-3-

492 51 26
                                    


jeju, jest tak dużo komentarzy i mam wrażenie że będzie to mój najlepszy ff jaki pisałam ^^



Spiorunowałem wzrokiem siedzącego przede mną Nialla. Jak zawsze, gdy do mnie przyszedł, nie mógł odmówić sobie uszczuplenia MOICH zapasów słodyczy, a ja nie chciałem mu w tej chwili przerywać, bo choć było to naprawdę niemiłe z jego strony, to wiedziałem, że gdy już skończy, skupi się w zupełności na mojej sprawie. Dlatego siedziałem cicho i tylko patrzyłem na niego nie odzywając się ani słowem i próbując sam zebrać myśli, aby potem powiedzieć mu wszystko bez problemu.

Z Niallem znałem się dopiero cztery lata. Przeprowadził się do naszego miasteczka zaraz po tym jak jego mama ożeniła się po raz drugi. Wybrali dom obok nas, dlatego, że dzięki mieszkaniu tutaj oni mieli blisko do pracy, a Niall do szkoły. Szybko znaleźliśmy z blondynem wspólny język i bez zbędnych słów i pytań w krótkim odstępie czasie zostaliśmy przyjaciółmi. On pomagał mi w nauce, ja pomagałem przystosować mu się do nowej szkoły i otoczenia oprowadzając go, zapoznając z nowymi osobami. Tak skończyliśmy gimnazjum a teraz rozpoczęliśmy razem studia na tym samym kierunku. Wspieraliśmy się w każdej sprawie nie oczekując nic w zamian. Dlatego sądziłem, że pomimo głupich żartów, jakimi zostałem obdarzony wczoraj wierzył mi. Nie powiedziałem o tym nikomu oprócz niego i nie żałowałem tego. W końcu nie wszyscy musieli wiedzieć, że najprawdopodobniej zwariowałem i nie byłem do końca zdrowy na umyśle, jeśli widziałem zmarłego przyjaciela. To było trudne dla mnie, więc nie chciałem jeszcze bardziej tego komplikować.

— Odezwiesz się sie w końcu czy po prostu zaprosiłeś mnie na wspólne myślenie w ciszy? — Zapytał niespodziewanie Niall, kończąc moją ostatnią paczkę żelków — naprawdę chciałbym jeszcze pomilczeć, ale zaczynam się nudzić.

Przewróciłem oczami i usiadałem prosto, aby pokazać mu, że sprawa jest poważna. Schyliłem się do szuflady biurka i powoli ją otwierając, jakby mojego dowodu miało tam nie być, zajrzałem do niej. Odetchnąłem z ulgą, gdy kartka nadal tam była i nigdzie nie zniknęła, w końcu mogła, prawda? Podniosłem ją przed oczy Nialla, aby dobrze mógł ją zobaczyć i popatrzyłem na niego wyczekująco.

A ten tknął ja końcem palca mrużąc oczy nieufnie.

— Kartka... — wymruczał z nieukrywana ostrożnością, przekręcił głowę, aby móc zobaczyć też odwrót — kartka... — przewróciłem oczami, bo zachowywał się jak w pierwszej klasie gimnazjum, gdy bawiliśmy się w laboratorium w sali chemicznej — kartka! — rozpłomienił się — Czy to jest kartka?

Spojrzałem na niego z nieukrywanym niedowierzaniem i położyłem kartkę na kolanach, aby już nie przyszło mu do głowy nic głupszego.

— Tak Ni, to jest kartka, a teraz skończ z tymi żartami i popatrz — rozłożyłem kartkę na biurku przed nami i wyprostowałem ja dłonią — taki uśmiech rysował tylko Lou, nikt inny. Kiedyś bez zastanowienia zamiast oczu narysował krzyżyki i tak zostało. Rysował tak zawsze, a ja śmiałem się za każdym razem gdy to robił.

— Przecież to łatwe do podrobienia — wyjął z szuflady jeszcze jedną kartkę i wziął długopis z mojego piórnika, rozłożył swoje rzeczy przed sobą i szybko narysował uśmiech — zobacz, taki sam.

Porównałem rysunki, chcąc nie chcąc musiałem przyznać mu rację. Były takie same. Jednak pomimo tego chciałem mieć jakąś nadzieję, że to jednak Louis.

— Tu jest jeszcze data — wskazałem palcem róg kartki — widzisz? To za trzy dni — powiedziałem cicho, sam zastanawiając się, co może ona oznaczać.

— Data jak każda inna, co z tego?

— Niall czy ty nic nie widzisz? Nie jest to dla ciebie dziwne, że okno zostało otwarte od zewnątrz a kartka znalazła się w moim pokoju?

Odwrócił się do mnie, skupiając całą swoją uwagę na tym, co powiedziałem.

— Nie wspominałeś nic o tym, że ktoś otworzył twoje okno od zewnątrz.

— Nie wspominałem, bo nie było takiej potrzeby.

Zacisnął usta w wąską linie przygryzając swój policzek od środka, myśląc przez dłuższą chwilę.

— Bierzesz po uwagę to, że tego dnia może się coś stać, prawda? — Zapytał w końcu znów się rozluźniając i siadając wygodnie na fotelu.

— Tak, to właśnie to biorę pod uwagę — westchnąłem cicho i znów schowałem kartkę do szuflady — przyjdziesz za trzy dni? Na cały dzień?

Popatrzył na mnie jakbym pytał go o cos tak głupiego, tak debilnego, że aż śmiesznego.

— Oczywiście, że tak, to będzie jak oglądanie dobrego filmu...Ale cały dzień! Nie wiesz, co się stanie, czujesz niepokój i stres...

Przetarłem twarz dłońmi i schowałem ja w kolanach, trochę już nie wiedząc, kiedy blondyn żartuje, a kiedy nie.

— Nie, to będzie tak, że cały dzień będziesz mnie uspokajał, bo na bank zgłupieję, jeśli będę tu siedział cały dzień sam, ze sowimi myślami, dziękuję, że przyjąłeś propozycje — uśmiechnąłem się sie lekko widząc jego zniechęconą minę.

— Dobrze, że to dopiero za trzy dni.

— A do tego czasu...Zostaniesz do obiadu?

— Jeśli twoja mama będzie gotowała, oczywiście. 


Miłego dnia, wieczoru, nocy ;)

Flashback ⌇ larry ff ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz