybciej ode mnie... – spróbowałem powiedzieć swoje myśli łagodnie, ale speszyłem tym siedzącego przede mną szatyna. Zrobił smutną minę, po której poczułem się głupio.

"Przepraszam, nie często mam okazję jadać w takich miejscach."

– Nic się nie stało. Tak właściwie zastanawiałem się, czy nie chciałbyś spróbować ode mnie zapiekanki? Znaczy, do niczego nie zmuszam...

Evan uśmiechnął się i pokiwał głową w geście odpowiedzi twierdzącej. Z ulgą odkroiłem kawałek swojego posiłku z talerza i tym razem to ja go nakarmiłem. Jego mina po spróbowaniu była urocza. Podziękował i już potem dokończyliśmy jedzenie bez bawienia się. Naprawdę miałem ochotę zrobić mu zdjęcie.

Po zapłaceniu i wyjściu z restauracji stanęliśmy na środku ulicy, nie wiedząc, co dalej mamy robić. Było jeszcze wcześnie na rozstanie się, więc mogliśmy pójść do innych miejsc, w których będziemy się dobrze bawić. Ale czym było to miejsce? Co nam obu sprawi radość? Wymyślanie planów na randkę jest cięższe, niż myślałem. Nie musiałem długo czekać aż odpowiedź sama przyjdzie. Evan zamigał mi swoje słowa przed oczami.

"Słyszałem, że niedaleko zostało postawione wesołe miasteczko. Chciałbyś pójść?"

– O tej porze roku dalej jakieś stoi? Nic innego jednak nam nie zostaje – przystałem na propozycję starszego i zaraz potem byliśmy już na drodze ku zaproponowanemu miejscu. Oczywiście nie wiedzieliśmy, gdzie idziemy, ale kierowaliśmy się przeczuciem.

***

W niecałe 20 minut udało nam się znaleźć to wesołe miasteczko. Tak właściwie były to stragany ustawione kilkanaście metrów przy granicach miasta, żeby dzieciaki się nie nudziły. Był też diabelski młyn, który kręcił się bardzo powoli. Pomyślałem, że to całkiem fajna zabawa i na pewno spróbuję zaciągnąć na niego Evana, jeśli chłopak nie ma lęku wysokości. Po kilku sekundach od patrzenia w duży obiekt spostrzegłem, że starszy się zgubił. Straciłem go z oczu tylko na chwilę. Gdzie mógł w tym czasie odejść? W dodatku zapomniał mnie o tym poinformować. To znaczyło, że musiał być niedaleko.

Zacząłem go szukać. To zadanie wydawało się łatwe, ponieważ wokół było mało ludzi. W minutę wypatrzyłem zaczynającego grę Evana przy jednym ze straganów i widząc jak ten nie trafia piłką w pachołki, które powinien zbić podszedłem do niego. Wtedy rzucił drugi raz i również nie trafił. Została mu ostatnia szansa.

– Chcesz wygrać jakiegoś pluszaka? – zapytałem go, czym zwróciłem jego uwagę na siebie. Evan był już przygotowany do rzutu, ale odwrócił w moim kierunku głowę, kiwając nią w przód. Jego postawa była nieodpowiednia do rzucania, takim sposobem niczego nie wygra. – Pomogę ustawić ci się lepiej, wtedy na pewno trafisz.

Jak powiedziałem, tak zrobiłem. Oddaliłem Evana trochę od lady, zmieniłem kąt ustawienia jego ręki i pokazałem gdzie powinna stać jego prawa noga. Lewa mogła być gdziekolwiek. Pozwoliłem mu rzucić i tym razem udało mu się zbić wszystkie małe pachołki. Uradowany pokazał panu pilnującego tej zabawy pluszaka triceratopsa, którego oczywiście dostał. Zaczął mi go pokazywać, a ja uśmiechałem się z kolejnej już dzisiaj dawki uroczości.

Nie mieliśmy problemu w dojściu do diabelskiego młynu. Evan wydawał się podekscytowany przejażdżką nim i gdy tylko do niego wsiedliśmy, zacząłem naprawdę mocno się denerwować. Siedzieliśmy sami w tym małym pomieszczeniu i co mieliśmy w takiej sytuacji zrobić? Nasza randka chyba nie wyszła tak źle, więc czy teraz powinienem coś dopowiedzieć?

Spojrzałem na Evana. Oglądał ze swoim pluszowym dinozaurem widok z góry, wyglądając przy tym bardzo niewinnie. Zauważył, że na niego patrzę i zamigał, czy wszystko jest w porządku. Mogłem mu właściwie odpowiedzieć, że tak, ale zamiast tego usiadłem obok niego. Wagonik nawet się nie zachwiał, choć personel nas przed tym ostrzegał. Teraz miałem szansę na powiedzenie czegoś odważnego. Być może przejdę potem do czynów.

– Evan, ja... Ta randka była naprawdę fajna. Mimo że jedynie ja się odzywałem, czułem twoje zaangażowanie jak u żadnej innej osoby. Jesteś naprawdę uroczy. Jeśli mogę tak o tobie mówić... – chłopak zwrócił w moim kierunku swoje ciało. Przyłożył swoją lewą rękę z bliznami do tej mojej i nagle poczułem na sobie jej ciepło oraz delikatność. Pochwyciłem ją, ale zaraz potem musiałem ją puścić. Bez niej szatyn nie będzie dał rady się ze mną komunikować.

"Ja też się świetnie bawiłem. Powinienem ci dziękować, że mimo mojego statusu postanowiłeś go zignorować i przyjść tu ze mną."

– Status nie ma tu nic do rzeczy. Nie obchodzi mnie, kim jesteś. Między nami nie ma żadnych różnic. No... W większości ich nie ma.

"Masz rację. Jesteś szczery i potrafisz sprawić na ustach każdego człowieka uśmiech, co dodaje twojemu charakterowi uroku. Za to najbardziej cię polubiłem."

– A ja lubię cię za to, że traktujesz mnie normalnie. Nie, jak jakąś super ważną osobę lub celebrytę. I za to, że podoba ci się kolor moich włosów – zaśmiałem się, patrząc chłopakowi w oczy. Byliśmy blisko i czułem, że jeśli zbliżę się do niego bardziej, nie zapanuję nad sobą i się pocałujemy. – Lubię cię na tyle mocno, żeby zapytać cię, czy nie chciałbyś zostać moim... partnerem? Chłopakiem? To bardzo pogmatwane pytanie...

"Zgadzam się."

Evan zarumienił się po tym, co mi pokazał. Ja poczułem ciepło na sercu, a zaraz potem dinozaura, którego chłopak przyłożył mi do twarzy. Odsunąłem go delikatnie i tym razem znalazłem odpowiednią drogę do jego ust. Pocałowałem go, pieczętując tym nowego rodzaju relację, którą od dzisiaj mieliśmy zamiar rozwijać. Szatyn z lekkim uśmiechem oddał ten pocałunek, kładąc mi swoją lewą dłoń na policzku. Mimo zimna w tym małym wagoniku jego ręka była ciepła.

Dwa słowa || yaoiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz