–Ugh... moja głowa...– Podniosłem się do siadu i złapałem za bolące miejsce. Rozglądałem się chwilę, żeby zorientować się, gdzie jestem. To nie był mój pokój... Co ja do cholery robię w salonie? I czemu nic nie pamiętam z poprzedniego dnia. Wstałem z kanapy i spojrzałem na śpiącego w fotelu Aziraphala. Szybka dedukcja... głowa mnie boli, a właściwie reszta ciała też, ale nic nie piłem. Zastanowiłem się chwilę... nie na sto procent to nie jest kac. Chyba. Podwinąłem rękaw do łokcia, nie ma wkłuć, czyli dragi też odpadają. To co mi w takim razie jest?– Crowley, co ty robisz?– Powiedział, anioł, przecierając oczy i ziewając.
Aww~ uroczo. Crowley opamiętaj się.
Podskoczyłem na niespodziewany odzew z jego strony i uniosłem ręce w geście obronnym.
– Eee... nic takiego?– Zaśmiałem się, opuszczając ręce oraz rękaw.– A właśnie, czemu nic z wczoraj nie pamiętam? Chyba niczego nie piliśmy prawda?– Spojrzałem na niego, gdy ten się namyślał. Coś długo mu to zajmuje, podejrzane...
–T-tak, trochę piłeś.–Powiedział, śmiejąc się sztywno.
Zmrużyłem oczy i patrzyłem przez chwilę na niego, przekręcając lekko głowę, na co Aziraphal się spiął.– Aha, okej.– Wzruszyłem ramionami i poszedłem na górę. Gdy upewniłem się, że anioł za mną nie idzie, oparłem się o drzwi od łazienki i Westchnąłem. Czy ja coś znowu od jebałem? Heh całkiem możliwe. Pogodziwszy się z tą myślą, wszedłem pod prysznic. Tak, w ubraniach, bo kto mi zabroni? Nie no, nie jestem aż takim psycholem, zaraz je zdejmę.
Pov. Aziraphal
On w to naprawdę uwierzył? Nie wiem, czy mam się śmiać, czy płakać, ale po jego minie wnioskuję, że odwalał gorsze rzeczy. W końcu to jeszcze dzieciak. Jednak czuje się źle z myślą, że znowu go okłamałem, tylko dlaczego? Przecież robię to wszystko, żeby go chronić, takie kłamstwo, jest uzasadnione czymś dobrym prawda? Anioły nie podejmują przecież złych decyzji... zawsze czynią dobro. Tak, nie ma innej opcji... wszystko jest w porządku. Musi być.
Przeciągnąłem się na fotelu, słuchając tylko, jak moje kości wracają na swoje miejsce, sygnalizując to cichym chrupnięciem. Starość nie radość. I tak dobrze się trzymam, mimo upływu kilkuset lat.
– AZIRAPHAL !!!– Wzdrygnąłem się, słysząc wrzask dochodzący z góry. Przeraziłem się i pędem wbiegłem po schodach na pierwsze piętro.
Wparowałem do łazienki i zamarłem...
Na brzegu kabiny prysznicowej siedział skulony Crowley trzęsący się lekko i wskazujący na klapę od toalety.
– Ty chyba sobie żartujesz...– Powiedziałem z niedowierzaniem.
– Pomóż mi, proszę...– Powiedział, kuląc się jeszcze bardziej (o ile to było w ogóle możliwe), tak jakby chciał zjednoczyć się ze ścianą.
– Boisz się pająka? Ile ty masz lat co?– Zaśmiałem się pod nosem, za co otrzymałem chłodne spojrzenie, złotawych tęczówek, w których źrenice wyglądały w tej chwili, jak małe, cieniutkie pionowe kreseczki.
– To nie jest śmieszne, to jest bestia! Tylko wygląda jak mały owadek...
– Dobrze proszę pani, zaraz się tym zajmę. Tylko muszę zejść po szklankę.
– Po co ci szklanka? Weź to coś, utłucz i spłucz w toalecie.– Powiedział, wstając na równe nogi.
– Oszalałeś? Nie zabiję drugiej żyjącej istoty!– Oburzyłem się, na co ten prychną pod nosem.
– A to ze mnie się nabijasz.– Powiedział, przewracając oczami.– Czemu mam przejmować się jakimś robalem? Pełno ich na świecie.
– Ludzi też.– Zauważyłem, na co Crowley, otworzył szeroko oczy w niedowierzaniu.
– Porównujesz ludzi do robali? Serio, jesteś okropny. Jak ktoś taki może chcieć mi pomóc? Chyba że od samego początku nie miałeś tego w planach.– Prychną pod nosem, mijając mnie w drzwiach. Po tem słyszałem tylko trzask kolejnych drzwi obok, pewnie od jego pokoju.
–I widzisz co żeś narobił?!– Wrzasnąłem, na bogu ducha winnego pajęczaka. Czy ja naprawdę obwiniam pająka? Co się ze mną dzieje...
Pov. Crowley
Po wejściu do pokoju z trzaskiem drzwi usadowiłem tyłek na dywanie i opierając się plecami o łóżko, patrzyłem w poszarzały sufit. Zaczęło się od pająka, a skończyło się na wojnie domowej. Jak to się dzieje, że jesteśmy w stanie kłócić się o takie pierdoły? Nie tak to powinno wyglądać.
– Źle wyglądasz brachu, może wyskoczymy na piwko?–Odezwał się ktoś za mną, na co zerwałem się z podłogi.– Jezu, spokojnie to tylko ja.
– Adam? Jak żeś ty tu wlazł?– Spojrzałem, na młodszego ode mnie o rok, chłopaka.
– Po drzewie i przez otwarte okno.– Wzruszył ramionami, jakby to było oczywiste.
– Zostawiłem je otwarte? Jakim cudem?
– Mnie nie pytaj, to twój pokój.– Zaśmiał się sztucznie.– To, co idziesz, czy zostajesz z tym nudnym aniołkiem.
– Skąd wiesz o Aziraphalu?– Nie mówiłem mu przecież o nim.
– Belzebub mi o nim wspomniała. To idziesz, czy nie?–Powiedział, zniecierpliwiony.
– No nie... a zresztą, dobra idę.– Powiedziałem, na co brunet się wyszczerzył.
– No i to ja rozumiem!– Klasną w dłonie i zszedł na dół po drzewie, a ja ruszyłem w jego ślady.
Nie byłem zbytnio przekonany co do tego wyjścia, zwłaszcza że nie powiedziałem o tym aniołowi, ale przecież co może pójść nie tak? Wyjdę na godzinkę, czy dwie i wrócę, za nim białowłosy się zorientuje. To brzmi jak dobry plan.
Szkoda tylko, że nie przewidziałem jego późniejszych konsekwencji...
——————————————————
Mam nadzieję, że rozdział wam się podobał. Do zobaczenia.
: )
CZYTASZ
Your guardian angel • Aziraphale x Crowley •
Short StoryCrowley jest młodym człowiekiem o intensywnie bursztynowych oczach i skrzących się czerwienią włosami, kiedy osiąga pełnoletność,tak jak każdy,idzie do organizacji gdzie przydzielą mu jego własnego anielskiego opiekuna. Którego zadaniem będzie, bron...