Special 10 - Siedemnaście świec - ♜1-3

53 5 5
                                    

J nie przepadał za poniedziałkami i miał ku temu wiele powodów.

Najważniejszym z nich było oczywiście to, że poniedziałki kojarzyły mu się z przymusem powrotu do szkoły, a co za tym idzie, kolejnymi pięcioma dniami męczenia się w ławce i słuchania o rzeczach, które w ogóle go nie interesowały. Bo niby z jakiej racji miał w końcu kojarzyć twórczość Shakespeare'a, słuchać o funkcji kwadratowej, czy znać dokładny przebieg bitwy pod Vittorio Veneto? Nie potrzebował wiedzieć żadnej z tych głupot. Mało tego! Nie od dziś był wręcz zdania, że wtłaczanie do głowy podobnych idiotyzmów zakrawało niemalże o zbrodnie przeciwko ludzkości. Shakespeare nie żył od dobrych czterystu lat, a żołnierze biorący udział w bitwie pod Vittorio Veneto złapaliby się za głowę, widząc, co dzieje się na niektórych wyprzedażach w pobliskiej galerii handlowej. Co zaś tyczy się funkcji kwadratowej... Cóż, Jeremiah nie sądził, aby kiedykolwiek przydała mu się do czegokolwiek. Ani funkcja ani tym bardziej kwadratowa.

Nienawidził ludzkich zajęć. Matematyki, angielskiego, fizyki... O biologii, czy chemii wolał nawet nie myśleć. Uważał, jak zresztą większość młodszych (i starszych) magów, że te konkretne zajęć to jeden wielki żart. Co gorsza, nie było w tym winy nauczycieli, ba, nie było w tym winy tych, którzy sprawowali pieczę nad systemem oświaty. Podobny stan rzeczy wynikał po prostu z ludzkiej niewiedzy, a na nią młodzi czarodzieje nie mieli niestety wpływu. Czarodzieje zawsze wiedzieli więcej, rozumieli więcej.

Okej, chemię jeszcze był w stanie zdzierżyć, ale tylko i wyłącznie wtedy, gdy nauczyciel decydował się opowiedzieć swoim uczniom o jakichś ciekawszych eksperymentach. Oczywiście nie raczył ich nigdy zaprezentować, bo, cytując: „mogłoby się to źle skończyć", ale i tak było to lepsze, niż słuchanie przez całą lekcję o pantofelkach. Nawet J'a to nie interesowało, a był Magiem Zwierzęcym, do diabła!

Nikogo nie interesowało to, że pantofelki były pokryte rzęskami, czy że potrafiły poruszać się 2,5 milimetra na sekundę! I to podobno wcale nie oznaczało wolno! Chyba tylko wskazówki szkolnego zegara poruszały się równie „energicznie".

Jeremiah często miał ochotę rzucić w stronę nauczycieli, że ich poziom wiedzy jest na poziomie owych pantofelków. Rzucić to, a potem, dla zasady, rzucić jeszcze jakimś krzesłem czy dwoma. W sumie mógłby to zrobić, a potem wymazać pamięć potencjalnym świadkom. Tyle że wiązałoby się to ze złamaniem magicznych zasad, a na to J nie mógł sobie pozwolić. Zbyt wiele trzymało go w rodzinnym mieście, aby marzyło mu się trafić za karę do ukrytego wymiaru.

Na przykład Serina, która potrafiła sprawić, że nie przepadał za poniedziałkami ociupinkę mniej. Bo choć tego dnia szczerze nie cierpiał, tak uwielbiał niespodzianki, a właśnie w poniedziałkowy poranek Serina zapowiedziała, że przygotowała dla niego coś specjalnego.

– Co specjalnego? – zapytał, doganiając ją na ścieżce.

– Coś – odparła poważnie. – Nie powiem ci, bo nie będzie niespodzianki.

– Zabierzesz mnie gdzieś? O! A może dostanę jakiś super prezent? – wypytywał dalej, a że nie zareagowała na kolejne pięć pytań, przy okazji szóstego pociągnął ją za długi warkocz. Dziewczyna syknęła i zatrzymała się, aby spiorunować go wzrokiem. Zazwyczaj potrafiła mrozić swoim spojrzeniem, tym razem jednak J dostrzegł w jej oczach iskierkę wesołości. Uznał to za dobry omen. – To jak? Dostanę prezent?

– Dostaniesz to ty zaraz co najwyżej w nos, jeśli się nie uspokoisz – fuknęła, kładąc dłoń na kształtnym biodrze. – Powiedziałam. Niespodzianka to niespodzianka.

– Nie ukrywam, że chętnie przygarnąłbym nowego xboxa.

Uniosła brwi.

– Nie wyobrażaj sobie nie wiadomo czego. – Poprawiła spadającą jej z ramienia torbę. J już jakiś czas temu zauważył, że zrezygnowała z uroczego, różowego plecaka, na rzecz bardziej... kobiecych dodatków. Chociażby wspomnianej torby, czy złotych kolczyków, które były tak długie, że bujały się w tę i we wte, gdy nieco za bardzo gestykulowała. Nie podobały mu się jakoś szczególnie, ale musiał przyznać, że miały swoje zalety. Stanowiły na ten przykład świetny pretekst, aby częściej dotykać jej włosów. W końcu ciągle istniało ryzyko, że zaplącze się w nie jakiś zbłąkany, krwistoczerwony kosmyk.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: May 04, 2021 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Przebudzone shotyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz