Rozdział 20

88 4 0
                                    

__________

Nikt nie zasługuje na zło.

__________


Każdy w życiu kiedyś staje przed wyznaczeniem sprawiedliwości i mierzy się z nią.

Na każdego przychodzi ta pora. Czasami wcześniej, czasami później.

Na mnie przyszła dosyć wcześnie.

- Wysłuchałaś aktu oskarżenia w twoim kierunku. Przyznajesz się do jego dokonania?

- Możliwe.

Mężczyzna spojrzał na mnie zdezorientowany.

Raczej nie spotykał się chyba w swojej karierze z takimi odpowiedziami. Często słyszał tylko tak lub nie.

- W porządku. Z akt wynika, że zadzwoniłaś sama na posterunek policji i poinformowałaś ich o zabójstwie. Po przyjechaniu służb na miejsce, powiedziałaś funkcjonariuszom, że ty to zrobiłaś.

- Tak było.

- Więc skąd słowo możliwe, że to zrobiłaś?

- Czasami ciężko jest odpowiedzieć na pewne pytania.

- Być może tak naprawdę nie zrobiłaś tego ty, a ktoś inny.

- To też jest możliwą opcją - odpowiadam cały czas spokojnie i ukradkiem spoglądam w stronę ławek, gdzie zasiada publiczność.

- Na broni, z której został oddany strzał, znaleziono nie tylko twoje odciski palców.

- W takim razie trzeba zapytać innych - spojrzałam na sędziego i uśmiechnęłam się lekko.

- Po to właśnie tutaj jesteśmy, młoda damo - spogląda na mnie spod swoich okularów - Wróć na swoje miejsce.

Zrobiłam, jak kazał. Wygładziłam materiał sukienki i wróciłam na miejsce obok swojego obrońcy.

Moje poprzednie miejsce zaczęły zajmować kolejne osoby.

- Arvin Russell... Twoje odciski palców także zostały znalezione na broni, z której został zabity Alberto Rosende.

- Jest to oczywiste. Należy do mnie i miałem go przy sobie tamtego dnia.

- Nie było cię na miejscu w chwili, kiedy pojawili się tam policjanci.

- Effie kazała mi stamtąd jechać.


Kiedy tylko Arvin odjechał z miejsca, zerwałam liścia z drzewa i zaczęłam przecierać nim na miejscu rączki pistoletu, by pozbyć się odcisków Arvin'a.

To kiedyś powiedział mi wujek.

Praca w policji miewa swoje plusy. Można wiele się dowiedzieć.

Podeszłam do mężczyzny i sprawdziłam jego puls. Nie był wyczuwalny.

Nim się obejrzałam na miejsce wrócił Russell, ale już sam. Zaczęłam się zastanawiać, jak w takim tempie mógł obrócić w dwie strony.

- Co ty tutaj robisz? - zaczęłam lekko zła - Miało cię tutaj nie być, Arvin.

- Nie pozwolę ci z tym zostać samej.

Zabrał z mojej ręki pistolet i ponownie zostawił na niej swoje odciski.

- W każdym bagnie siedzimy razem.

The Devil is everywhereOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz