Rozdział 2

130 13 1
                                    

Adrien, kiedy nareszcie miał czas wolny, przemienił się w Czarnego Kota i ruszył na samotny patrol. Początkowo miał być on z Biedronką, ale ona nie odpowiadała na jego wiadomości. Skakał po budynkach, kiedy jego Kotfon zawibrował. Szybko wziął go do ręki.

- Biedronka po raz kolejny uratowała Paryż - mówiła Chamack w wiadomościach.

Kocurowi zrobiło się bardzo przykro. Poleciał na swoim Kicikiju na dach najbardziej oddalonego od środka miasta budynku. Usiadł tam, zwisając nogami w dół.

- Mały kotek siedzi sam... Nie ma przy nim jego damy - podśpiewywał sobie.

- Czy to możliwe? Te negatywne emocje... Niewielkie ale bardzo, bardzo silne. Wprost nie do wiary, że pochodzą od samego bohatera Paryża - przemienił motyla w akumę. - Leć do niego, moja mała akumo i zawładnij jego złamanym sercem! - czarny motyl wyleciał z kryjówki i ruszył w kierunku Czarnego Kota.

Tymczasem Biedronka odsłuchała wszystkie wiadomości od swojego partnera. Wstukała na swoim Biedrofonie jego lokalizację i czym prędzej się tam udała. Zobaczyła go, a także zbliżającego się w jego stronę ciemnego motyla.

- Czarny Kocie, uważaj! - zawołała i szybkim krokiem ruszyła w jego stronę.

Bohater spojrzał na nią i jeszcze bardziej go to przygnębiło. Nie zdawał sobie sprawy, jakie zagrożenie jest przy nim. Biedronka w ostatniej chwili złapała akumę. Wystarczyła tylko sekunda, aby zły motyl połączył się z jego Miraculum. Czarny Kot wprost nie mógł uwierzyć w to, co się stało. Już prawie drugi raz doszło do jego akumizacji.

- Nie mogłam pozwolić do tego dopuścić - oznajmiła, kucając obok niego.

- Dlaczego nie odbierałaś? - olał kompletnie jej słowa.

- Byłam na misji, musiałam się skupić, przepraszam.

- Mówiłaś, że nie wyobrażasz sobie siebie beze mnie u boku. Jak widać skłamałaś.

- Nie, kocie, to wcale nie tak. Po prostu myślałam, że o tej godzinie jest zajęty i...

- I nawet nie raczyłaś spytać - wstał. - Najwidoczniej nie jestem Ci do niczego potrzebny.

- Czarny Kocie, zaczekaj - złapała go za rękę. - Wiem, że postąpiłam źle. Ale wydawało mi się, że nie mam innego wyboru i przez to okropnie cię zraniłam. Zrobiłam coś nie wybaczalnego. Ale wiesz dlaczego? Nie dlatego, że cię nie lubię. Nie, jesteś świetnym przyjacielem i partnerem. Po prostu chodzi o to, że coś się zmieniło, a ja nie jestem gotowa tej zmiany.

- Co się dzieje? - usiadł z powrotem.

- Boję się zmian. Jesteśmy super-bohaterami, chronimy Paryż, ale jeśli Ci to powiem, to zmieni wszystko.

- Cokolwiek to jest, wiedz że mi możesz powiedzieć wszystko - położył swoją dłoń na jej dłoni.

- Czarny Kocie, ja... Ja cię kocham - spojrzała mu prosto w kocie oczy.

Blondyn przeszedł prawdziwy szok. Nigdy nie spodziewał się takiego wyznania od swojej partnerki. A na pewno nie w tak krótkim czasie. Nie wiedział zupełnie, co ma zrobić. W głębi serca cieszył się, że to się stało, ale także nigdy nie spodziewał się, że to się kiedykolwiek stanie. Różne myśli przechodziły mu przez głowę. Zupełnie nie mógł się skupić na tym co się dzieje. Po prostu patrzył na nią w ciszy. Ona na niego także. Z każdą chwilą niezauważalnie zbliżali się do siebie. W końcu stało się. Złączyli usta w pocałunku. Długim i pełnym miłości. Teraz Marinette była całkowicie pewna swoich uczuć. Oderwali się od siebie. Ciągle trzymali się za ręce, jakby dalej nie wierzyli w to, co się między nimi wydarzyło. Biedronka wtuliła się w jego tors. Czarny Kot głaskał ją po włosach. Przez nieuwagę swoimi pazurami rozpłatał jej włosy, które ponownie zaczęły powiewać na wietrze. Dziewczyna szybko złapała za gumki, aby je związać.

- W rozpuszczonych Ci o wiele ładniej - uśmiechnął się. Dziewczyna delikatnie się zarumieniła.

Bohaterka wtedy przypomniała sobie słowa Adriena. To samo uważał o jej rozpuszczonych włosach. Zauważyła, że Kot i on są bardzo do siebie podobni, wręcz identyczni. Czasem jak Adrien opowiadał jakiś żart przypominał jej się Czarny Kot. Chyba po prostu miała w głowie określony typ. Siedzieli tak chwilę. Po zachodzie słońca się rozstali i oboje wrócili do swoich domów.

- Chowaj kropki! - zawołała, a Kwami wyłoniło się w jej kolczyków. - Wow, Tikki, to było...

- Niesamowite? Niemożliwe? Nieprawdopodobne? Najcudowniejsze na świecie? - wymieniała.

- Tak - uśmiechnęła się Marinette. - Jak ty mnie dobrze znasz - zaśmiała się. - Dalej nie mogę uwierzyć, że to się stało.

- Upewniłaś się w tym uczuciu, mam rację?

- Tak, i nie żałuję nic z tego, co zrobiłam, i co się między nami wydarzyło. Skoro Królix jeszcze nie wkroczyła do akcji, tak musiało się stać.

***

- Chowaj pazury! - kostium zniknął. - Czy ty to widziałeś? - spytał, dalej nie mogąc w to uwierzyć.

- Bardzo dobrze widziałem. Właśnie miłość twojego życia powiedziała Ci, że czuje do ciebie miętę.

- Plagg, ale jak...

- Nie przemęczaj już swojej biednej główki - zasugerował. - Ciesz się, że stało się tak, a nie inaczej.

Chłopak położył się na łóżku i patrzył rozmarzony w sufit. Z uśmiechem spoglądał w przyszłość. Właśnie Biedronka wyznała mu uczucie. Niemożliwe stało się możliwe. W tej chwili zupełnie nic mu nie przeszkadzało. Nawet Plagg jedzący ser, który wyjątkowo głośno przy tym mlaskał. Był w siódmym niebie. Wiedział, że od tego dnia wszystko się zmieni. I miał nadzieję, że będą to zmiany tylko na lepsze...

Miraculum - Przygody Białego KotaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz