0 5 - piąty

536 64 577
                                    

Niby wieczór jak każdy inny, ale właśnie inny inaczej (jest w ogóle coś takiego?), bo jakiś taki głośny i prześwietlony kolorowymi światłami, które poza bólem głowy nie wnosiły nic pozytywnego do otaczającej rzeczywistości.

W sensie ból też nie jest pozytywny, chyba że ktoś ma masochistyczne zapędy i wtedy takie fizyczne atrakcje są wręcz pożądane. XD.

Tyle że Kenma bynajmniej takowymi nie grzeszył, aczkolwiek w istocie siedział teraz daleko poza swoją strefą komfortu i obserwował ruchy Kuroo, który z chirurgiczną precyzją ogarniał skomplikowanego drinka z jakiegoś wysokoprocentowego płynu, który pewnie smakuje jak syrop na kaszel.

Może to dziwne (patrząc na środowisko i wyrastających w nim nowych przyszłych dorosłych to raczej na pewno), ale Kozume nie lubił alkoholu i nie preferował używek, bo jakoś tak wyszło, tak był zaprogramowany, albo posiadał takową gdzieś fabryczną usterkę.

Każdy jednak miał jakąś swoją irytującą przypadłość, która nie jest najlepsza dla naszego zdrowia i wiemy o jej uporczywej obecności, a mimo to koegzystujemy jak starzy dobrzy przyjaciele.

A co takiego było wyniszczającym go wewnętrznym przyjacielem, pozostawało skrywaną skrupulatnie poufną informacją, o którą w gruncie rzeczy nikt nigdy nie pytał wprost, więc na dobrą sprawę nikt nie wiedział, bo po prostu nikogo to nie interesowało.

W każdym razie nie był to alkohol ani używki, więc pod tym właśnie nałogowym kątem blondyn odstawał od reszty społeczeństwa.

Najchętniej w ogóle zostałby w domu, ale wiedział, że Tetsurō równie mocno, jak on nie chce być w tym momencie w tym miejscu, więc stwierdził, że dla niego warto się trochę przemęczyć. W końcu każdy ma swój własny narkotyk, a Kuroo po prawdzie był jego uzależnieniem, a sam ten fakt jego małą (lub teraz już mniej małą) tajemnicą.

A od jak dawna, tego nie wiedział sam.

Zaczęło się raczej naturalnie i stopniowo, ale nie jak na termometrze, tylko tak bardziej metaforycznie (może jednak ma coś w sobie z romantycznych bohaterów, a przenośnie są jego przepustką do świata literackiego katharsis).

Chociaż może i było to coś na kształt grzmotu z jasnego nieba albo raczej ciemnego, ale po prostu rozświetlonego znikąd jasną błyskawicą, która oświeciła nigdy nieużywaną część jego umysłu odpowiedzialną za przywiązywanie się do ludzi. Mogłaby dać sobie wtedy na wstrzymanie, ale niestety nie ma chyba włącznika do emocji, a przynajmniej Kenma jeszcze go nie odkrył, mimo że bardzo by chciał.

Co by nie było, czuł się w niemałym konflikcie ze swoimi uczuciami i czasami jakoś tak ambiwalentnie, ale romantyczni bohaterowie też często nie wiedzą, o co im chodzi, więc wszystko się zgadza.

Jedyne, czego był pewien to fakt, że teraz czuł się w pewien sposób uzależniony od Kuroo, a on nie miał o niczym najmniejszego pojęcia i nie zapowiadało się na jego personalne oświecenie. Może i szkoda, może nie całkiem, pies to jebał.

Kto wie, jak zareagowałby na wieść, że jego najlepszy przyjaciel z dzieciństwa nie patrzy już na niego tak samo, jak jeszcze kilka lat temu, kiedy byli mali, albo nawet nie tak znowu mali, ale po prostu byli dziećmi, które nie przejmują się niczym nad własne upodobania czy obowiązki szkolne?

Kozume chyba wolałby nie przekonywać się osobiście i pozostawić Tetsurō w bezterminowej niewiedzy, bo posiadanie niektórych informacji nie zawsze jest cool.

Czasami zbytnie doinformowanie może jedynie skomplikować i tak już skomplikowane relacje międzyludzkie, jakby same w sobie nie były już enigmatyczną zagadką równie tajemniczą i nie do rozwiązania jak to, o czym w tym momencie myślał czarnowłosy, kiedy tak przypatrywał się z zainteresowaniem jakiemuś brązowookiemu chłopakowi.

Smoki w skafandrach ~ KurokenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz