9.

499 49 30
                                    

Tamtego dnia był dość ponury dzień w pewnej posiadłości. Pewien mężczyzna niecierpliwie wyczekiwał gościa, by spotkanie mieć już za sobą. Stał w swoim zaniedbanym gabinecie, jego niegdyś błyszczące błękitne młodzieńcze oczy teraz były ponure. To już nie był lśniący ocean, również nie była to gniewna burza, te oczy po prostu były puste. Przez małe zasłonięte ciemnymi firanami okno wpadało odrobinkę światła tworząc wokół dość przerażającą ciemność. Mężczyzna nerwowo strzepał swoje rzadkie siwe włosy. Ciężko stwierdzić czy swój kolor zawdzięczały wieku właściciela czy po prostu nadmiernemu stresu w jego życiu. Usłyszał pukanie, więc nakazał wejść. Do pomieszczenia przybyła osoba, która jest przyczyną jego popieprzonego życia. Ta właśnie osoba, to jedno istnienie zepsuło jego życie jak i jego rodziny. Przybysz nie martwił się o zamknięcie za sobą drzwi, w końcu gospodarz tego miejsca był zbyt biedny na porządną obsługę. Miał może paru na krzyż pracowników, więc nie martwił się o jakiekolwiek podsłuchanie. Markiz o czarnych włosach z przebłyskami siwości i czerwonych oczach spojrzał z góry na swojego miernego młodszego brata.

-Masz u mnie tyle długu, a mimo to nie masz jak się odpłacić i tak robię ci taryfę ulgową. Czego jeszcze oczekujesz.-spytał zdenerwowany czerwooki.

-Ja... spłacę to za miesiąc. Obiecuje.... -wydusił bez emocji niebieskooki. Jakby sam już nie wierzył w to co mówi.

-Co niby zrobisz w miesiąc. Wyłudzisz od swojej córki pieniądze. Od córki, którą sprzedałeś?-mówiąc to czarnowłosy spojrzał lekceważąco na białowłosego. Niebieskooki milczał.

-Wy, bękarty jesteście jak śmiecie. Jesteś śmieciem, nie człowiekiem. Każdy bękart powinien skończyć jak ty, jako gołota.-kontynuował czerwonooki. Był wysoko postawionym markizem, w porównaniu do swojego brata był zrodzony z szlachty, a nie przez przypadek ze służbą. Jego żona również była szlachcianką, oraz miał córkę. Nie było to zadowalające. W końcu córka nie wiele potrafi. Córka nie ma takich praw co mężczyzna. Musiał się pozbyć swojego brata, by ten w razie czego nie przejął jego majątku.

Jednak nie spodziewał się jednego.
Jego zuchwalstwo doprowadziło go do zguby.

-Cora, którą sprzedałeś skończyła dość dziwnie dobrze. Nawet słyszałem, że utrzymuje z tobą kontakt. Ona również zapewnia twoje utrzymanie. Ciekawe jak tyle zarabia- uśmiechnął się chcąc wbić szpile jeszcze bardziej.

-O czym ja mówię. To tylko dziewczyna. Sprzedałeś ją, a ona pewnie wyrosła na dziwkę. W końcu co innego kobieta potrafi. Płacisz mi brudnymi pieniędzmi swojej brudnej córki. Ciekawe ile bierze za godzinę. Osobiście sprawdzałeś jak-tu czerwonooki się zachłysnął. Jego serce zostało przebite ostrzem. Nagle jakby cały świat przyspieszył. Jeszcze przed zamknięciem oczu ujrzał zszokowaną twarz swojego młodszego brata. Jak to nie był on, to kto? Jak to nie jego brat go zabił.... To kto?

Wraz z ostatnim tchnieniem, jakby domek z kart runął. Zostawił żonę z dzieckiem. Zostawił małą Eri.

~~~



Izuku zawsze wiedział, że mówić, a czynić to dwie różne rzeczy, lecz obecnie miał wrażenie, że tą różnicę było bardziej czuć niż zwykle. Stał przed komnatą księcia cały zestresowany. Nie pomagał mu fakt, że stał przed dwoma potężnymi strażnikami.

-Przyniosłem posiłek dla księcia koronnego-powiedział starając się brzmieć pewnie.

-Książę nikogo nie przyjmuję. Nie wiesz o tym? Czy chcesz go otruć?-jeden ze strażników uparł się nie spuszczając wzroku z młodszego i drobniej zbudowanego chłopaka.

-Otruć?-zapytał udając zbicie z tropu. Oczywiście syreny wiedziały, że istnieją otrucia. Nawet same z nich korzystały. Jednak Midoriya przez jeden fakt ma przewagę. Udaje kogoś bez pamięci. Praktycznie cały zamek mówił o jego przypadku. Dzięki Ashido nawet wiedział co.

Między lądem a oceanem //Tododeku mermaid AUOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz