08 Wróć

411 23 4
                                    

Hisari:

Powoli dojeżdżaliśmy z tatą do domu. Po dostaniu wypisu od razu chciałam wracać. Nie zamierzałam w tym szpitalu spędzić ani minuty dłużej. Zdeklarowałam się jednak, że będę odwiedzać Zuki póki ta w pełni nie wyzdrowieje. Proces ten miał trwać około dwóch tygodni. Nie było tragedii. Mnie nadal z lekka bolały dłonie ale nie było to tak bardzo odczuwalne jak na początku. Miałam ich nie nadwyrężać i wszystko powinno być w porządku.

Lekarze zapewnili mnie, że blizn się nie pozbędę i zostaną ze mną już na zawsze. Ale blizn nie należy się wstydzić, one po prostu oznaczają, że jesteś silniejszy niż to co próbowało Cię skrzywdzić.

-No moja droga panno! Witamy w naszych skromnych posiadłościach - otwierając mi drzwi ojciec cały czas się śmiał. Nie chciał mi przypominać o ostatnich zdarzeniach. Z resztą sam był tym przytłoczony. Za nic nie mogłam go winić.


-Jeszcze raz dziękuję tato - wysiadając przytuliłam tatę. Cieszę się że już po wszystkim -jeszcze mocniej go objęłam.


-Już wszystko będzie dobrze, obiecuję. Nigdy więcej nie dam cię skrzywdzić. Poza tym jestem twoim ojcem, nie musisz mi dziękować.


-Tato, czy ty czujesz się winny? - To ja nie dałam rady się obronić. To ja byłam za słaba i to ja chciałam spotkać się z Zuki. Nie mogłeś niczego przewidzieć.


-I właśnie dlatego czuję się taki bezsilny. Nic nie mogłem zrobić żebyś mniej cierpiała.


-Daj spokój, nie chcę w ogóle o tym słyszeć. Możemy już wejść do domu?


-Ah tak, choć Hisiu. Zrobię Ci herbaty- życzliwie odpowiedział. Chciał dla mnie dobrze. Czasami był nieco nadopiekuńczy ale zawsze miałam w nim oparcie. Doceniałam to. Zastępował mi mamę. Bardzo się starał.


-Chyba wolno mi samej pomieszać łyżeczką nie? - uniosłam jedną brew.


-Zastanowię się księżniczko! No choć już.

Cały dzień spędziliśmy na rozmowie i oglądaniu filmów. Zupełnie jak dawniej. Kiedy byłam jeszcze małą dziewczynką. Niesamowite, że można tak wspaniale bawić się z własnym rodzicem. Mieliśmy po prostu bardzo silną więź Nie odczuwałam tego, że ja miałam 29 a on 57 lat. Wcale nie. To było coś w stylu przyjacielskiego spotkania. Rzadko mogliśmy pozwolić sobie na coś takiego. Oboje byliśmy zajęci pracą...Non stop. Kiedy wracaliśmy chcieliśmy odpocząć. Nie myśleliśmy jak czuje się drugie. Nie jedliśmy razem obiadu czy rozmawialiśmy.
Dlatego ten weekend był dla mnie bardzo ważny. Dla niego też. Widziałam to po nim. Cieszyłam się, że spędziłam go w domu, z tatą.

Nic nie trwa wiecznie i nim się obejrzałam przemiły weekend zastąpił poniedziałek. Do wtorku miałam zwolnienie lekarskie więc mogłam pozwolić sobie na sen do godziny 11. Kiedy zeszłam na dół, ojca już nie było. Szkoda, że nie zdążyłam się z nim pożegnać. W ramach zadośćuczynienia postanowiłam że posprzątam kuchnię. No i może cały parter. Nie wyglądał za dobrze po wczorajszym maratonie filmowym.

Mam 8h na doprowadzenie tego miejsca do błysku. Lecimy z tym! Pozwoliłam sobie skorzystać z pomocy mojego daru. Jedną złotawą wiązką zamiatałam, drugą zmywałam a trzecią ścierałam kurze. Całkiem niezły wynik. Dom wyglądał schludnie po 4-5 godzinach. Musiałam na chwilę przysiąść bo dłonie powoli dawały mi się we znaki. Co robić? - Może inaczej, wiedziałam co ale bałam się to zrobić.

Musiałam napisać do Shouty. Musiałam i chciałam.

Kiedy tylko brałam telefon w dłonie przypominałam sobie co powiedział mi przed wypadkiem. W mojej głowie echem odbijały się słowa : " Kocham cię" i "kłamstwo". Nie miały one nic do siebie bo były wyrwane z kontekstu ale mimo tego wciąż bolały jakby były powiedziane zaraz po sobie.

🌸Kochać Białą Różę - [ Shouta Aizawa x Oc	] 🌸 KOREKTAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz