Rozdział 32

33 2 5
                                    

Nota: nie hhhhejtujcie wiem ze nie nazywa sie tom bodil to byl blad!1111 jak sie nie podobaa historai to won!11111 SSIECIE!111111

XXXXXXXXXXXXXXXXXXX666XXXXXXXXXXXXXX

- Hej. - powiedziałam flirciarsko. - Jestem Enoby Way, nowa uczennica. - Podałam mu bladą, wymalowaną rękę.

- A ja Tom. - odparł. - Ale możesz mówić mi Szatan. To moje drugie imię.

Potrząsnęliśmy ręce. 

- Chodźmy, idziemy na górę. - powiedział Szatan. Podążyłam za nim. - Ej, Szatan........jesteś może fanem Gren Day? (bo mcr i evinezenz jeszcze wtedy nie istniały) - spytałam.

- O cholera, skąd wiedziałaś? - zaniemówił Szatan. - w sumie lubię też gc.(łapiecie bo gc też wykonalo piesenke I just wanna live z lat 80)

- omg ja też! - odpowiedziałam szczęśliwa.

- I wiesz co? Mają koncert w hogsment. - wyszeptał Szatan.

- Hogsment? - spytałam.

- Tak to nazywali zanim zmienili nazwę na Hogsmeade w 2000 roku. - powiedział w tajemnicy. - I jest tam fajny sklep pod nazwą Hot-

- topic! - dokończyłam z radością w głosie.

Zmarszczył czoło zdezorientowany. 

- Niee, Hot Ishoo. - uśmiechnął się znowu. - W 1998 zmienili nazwę na hot topic. - zajęczał.

- Ohh. - teraz wszystko miało sens. - dumblydor jest tu dyktatorem? - zawołałam.

- Aha. - spojrzał na swoje czarne paznokcie. - Jestem ślizgonem.

- OMfG SZJA TEŻ! - zawrzeszczałam.

- Chodzisz do szkoły? - spytał.

- Tia, jestem tu bo jestem tu NOWA. - NIUCHNĘŁAM SZCZĘŚLIwie.

Nagle dumblydore wleciał na swojej mietle i zaczął pluć jadem. 

- ŻADNEGO GADANIA W KORYTARZACH - miał krótkie blond włosy i nosił koszulkę polo z Amrikan ogle outfters. - TĘPE GOFFY!

Szatan przewrócił oczami.

- Jest niemiły dla nas goffów i punków bo jesteśmy w slitherinie i nie jesteśmy snobami.


Odwróciłam się ze złością. 

- Może raczej dlatego, że jesteś mocznym panem.

- wtf? - spytał zdenerwowany.

- o, nic. - powiedziałam słodko.

Aż tu nagle................... podłoga pode mną się rozwarła. 

- OMFG NIE POWIEDZIAŁAM SPADAJĄC. Wszyscy dziwnie na mnie patrzyli.

- hej dokąd idziesz? - spytał Szatan.

Wylazłam z dziury i obudziłam się z powrotem w myślodsiewni w klasie profesor trevolry. dumblydum tam był. 

- dumblydore chyba właśnie cię poznałam. - powiedziałam.

- No, pamiętam to. - rzekł dumblydor próbując brzmieć gofficko.

Sinister weszła. 

- hej to moja klasa, chwila wtf enoby co ty odpierdzielasz?

- um. - spojrzałam na nią.

- O, no tak zapomniałam.

- wth jak? - krzyknęłam zapominając na chwilę, że jest nauczycielką. Ale jest goffem więc jest w porząsiu.

profesor sinster wyglądała na smutną. 

- um, piłam voldemortserum. - zaczęła płakać depresyjnie czarnymi łzami. dumblydum nie wiedział o tym.

- ej czemu ryczysz? - zapytał z zaciekawieniem, dotykając łez.

- spierdalaj! - powiedziałyśmy obydwie i dumblydum zabrał łapska.

professor sinster usiadła wciąż chlipiąc. 

- omfg enoby... chyba uzależniłam się od Voldemortserum.

Nota: WIDAAZICWWIE SNOBY TO SA POWAZNE PROBLEWQMY SPIERDALAJCIE!1111112

My Immortal [Fanfiction] - PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz