Następnego dnia w niedzielę postanowiłam wstąpić na obiad do Rachel i mojego ojca. Kiedy weszłam do domu, tata wraz z Juliet stali przed dużym, balkonowym oknem i wspólnie chowali się za firanką.
- Niech zgadnę – zwróciłam się w ich stronę - Próbujecie wyczaić osobę, która być może kupi ten dom koło was?
Ojciec obrócił się w moją stronę z zaskoczoną miną, a Juliet podeszła do mnie i przytuliła mnie mocno na przywitanie.
- Skąd wiedziałaś? - zapytała uśmiechnięta od ucha do ucha dziewczyna. Wzruszyłam swoimi ramionami.
- To bardzo piękna i spokojna okolica - zwrócił się do nas obu mój tata - Mam nadzieję, że nasz nowy sąsiad będzie z grupy tych „bezproblemowych”.
Po krótkiej pogawędce z Juliettą udałam się do kuchni, gdzie Rachel przygotowywała dla nas dzisiejszy obiad. Gdy mnie zobaczyła, wrzuciła całą paczkę długiego makaronu do garnka z gorącą wodą i podbiegła mnie przywitać.
- Dzień dobry, kochanie - pocałowała mnie w policzek i przyjrzała mi się z dokładnością – Coś się stało? Wyglądasz na bardzo niewyspaną.
Dopóki tego nie oznajmiła, nawet o tym nie pomyślałam. Nie mogłam jej powiedzieć, że przez praktycznie całą noc zastanawiałam się, czy istnieje jakikolwiek sposób, aby wyciągnąć Jamesa z rąk policji.
- Rzeczywiście, nie spałam za dobrze – przyznałam jej rację.
- To na pewno przez tą temperaturę w nocy. Jest końcówka czerwca, a już można się udusić. Zastanawiam się tylko, jak te biedne zwierzęta wytrzymują w takim upale - powiedziała, kręcąc lekko swoją głową – A propos, jedziesz za tydzień do Birmingham na pokazy koni z Jack'iem?
- Nie, nie jadę - oświadczyłam, otwierając szafkę i wyjmując z niej pojedynczą szklankę.
- Och, kochanie - Rachel westchnęła cicho - Musisz tam jechać. Powinnaś wspierać swojego ukochanego w tym, co robi.
- No cóż, raczej nie powinnam tego robić - stwierdziłam, nalewając sobie schłodzonego soku jabłkowego do szklanki - On nie lubi, kiedy maluję. Nie toleruje moich przyjaciół. Nienawidzi Jamesa i Brada i…
- To dlaczego od ponad roku nadal z nim jesteś? – zapytała poważnie.
- Ponieważ go kocham.
- Och, Claudience – westchnęła Rachel - Nigdy nie wiesz, kiedy miłość jest prawdziwa.
Przewróciłam oczami. Jakbym tego nie wiedziała. Chociaż muszę powiedzieć, że słowa Rachel dały mi dużo do myślenia, chociaż Jack był ważną osobą w moim życiu i z pewnością nie dałby się zepchnąć w cień przez moją pracę, zainteresowania, chłopaków ani przez nic innego. Nie dość, że pociągał mnie fizycznie to był dla mnie dobry i czuły. Byłoby mi smutno, gdyby tak nagle znikł z mojego życia. To na pewno było coś więcej, niż tylko głupie zauroczenie.
Rachel uśmiechnęła się do mnie słabo i pogłaskała mnie pocieszająco po ramieniu. Nagle z salonu dobiegł głos Juliet:
- Mamo, Lucy właśnie podjechała pod dom!
- Zaprosiliście na dzisiejszy obiad rodziców Jack'a? - zapytałam zdziwiona, o mało nie wylewając na nią napoju, który trzymałam w dłoni - Przecież mieliśmy być tylko w czwórkę.
- Myślałam, że tata ci o wszystkim powiedział. Będzie z nami dzisiaj tylko Lucy, ponieważ Alexander przedwczoraj wziął w szpitalu parę dni wolnego i pojechał do Birmingham, zobaczyć, czy wszystko jest zapięte na ostatni guzik przed tymi całymi pokazami. Jack miał jechać za niego, ale podobno wyskoczyło mu coś ważnego i został w Londynie.
CZYTASZ
GOLDEN: OVER
Fiksi PenggemarKontynuacja losów młodej malarki Claudience oraz jej przyjaciół. Po roku czasu jej życie do góry nogami wywraca Bradley, który postanawia odnowić kontakt ze swoją byłą przyjaciółką. Główna bohaterka próbuje rozwikłać tajemnicę swojego aktualnego chł...