Sklep

51 2 0
                                    

Ulice były całe pokryte śniegiem. Dookoła tańczyły płatki śniegu a kolędnicy chodzili od domu do domu śpiewając wszystkim dobrze znane utwory. Szatyn szedł nieśpiesznie w stronę sklepu szurając butami ze znudzenia. Ile by dał za ciepły koc i kubek gorącej herbaty. Ale nie, musieli go wysłać do sklepu po bąbki na choinkę.

Przystanął na chwilę wypuszczając z buzi parę, która po chwili zniknęła.

Czemu akurat on musiał charować do galeri, gdzie pełno ludzi przepycha się poszukując prezentu dla bliskich. Westchnął przeciągle i ruszył dalej rozglądając się na boki z myślą że coś przykuje jego uwagę.

Usłyszał krzyki i śmiechy gdzieś za rogiem. Zaciekawiony ruszył w tamtym kierunku. Ukrył się za rogiem i zaczął się przyglądać całej sytuacji. Stało tam trzech chłopaków, którzy kopali coś na ziemi. Śmiali się przy tym i szeptali między sobą.

- Zostawcie mnie! Krzyknął ktoś leżacy na ziemi.

- Po moim trupie, odezwał się jeden z łobózwów, po czym znowu kopnął skulonego w rogu chłopca.

Zacisnął dłonie w pięści. Wszystko się w nim gotowało. Jak można być takim okrunym i bić bezbronnego.

Właśnie miałem wychodzić zza rogu i dać nauczkę draniom, kiedy nagle usłyszałem kolejny głos.

- Zostawcie go już chłopaki. Do niczego się nam nie przyda. Tylko go zabijecie, a psy będą nas szukać.

Wszyscy zwrócili wzrok na wyłaniającego się z ciemności chłopaka. Miał kruczoczarne przydługie włosy i fiołkowe oczy. Blada cera przyprawiała mnie o dreszcze, a Mullet na jego głowie spowodował ciche parsknięcie. Miał na sobie czerwoną kurtkę i czarne jeansowe spodnie z dziurami. Kiedy tak się mu przyglądałem przypadkowo stanąłem na gałązce która pękła pod moim ciężarem. Echo rozniosło się po całym zaułku. Zamknąłem oczy i pisnąłem ze strachu. Wpadłem.

Czarnowłosy spojrzał w stronę dźwięku i zmrurzył oczy w szparki. Odgonił ręką resztę swojej paczki i ruszył w moją stronę.

Zacząłem się cofać, dopuki nie natrafiłem na ścianę.

Słychać było kroki które nieubłaganie się zbliżały. Przełknąłem ślinę. To miał być tylko spacer do sklepu, a skończyło się spotkaniem z zapewne nowymi siniakami.

- Widać że jesteś bardzo ciekawski. To nie wróży za dobrze.

Otworzyłem oczy i popatrzyłem na chłopaka. Jego oczy były tak hipnotyzujące, że jedyne zo potrafiłem zrobić to lekko otworzyć usta i spowrotem je zamknąć.

Czarnowłosy zniecierpliwoiny wywinął fikołka oczami.

- Odezwiesz się czy będziesz tak stał i się na mnie gapił. Chyba że ci się to tak bardzo podoba.

Słysząc słowa rozmówcy szybko odwróciłem wzrok tak aby nie patrzeć w te magicznie przyciągające oczy.

Chłopak westchnął i przewrócił oczami z irytacji.

Przycisnął mnie do ściany i uwięził trzymając ręce po obu stronach.

Stało się to w zaledwie parę sekund. Serce łomotało mi w piersi z pżerażenia.

Fiołkowooki podniósł mój podbródek tak abym spojrzał mu w oczy.

- Teraz grzecznie stąd pójdziesz i zapomnisz o całej tej sytuacji. Jeśli ktoś się o tym dowie, zapamiętasz mnie na cale życię. Po tych słowach posci mnie i założyl ręce na piersi.

Przełknąłem głośno ślinę ( chyba nawet za głośno ) i poraz ostatni spojrzałem w te metaliczno-fioletowe tęczówki, które tak mnie oczarowały.

Biegłem ile sił w nogach jakbym przed czymś uciekał. Całkowicie zapomniałem o tym że miałem iść do sklepu i czym prędzej ruszyłem w stronę domu.

Nigdy więcej nie wyjdę do sklepu.

Słońce zakryte Księżycem ( Klance ) Zawieszone do odwołaniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz