~34~

142 17 15
                                    

|| 5 grudnia 1987 (Los Olivos, Kalifornia)||

Angie's pov

Obudził mnie śpiew ptaków dochodzący zza okna. Usiadłam na łóżku, a po moich plecach przeszedł dreszcz wywołany zimnem. Poranki ostatnimi czasy były dosyć chłodne.

Popatrzyłam w bok spodziewając się, że ujrzę tam Michaela, jednak go nie było.

Rozejrzałam się dookoła sypialni, ale nikogo w niej nie było oprócz mnie. Wstałam z łóżka i założyłam na siebie szlafrok, który leżał na fotelu.

Zeszłam na dół do salonu, ale nikogo nie zastałam. Wygląda na to, że nikogo nie ma w domu.

Usiadłam na kanapie i włączyłam telewizor. „Skakałam" po kanałach szukając czegoś ciekawego, aby chociaż na chwilę czymś się zająć, jednak bez skutku.

Wyłączyłam urządzenie i wtuliłam głowę w poduszkę mając nadzieję, że jeszcze uda mi się zasnąć. Było dosyć wcześnie.

Już prawie udało mi się zasnąć, gdy nagle usłyszałam głośny trzask drzwi i chichot, który każdy poznałby z daleka. Podniosłam głowę z poduszki i uśmiechnęłam się szeroko na widok, który ujrzałam.

Michael próbował zatarasować drzwi swoim ciałem, a z ich drugiej strony ktoś usiłował je otworzyć.

- Mamy gości? - podniosłam się do pozycji siedzącej i uniosłam jedną brew.

- Trzech, i to bardzo hałaśliwych...

Mike ledwo dokończył zdanie i już leżał na podłodze śmiejąc się w niebogłosy. Drzwi były otwarte na oścież, a przez nie do domu wparowali trzej chłopcy. Nie przypominałam sobie, żebym ich kiedykolwiek widziała.

Przez dłuższą chwilę naciągali się na podłodze razem z Michaelem, jednak w końcu jeden z nich dostrzegł moją obecność i popatrzył na mnie pytającym wzrokiem. Chłopiec dźgnął dwójkę innych w ramię, aby dać znak, że mnie zauważył, teraz cała trójka obserwowała mnie z zaciekawieniem.

Wstałam z kanapy i podeszłam do każdego z nich, aby się przywitać. Podałam najpierw rękę, na oko, najstarszemu z nich.

- Cześć, my się chyba nie znamy, jestem Angie.

- Hej, jestem Taj, a to jest Taryll i TJ. - wskazał na dwójkę swoich braci.

- Bardzo mi miło. - uśmiechnęłam się i spojrzałam na Michaela, który obserwował nas z uśmiechem na twarzy.

- Michael to nasz wujek. - obwieścił dumnie najmłodszy z nich - Wiedziałaś o tym?

- Nieee, ale teraz już wiem. - uśmiechnęłam się szeroko.

Popatrzyłam na TJ'a zaciekawionym wzrokiem. Był uderzająco podobny do Michaela. Jego oczy wyglądały prawie tak samo, a uśmiech, z resztą jak u wszystkich Jacksonów, poznasz go bez wachania.

Podeszłam do Michaela i wyciągnęłam do niego rękę, aby pomóc mu wstać.

- Dzień dobry Kochanie. - Michael złapał mnie w talii i przyciągnął do siebie całując mnie na powitanie.

- Dzień dobry Słońce. - odpowiedziałam oddając pocałunek.

- Ble! Tu są dzieci! - wyjęczał Taryll.

Obydwoje z Michaelem zaśmialiśmy się głośno. Objął mnie ramionami wokół mojej szyi, a ja oplotłam swoje wokół jego torsu. Staliśmy przez jeszcze chwilę w swoich objęciach, gdy Mike przerwał ten przyjemny moment.

TJ pociągnął za nogawkę jego spodni i czekał z niecierpliwością aż Michael na niego popatrzy.

- Słucham Cię TJ? Potrzebujesz czegoś?

Just Good Friends M.J.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz