Z uśmiechem na ustach pokiwała twierdząco głową i zatrzymała się tuż przed wejściem do swojego bloku.- Nazywam się Dominik a ty?- Bożena.- Już myślałem, że dziś znów cię nie zobaczę – rzekł jakimś dziwnym tonem głosu.- Wczoraj późno kończyłam szkołę. Dzisiaj skończyłam wcześniej, bo nauczycielka historii była na wyjeździe ze swoją klasą – odparła.- Ty zawsze tak późno wracasz?- Zazwyczaj, a w środy dopiero wieczorem.Chciał coś jeszcze powiedzieć lecz usłyszeli jak wołają go koledzy.- Przepraszam cię, ale muszę wracać do pracy.- Nic nie szkodzi. Ja również muszę już iść – odpowiedziała.Była już w progu, gdy usłyszała za plecami głos Dominika.- Zobaczymy się jeszcze?- Może tak...Weszła do mieszkania z twarzą rozciągniętą w szerokim uśmiechu.- A coś ty taka uradowana? - usłyszała.- Nie nic... Po prostu mam dzisiaj wyjątkowo dobry humor – odparła wymijająco matce.Nie uważała, że powinna się jej zwierzać.- Jak już jesteś to może poszłabyś do sklepu, bo nie kupiłam żadnej surówki do obiadu.Bożena bez słowa zgodziła się.- Boże co się ze mną dzieje? - zastanawiała się.Nawet wyjście tego dnia z psem było czymś co ją cieszyło a co dotychczas uważała za jakiś dopust boży. Tego dnia nie potrafiła nawet skupić się nad lekcjami.Było kilka minut przed piętnastą, gdy postanowiła wyjść z domu. Niby nic takiego. Z lekcjami się uporała, ale zostało jeszcze powtórzenie materiału na poniedziałek. Postanowiła zostawić to na niedzielne przedpołudnie. Najzwyczajniej w świecie chciała zobaczyć jeszcze raz Dominika. Jeśli nawet nie byłoby im dane tego dnia już pogadać, to przynajmniej go zobaczy. Nie rozumiała sama siebie.- Coś z moją głową chyba nie tak. Zamiast siedzieć nad książkami ja lecę na dwór, aby pogapić się na jakiegoś gościa – rugała się w myślach siedząc na ławce.- O czym tak rozmyślasz? - usłyszała za plecami. Odwróciła się z uśmiechem, bo już znała ten głos.- Tak sobie siedzę. Ładna pogoda, to szkoda siedzieć w domu – odparła.- To fakt.- Wy już po pracy? - zadała jak się zdawało głupie pytanie, ale w tamtej chwili nie przychodziło jej nic innego do głowy.- Tak na dzisiaj już koniec – odparł - Masz może jutro czas? - zapytał po chwili.Spojrzała na chłopaka i przez moment nie umiała wydusić z siebie słowa. Czyżby chciał się umówić?- Raczej tak, ale dopiero popołudniu – wyjąkała.- Świetnie, to może byśmy się spotkali. Ja bym przyjechał po ciebie tak około szesnastej.- Może być – odparła.- Dziękuję. Dziś się już pożegnam. Właśnie przyjechał po nas samochód – wyciągnął do niej dłoń. Podała mu swoją i lekko uścisnęła.Przez resztę dnia zastanawiała się czy dobrze zrobiła umawiając się na randkę z Dominikiem. Naprawdę jej się podobał ten szczupły, wysoki z burzą kręconych włosów i szczerym spojrzeniem, chłopak. Wieczorem jednak wpadła w panikę.- Co ja jutro ubiorę? Przecież nie mam nic takiego, co mogłabym ubrać na randkę.Zerwała się z krzesła i zaczęła przeglądać zawartość swojej szafy. To jej zachowanie zdziwiło Zygmunta.- Co ty robisz?- Przeglądam szafy, bo jestem na jutro umówiona z koleżankami z podstawówki – skłamała ojcu. Wiedziała doskonale, że gdyby powiedziała prawdę to jutrzejsze wyjście stałoby pod znakiem zapytania. Nie chciała przed rodzicami nic ukrywać, ale jeśli miałaby już wybierać, to na temat tej randki wolała porozmawiać z matką, której akurat nie było, bo pracowała na popołudniową zmianę.W końcu znalazła coś, co mogła na siebie włożyć. Wybrała spódnicę sięgającą do połowy uda a do niej bluzeczkę z krótkim rękawem. Jeszcze nie miała pojęcia, że tym strojem wywoła awanturę w domu.- Mamusiu czy mogę skorzystać z twojego dezodorantu? - poprosiła matkę, gdy przebrana szykowała się do wyjścia. Agata zgodziła się. Już wiedziała dokąd wybiera się córka.- Mamusiu umówiłam się na dzisiaj z chłopakiem – powiedziała matce, gdy obie poszły na zakupy. Często tak bywało, że w sobotnie przedpołudnie dziewczyna towarzyszyła matce podczas zakupów.