~ROZDZIAŁ SZESNASTY~

449 64 54
                                    

Myśli, czy lubię Evana w romantyczny sposób doprowadziły mnie do położenia się spać o późnej godzinie. To przez Petera nie mogłem przestać o tym myśleć, więc wykorzystałem tą sytuację najlepiej, jak mogłem. Doszedłem do wniosku, że to musi być prawda, ponieważ niemal wszystko, co przeczytałem w internecie zgadzało się z moim stanem. Porównywanie swoich reakcji z internetem nie wydaje się mądrym pomysłem, ale nie miałem innego wyboru. Do mamy z tym nie pójdę, jest na mnie zła za bieganie po korytarzu i zaniżenie oceny z zachowania.

Na jednej z dłuższych przerw jak na złość miała odbyć się próba do przedstawienia. Byłem ledwo żywy, a znoszenie obecności tych niemiłych dzieciaków typu Nancy sprawiała, że moje chęci do mówienia swojej roli malały. Miałem ochotę położyć się spać na środku sceny.

– Victor, nie zasypiaj podczas próby! – skrzyczała mnie Nancy, grająca Julię. Nie byliśmy jeszcze w kostiumach, dopiero od połowy nowego semestru je dostaniemy, co wcale mnie nie zadowalało. Tekst był trudny do nauczenia, nie wiedziałem, czy dam radę zapamiętać go, gdy najdejdzie przedstawienie.

– Przepraszam, nie mam siły na próbę...

– Nic się nie stało, perełko. Możesz iść, mamy za ciebie dublera – powiedziała nadzorująca nas nauczycielka, wysyłając na moje miejsce jakiegoś chłopaka, który miał mnie zastąpić. Podziękowałem kobiecie wzrokiem, schodząc ze sceny. Zabrałem swoje rzeczy i wyszedłem z auli.

Byłem głodny. Zabrano mi prawie połowę przerwy czymś, w czym nawet nie mam ochoty uczestniczyć. Z przyzwyczajenia napisałem do Petera. Chciałem się z nim spotkać, by powiedzieć mu o mojej sytuacji, jak też zjeść drugie śniadanie. Nie mogliśmy mówić o tym na stołówce, ktoś mógł nas podsłuchiwać, a my nie słyszelibyśmy się wyraźne. Ławki na zewnątrz wydawały się do tego odpowiednie, a skoro robiło się chłodniej, będzie tam mniej osób.

Na przyjaciela czekałem dość krótko. Pojawił się z daleka, machając i uśmiechając się jak idiota. Zignorowałem to, gdyż kończyłem jedną ze swoich kanapek.

– Hej, Victor! Niespodziewanie napisałeś, a ja spotkałem po drodze Evana, więc...

– Siadaj i słuchaj, co mam ci do powiedzenia – rozkazałem, kiedy do mnie podszedł. Nie dałem mu dokończyć, ponieważ byłem jednocześnie zły, zmęczony jak i bardziej głodny, mimo że przed chwilą coś zjadłem. – Mam kiepski dzień, od wczoraj myślałem o tym, co mi powiedziałeś i wiesz co? Miałeś rację, Evan mi się podoba! Czy to czyni mnie gejem? Co mam w takiej sytuacji zrobić? Mam mu o tym powiedzieć? Z nadmiaru emocji nie mogłem spać, dlatego mogę teraz brzmieć jak psychopata. Może nie powinienem krzyczeć, że Evan mi się podoba?

– ...przyprowadziłem go, żebyście porozmawiali.

Po mojej wypowiedzi Peter dokończył swoją, odsuwając się i pokazując stojącego za jego plecami Evana. Zamarłem ze zdziwienia oraz strachu, gdyż chłopak to wszystko słyszał. Stał z lekko otwartymi ustami, będąc jednocześnie rumianym. W normalnych okolicznościach pomyślałbym, że to nawet urocze, ale te okoliczności były wręcz koszmarne! Nie minął dzień od mojego uświadomienia sobie o uczuciach jakimi go darzę, a on już o wszystkim wie. Kiepsko widzę przyszłość naszej relacji.

