Rozdział VI

3 0 0
                                    

Rozdział VI

Mieszkańcy Świętej Anny i Walic, jak i całego pogranicza żyli jeszcze swoimi problemami i sprawami, ale coraz więcej ludzi w Nowej Polsce, a nawet w całym Związku Nowopolskim, z niepokojem spoglądało w stronę zachodnią, skąd obawiano się zagrożenia. Imperium niemal bez kamuflażu zbroiło się i do wojny dążyło. Nadgraniczne miasta, wioski, forty napełniały się powoli wojskiem, zakładano magazyny, zwłaszcza nas Szarą Rzeką, budowano łodzie i barki, aby materiał wojenny rzeką spławiać. W dyplomacji między Związkiem i Nową Polską a Imperium sytuacja stale się zaostrzała. Władze związkowe zdawały sobie sprawę w pełni z faktu, iż Prusowie do wojny dążą wszelkimi sposobami i tylko na pretekst czekają.

Związek jednak nie czekał z założonymi rękoma na bieg wydarzeń. Także prowadził wielkie do wojny przygotowania. Umacniano nadgraniczne twierdze: Labno, Szubań, Bielno, forty w darakeńskiej Krainie Wielkich Jezior. Naprawiano drogi i mosty, zakładano magazyny, a na zapleczu rozbudowywano manufaktury zbrojeniowe, ludwisarnie, stolarnie. Przede wszystkim zaś powoli ściągano wojska. Szły więc na zachód pułki piechoty, strzelców pieszych, bataliony piechoty wybranieckiej, pułki artylerii i świetna kawaleria: ciężka z husarii i dragonii złożona, oraz lekka z septorów i ułanów. Ściągano też liczne oddziały nieregularne, wśród których najstraszniejsi w przyszłej wojnie byli, nomen omen, łucznicy. Nie śpieszono się jednak, przygotowania były systematyczne, zaplanowane, bo nie chciano drażnić Imperium koncentracją wojsk przy granicy. Powoli jednak, wojsk na zachodzie Związku przybywało.

Nim zjawiły się oddziały zbrojnych, nad graniczne kresy przybyli generałowie, którzy mieli dowodzić armiami, oraz ich sztaby. Główny Sztab Armii Związkowej wysłał ich wcześniej, by zapoznali się z terenem, skontrolowali przebieg przygotowań i jak najlepiej rozmieścili przybywające wojska. Przede wszystkim jednak najbardziej chodziło o poznanie terenu. Objeżdżali więc generałowie całe połacie ziem przygranicznych, leżące na obu brzegach Szarej Rzeki. Nikomu bowiem nie było tajno, że właśnie wzdłuż tej rzeki Pojdą wrogie zastępy, w ogólnym kierunku na Starołękę, czyli do niemal serca Związku. Poza tym sama rzeka była najlepszą chyba linią komunikacyjną, dzięki szerokości i głębokości. Poza tym, to właśnie po obu stronach rzeki na terenie Związku były najlepsze drogi lądowe. W całej Atlantydzie nie było takich dróg jak na obszarze Związku – szerokie, wyłożone równo kamieniem, wzmocnione murkami, z kamiennymi mostami. Siłą więc rzeczy Prusowie musieli iść wzdłuż Szarej Rzeki, prosto na Starołękę. Dlatego już w 1764, gdy po raz pierwszy zaczęły się pojawiać widma wojny z Imperium, postanowiono, że obu brzegów tej największej rzeki Atlantydy i zarazem świata będą bronić dwie armie: Północna i Południowa.

Na dowódcę Armii Północnej wyznaczony został jeden z najbardziej wybitnych i doświadczonych oficerów Armii Związkowej – generał Leopold Umbold. W roku 1765 miał już ponad 70 lat, ale ciągle zadziwiał wszystkich zdrowiem, energią i bystrością rozumu. Większość życia zeszło mi na wojnach, wpierw w misji wojskowej w czasie wojen rucyjskich, potem na północy, w misji wojskowej w Nowej Normandii. To właśnie tam dosłużył się stopnia generalskiego. Pod koniec kwietnia roku 1765 przybył on wraz z małą grupką oficerów do Lubliczewic w Berlecji, na zachodzie Związku. Nie afiszowali się – w obawie przed szpiegami nosili cywilne ubrania i publicznie zwracali się do siebie per „waćpanie". Generał po dniu odpoczynku w karczmie ruszył w teren. Przez pierwszych parę dni zjeździł najbliższą okolice, a następnie udał się do twierdzy w Szubaniu. To już była dłuższa podróż, którą generał odbył w krytym powozie. Tuż przed twierdzą wszyscy przebrali się mundury i wjechali do twierdzy z oficjalną wizytą.

Twierdza Szubań leżała na wyspie, jaką tworzyły rzeki Berra i Anera. Była to potężna budowla bastionowa, która oprócz głównej cytadeli na wyspie miała też silnie umocnione przyczółki mostowe na brzegach obu rzek, od zachodu i od wschodu. Przez teren twierdzy przebiegała jedyna najlepsza droga do i z Imperium, a najlepsze mosty były właśnie częścią twierdzy. Dzięki temu była to jedyna największa przeprawa przez obie rzeki w promieniu kilkudziesięciu mil. Było jasne dla każdego, że wojska imperialne w razie wojny będą musiały zdobyć tę twierdzę, jeśli będą chciały iść na Starołękę północnym brzegiem Szarej Rzeki. Jednakże nie byłoby to zadanie łatwe. Nawet po zdobyciu obu przyczółków pozostawała jeszcze główna cytadela na wyspie, która spinała obydwa mosty. Dlatego generał Umbold był spokojny o twierdzę, zwłaszcza, gdy po jej inspekcji okazało się, że jest ona należycie przygotowana do długiego oblężenia.

Langner - Walicki. Opowieść z dalekiej Atlantydy.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz