Piątek. Cudowny dzień, który uszczęśliwia wszystkich. Początek weekendu na który wszyscy uczniowie z Santa Monica High School czekają z niecierpliwością, w tym i ja. Godzina czternasta, piętnaście minut do końca zajęć, wydostania się na świeże powietrze oraz uwolnienia się na praktycznie trzy dni i święty spokój.
Ostania lekcja, którą każdy miał gdzieś. Wszyscy odliczali te nieszczęsne minuty. Każdy z nas chciał się uwolnić i w końcu odpocząć od prac domowych, kartkówek, klasówek, projektów, a szczególnie w końcu się wyspać.
Przynajmniej to było moje marzenie.
Patrząc całe czterdzieści pięć minut na zegar w końcu wybiła upragniona godzina, a wraz z nią zadzwonił dzwonek informując koniec zajęć i nasz cudowny weekend. Wszyscy jak na komendę zerwali się ze swoich miejsc biegnąc w stronę drzwi prowadzących na korytarz ignorując nauczyciela, który coś za nami krzyczał.
- Dziś koniecznie musimy się nawalić. - odezwał się zmęczony Will kiedy pakowaliśmy się do jego samochodu.
- Tak, mam dość tego pierdolenia przez następne dziesięć lat mojego marnego życia. - odpowiedziała blondi równie zmęczona pakując się na tylne siedzenie. Tak dziś ja siedzę z przodu wygrałam to brutalną walką w kamień papier nożyce.
- Co jak co, ale zgadzam się z Willem. Trzeba się dziś nawalić.
Wyjechaliśmy z parkingu kierując się do do domu Zoe, która mieszkała najbliżej z naszej trójki obok szkoły. Nikt z nas się nie odzywał grało jedynie radio, byliśmy zbyt zmęczeni po trzech sprawdzianach, które swoją drogą były chujowe i na pewno z dwóch z nich dostanę banie.
- Dobra to znacie plan? Będę u ciebie o 19 - odezwała się do mnie Zoe kiedy byliśmy pod jej domem - A ty bądź o 20;30 razem z taxi. - tą część dodała do chłopaka.
- Tak wiemy, powtarzałaś nam to dziś chyba z tysiąc razy. - odparłam znudzona.
Ile można słyszeć jedno i to samo i kto normalny wmyśla plan co do głupiej imprezy? Zoe wszystko zaplanowała. O której u mnie będzie, ile będzie mnie przygotowywać, a ile siebie. Moim jedynym zadaniem było być umytą i wybrać strój, który i tak miała zaakceptować dziewczyna. Zdaniem Willa było przyjechać po nas o 20;30 taxi ponieważ każdy z nas ma dziś upić się w trzy dupy, co nam odpowiadało.
- To do zobaczenia miśki.- dała nam szybkiego buziaka i wyskoczyła z auta idąc w stronę domu.
Po niecałych dziesięciu minutach również żegnałam się z przyjacielem i szybkim krokiem podążałam w stronę mojego domu. Na podjeździe nie było żadnego auta, co oznaczało, że rodzice są dalej w pacy co było normą, a mój brat jeszcze nie dotarł do domu.
Cudem będzie jeśli w ogóle to dziś zrobi.
Od razu kiedy weszłam do domu zrzuciłam buty oraz plecak i skierowałam się do lodówki w której miałam obiad. W trakcie odgrzewania zapiekanki z warzywami i serem przeglądałam wszystkie portale społecznościowe. Kuchenka wydała z siebie dźwięk informując, że moje danie jest już gotowe. Przeszłam do salonu i włączając pierwszy lepszy program w telewizji zajadałam się.
Najedzona i jeszcze bardziej zmęczona odstawiłam naczynie do zmywarki i poszłam do swojego pokoju z zamiarem położenia się spać ustawiając budzik na osiemnastą, aby nie zaspać. Zoe chyba by mnie zabiła i zamiast bawić się na imprezie szykowali by stypę na moją cześć.
***
Równo o osiemnastej zadzwoniła wkurwiająca muzyka, która budzi mnie od pięć razy w tygodniu. Wstając z wygodnego łóżka skierowałam się do łazienki zabierając po drodze komplet czarnej bielizny. Zmyłam cały swój dzisiejszy makijaż oraz rozczesałam włosy. Weszłam pod prysznic i stanęłam pod źródłem ciepłej wody, która działała kojąco na moje zmęczone ciało. Umyta ciało i włosy płynem oraz szamponem o zapachu brzoskwini. Gotowa wyszłam z kabiny owinęłam ciało i włosy białym puchowym ręcznikiem i wzięłam się za mycie zębów oraz nawilżenie mojej cery. Po tym zabiegu wysuszyłam włosy oraz ubrałam bieliznę, na którą zarzuciłam biały szlafrok i wyszłam z pokoju w którym rozgościła się już moja przyjaciółka, która ubrana była w białą sukienkę na jedno ramię z niewielkim rozcięciem na udzie, która pięknie opinała i eksponowała jej ciało.
CZYTASZ
VELENO
Novela JuvenilTo wszystko było przypadkiem. Cholernym przypadkiem, którego nikt nigdy się nie spodziewał. Nie spodziewaliśmy się my. Pojawiłeś się, a wraz z tobą pojawił się problem. Zaburzyłeś mojego funkcjonowanie, zostawiłeś zmiany w moim organizmie, w moim or...