Skończyło się na tym, że zostałem z Evanem sam na sam. Peter dał nam wolną rękę do wyjaśnienia sobie wszystkiego i zostawił nas. Przez parę minut ani ja, ani on nie zaczęliśmy tematu, chyba było to zbyt zawstydzające. Cóż, rozumiałem że ja mogłem się tak czuć, ale on? Nie miał czego, w końcu to ja powiedziałem coś głupiego.

Nieśmiało zwróciłem ciało w kierunku Evana. Do tej pory siedziałem do niego bokiem, gdyż bałem się widzieć jego twarz.

– No więc... Wolisz, żebym migał, czy mówił...? – zapytałem go, łącząc ze sobą moje obie dłonie. Stały się nagle zimne, najpewniej z powodu podmuchu wiatru oraz niskiej temperatury.

"Możesz mówić."

– No to... Ta cała sytuacja jest dość zabawna, co nie? Znaczy, nie jest to złe... Mam na myśli...

Było źle. Nie wiedziałem, co mam mówić, a to, że rozmawiałem z Evanem na taki temat zawstydzało mnie do granic możliwości. Nie wiedziałem nawet, co on o tym myśli, a głupio było się pytać. Nie oczekiwałem od niego niczego, to po prostu... skomplikowane.

– Je t'aime bien et je pense que j'ai été stupide de te raconter ça – powiedziałem po francusku, zamiast w naszym języku z nerwów. Uderzyłem się po tym w czoło, bo przecież Evan mógł nie zrozumieć, co do niego powiedziałem, więc to wyznanie nie miało sensu. Evan pociągnął za skrawek mojej bluzy, powodując, że na niego spojrzałem.

"Ładnie mówisz po francusku."

– Dzięki... Ten język znam od dziecka, więc czasami go używam, gdy się denerwuję...

"Mimo to i tak nic nie zrozumiałem."

Uśmiechnąłem się delikatnie na te słowa, chociaż wewnątrz aż krzyczałem na siebie samego ze złością oraz ze swojej głupoty. Evan na pewno wszystko słyszał, bez sensu było mu mówić to samo, ale po innym języku. W pewnym momencie mojego życia musiałbym to zrobić. Dlaczego nie zrobić tego teraz?

– Posłuchaj... Być może już to usłyszałeś, ale wyjdzie mi na dobre jeśli to powtórzę. Prawdopodobnie cię lubię... W kontekście tego romantycznego lubienia. Nie znaczy to, że musisz mi na to odpowiadać. Em... To jest... Niczego nie oczekuję...? Nie, to głupio brzmi... – pod koniec wypowiedzi zacząłem się jąkać, nie wiedziałem jak sklejać ze sobą słowa. Spojrzałem po wszystkim na Evana, który był... cały zarumieniony. Z tego powodu ja też się zarumieniłem, nie wiedząc czemu obaj tacy się staliśmy.

Evan spojrzał mi w oczy. Jego usta były zaciśnięte w prostą kreskę, jednak podświadomie czułem, że aż rwie się do powiedzenia czegokolwiek na temat obecnej sytuacji. W momencie, w którym miałem mu powiedzieć, żeby zamigał, chłopak pociągnął mnie delikatnie za bark, by mnie obniżyć. Pocałował mnie delikatnie w usta, a to spowodowało przepływ dotąd nieznanej mi energii przez ciało. Nim zdążyłem spróbować oddać jego gest szatyn się odsunął. W taki sposób nie musiał już nic mówić po migowemu. Poznałem jego odpowiedź.

To było nieprawdopodobne, że obaj czuliśmy się przy sobie tak samo. Z rana nie przypuszczałem, że po południu okaże się, że będzie to jeden z moich lepszych dni, w którym zobaczę uśmiechniętego Evana, całującego i łapiącego mnie jednocześnie za rękę. Przyjemne ciepło rozlało się po moim ciele i nie chciałem go już puszczać, zupełnie jak tamtego dnia w szpitalu, gdy się przytulaliśmy. To ciepło było całkiem miłe.

Dwa słowa || yaoiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz