Walka ze snem stawała się coraz trudniejsza. Systematyczne otwieranie oczu po każdym mrugnięciu, było dla niej ogromnym wyzwaniem, ale nie poddawała się. Powieki były koszmarnie ciężkie, zmęczenie sięgało zenitu. Zapadnięcie w sen, nie było już tak ogromnym niebezpieczeństwem jak poprzednio, ale nie chciała rozzłościć Dana. Na razie nie mogła sobie pozwolić na kolejne wpadki, nie mogła podpaść. Chciała pokazać, że jest silna i potrafi sobie poradzić z każdym narzuconym wyzwaniem. Kiedy rozmawiali było dużo łatwiej ale od dłuższego czasu chłopak milczał. Prowadził pojazd w pełnym skupieniu, mimo iż warunki się poprawiły i ryzyko uderzenia w coś zmalało do zera. Noc odchodziła powoli w zapomnienie, gwiazdy znikały a ich oczom ukazywało się szarawe niebo. Nastawał kolejny dzień. Postanowiła zdjąć kurtkę, która nie dawała jej już żadnego ciepła. Materiał nasiąknięty wodą był ciężki i bardzo zimny, ściągnięcie ubrania wymagało dobrej strategii i zręczności, kurtka sprawaiała wrażenie przyklejonej do znajdującej się pod nią bluzy. Zamieszanie wywołane walką z tym jakże nieustępliwym przeciwnikiem w postaci okrycia wierzchniego zwróciło uwagę Dana. Spojrzał na nią z politowaniem.

- Trzeba to było zrobić od razu - dodał z nutą kpiny w głosie.

Dziewczyna nie zareagowała na te słowa. Wiedziała, że miał racje, ale to nic nie zmieniało. Powyginała się jeszcze chwilę, aż w końcu udało jej się pozbyć chłodzącego ją balastu. Oddychała ciężko, zdyszana jak po solidnym biegu. Była tak zmęczona i obolała, że taka prosta czynność okazała się dla niej nie lada wyzwaniem. Ból mięśni uświadomił jej, jak bardzo była słaba. Położyła kurtkę na kolanach i oparła się o siedzenie starając się wyrównać oddech.

- Żałosne - skwitował Dan.

Tak, jej stan faktycznie był godny pożałowania, ale przecież nic nie mogła na to poradzić, niczemu nie była winna.

Postanowiła nadal się nie odzywać, nie prowokować.

- Spokojnie, jak dojedziemy na miejsce to wszystko sobie wysuszysz. Ogrzejesz się trochę, zjesz coś i pójdziesz spać. Miejmy nadzieje, że wszystko pójdzie gładko i niedługo tam będziemy.

Znowu okazał swoją ludzką, łagodną stronę i udało mu się ją uspokoić. Wyobrażała sobie jak może wyglądać miejsce o którym mówił, przychodziły jej do głowy różne pomysły, najbardziej pasowała jej wizja małej myśliwskiej chatki w lesie albo wielkiego opuszczonego budynku jak na przykład fabryka. Bardzo chciała już tam być. On też zdawał się być zaabsorbowany myślą o przyjeździe na miejsce. Światło dnia umożliwiło jej dokładniejsze przyglądanie się jego twarzy z czego chętnie korzystała. Na oko mógł mieć dwadzieścia-kilka lat, co czyniło go jej rówieśnikiem. Mógł być ewentualnie nieco starszy, ale na pewno nie więcej niż trzy-cztery lata. Spoglądał w przestrzeń rozmarzony, sprawiał wrażenie nieobecnego. Był bardzo zmęczony. Śińce pod oczami, blada cera i zapadnięte policzki tylko to podkreślały. Pomyślała, że ona sama musi wyglądać podobnie. Wszyscy byli wycieńczeni i zabiedzeni.
Po chwili zauważył, że bacznie mu się przygląda.

- Co jest Am ? Śpisz z otwartymi oczami czy planujesz zamach na moje życie ? Cokolwiek robisz, przestań bo czuję się niezręcznie.

Zawstydzona spuściła wzrok a potem powróciła do przypatrywania się drodze.

- Widze las na horyzoncie. To tam jedziemy?

- Dokładnie tak. Tam jest bezpieczniej niż w lesie z którego wracamy.

Nawet nie pytała dlaczego, wiedziała, że ma marne szanse na uzyskanie sensownej odpowiedzi.

- Spokojnie, jesteśmy już bardzo blisko.

Po krótkim czasie dojechali do lasu i odbili w prawo kierując się dróżką prowadzącą w jego gląb.

- Gdzie to było ? - Dan spytał po cichu sam siebie.

AmnesiaWhere stories live. Discover now