- Co to za chłopak? – matka wykazała zainteresowanie.- To jeden z tych robotników – odparła.- Wiesz, że ojciec tego nie pochwali?- Tak wiem – odparła ze smutkiem w głosie.- Dobrze, zrobimy tak: powiemy mu, że idziesz do koleżanki – wpadła na pomysł matka. Bożenka nie chciała przyznać się, że to samo powiedziała ojcu dzień wcześniej.- Dziękuję – wydukała.- Ale masz wrócić o przyzwoitej porze – dodała.- Najpóźniej będę o dwudziestej – odpowiedziała. Agata przystała na tę godzinę- Coś ty na siebie włożyła? - usłyszała surowy ton głosu ojca i już wiedziała, że ma przechlapane .- No co?- Natychmiast masz się przebrać – grzmiał Zygmunt.- Zygmunt przestań – stanęła w jej obronie matka.- Czy ty nie widzisz jak ona wygląda!? - teraz wrzeszczał na żonę.- Normalnie – wyartykułowała z naciskiem. - Ona ma już osiemnaście lat. Jest dorosła – odparła jeszcze dość spokojnie kobieta.- I co z tego? - padały kolejne pytania. Sama Bożena stała i zalewała się łzami.- No tak córunia tatunia. Gdybyś tylko mógł to zamknąłbyś ją na klucz w domu i kazał chodzić w worku pokutnym! – Agata coraz bardziej podnosiła głos.Tę kłótnię przerwało pukanie do drzwi.- Bożena do ciebie – usłyszała głos brata.Podeszła do drzwi, a w nich ujrzała koleżankę z klatki obok.- Bożena jakiś facet prosił, abym przekazała ci, że czeka na ciebie na dole – usłyszała.- Powiedz mu, że zejdę za pięć minut – odpowiedziała koleżance.W pośpiechu ruszyła do łazienki. Przemyła twarz zimną wodą i wybiegła z domu.- Cześć – przywitali się jednocześnie.- Czemu masz zapłakane oczy? – Dominik przyglądał jej się z troską- Przed twoim przyjściem oglądałam film, na którym zawsze się wzruszam – skłamała. Nie chciała, żeby wiedział o tym jakie ona ma ciężkie życie a przynajmniej jeszcze nie teraz.- Taka z ciebie romantyczka? Dobrze wiedzieć – rzekł. – Co robimy zresztą popołudnia? – zapytał.Ruszyli spacerkiem w kierunku parku. Bożenka w końcu wyciszyła te złe emocje i nieco rozluźniła się. Spacerowali już jakiś czas, gdy Dominik zaproponował herbatę i ciastko w niewielkiej knajpce znajdującej się niedaleko parku. Zgodziła się.Siedząc przy kawiarnianym stoliku oboje usiłowali dowiedzieć się czegoś o sobie. Poznawali się. Najpierw ona dowiedziała się trochę o nim i w rewanżu rzuciła również garść informacji o sobie, chociaż zrobiła to dość wybiórczo. Wyznała mu wprawdzie, że rodzice lubią zaglądać do kieliszka, ale już nie powiedziała jak traktują ją samą. Kiedy wyszli z lokalu przed ich oczami ukazała się starsza pani z kwiatami. Dominik niewiele myśląc kupił od kobiety jedną różę.- Proszę to dla ciebie – rzekł i wręczył kwiat dziewczynie.- Dziękuję – odparła zawstydzona.Wracali. Było już po osiemnastej. Spacerkiem dotarli w pobliże jej osiedla.- Odprowadzisz mnie na przystanek? - zapytał.- Jasne, chodźmy – odparła.Do przyjazdu autobusu mieli jeszcze trochę czasu, co pozwoliło Dominikowi zadać nurtujące go pytanie.- Bożenka chciałbym cię jeszcze o coś zapytać, ale obawiam się twojej reakcji – mówił.- Pytaj – odparła.- Wiem, że dzieli nas dość spora różnica wieku, bo aż osiem lat... - urwał na chwilę, spojrzał w jej oczy i po chwili dodał – czy zostaniesz moją dziewczyną?Bożenka przez chwilę stała jak wryta i nie mogła wydusić z siebie głosu.- Proszę, powiedz czy się zgadzasz – prosił Dominik.- Zgadzam się – odparła zarumieniona.Objął ją i po raz pierwszy pocałował. Ona nieśmiało oddawała te pocałunki.Dominik odjechał umawiając się z nią na następny dzień a ona czuła się tak, jakby unosiła się kilka centymetrów nad ziemią.- Bożena zaczekaj – usłyszała męski głos. Odwróciła się i zdębiała na ten widok.- Co ty tu robisz? – pytała, gdy tylko ten podszedł.CDN...
CZYTASZ
Moje wszystko i nic część I
Phi Hư CấuDzisiaj moi drodzy pierwsza część opowiadania, które nie jest związane z Ulą i Markiem. Lecz mimo wszystko wierzę, że Wam się spodoba. Do opowiadań o "Brzyduli" obiecuję powrócić gdy skończę publikować "Moje wszystko i nic". Lecz aby zrozumieć sens...