{5} Marlboro Lights // 2

1.2K 70 15
                                    

Całą deszczową noc przesiedziałam przy łóżku szpitalnym Logana. Na prośbę Alexandra, który został jego lekarzem kierującym nikt nie mógł zajrzeć do pokoju blondyna oprócz mnie. Nawet policja. Chłopak nadal leżał nieprzytomny. Był podłączony do kroplówki i dużej butli tlenowej, która pomagała mu jako tako oddychać. Co i raz podchodziłam do okna. Na zewnątrz budynku znajdowała się chmara dziennikarzy i fotoreporterów, którzy starali się przekazać jak najwięcej informacji osobom z całego świata na temat tego, co się wydarzyło parę godzin temu. Nie zeszłam nawet do automatu z kawą, który stał na korytarzu. Nie chciałam widzieć relacji z całego wydarzenia w wieczornych wiadomościach.

Rankiem, pół przytomna, patrząc na ciągle wibrujący telefon, który leżał na siedzeniu pasażera mocno zacisnęłam dłonie na kierownicy. Nie miałam najmniejszego pojęcia, jak można wytłumaczyć fakt, że Logan nosi moje nazwisko. Co na to wszystko mój ojciec? Kim tak naprawdę jest dla mnie Logan? Kimkolwiek by nie był, mój ojciec umiał świetnie kłamać. Ja taką osobą nie jestem i nie chcę zostać, jednak nie do końca mi się to ostatnio udawało, co nie zmienia faktu, że tym razem nie chciałam oszukiwać Jamesa, który czekał na mnie w domu.

- No i? - tymi właśnie słowami powitał mnie blondyn, kiedy ledwo co weszłam do mieszkania - Byłaś w szpitalu całą noc? Czy zabrali ciebie na komisariat?

- Chyba ważne jest to, że stoję przed tobą cała, lecz ledwo żywa.

- Przepraszam, Claudia. Bardzo się o ciebie martwiłem. Nie odbierałaś telefonów.

- Wiem - ziewnęłam, po czym rzuciłam kluczyki i torbę na komodę w salonie. Skierowałam się do kuchni - Napijesz się kawy?

James stanął przede mną i złożył swoje ręce, przybierając bardzo dziwną i podejrzaną minę.

- Nie Claudia. Chcę, żebyś ze mną porozmawiała.

- Nie to nie, mnie się przyda - powiedziałam wkładając kapsułkę z napisem "espresso" do ekspresu do kawy. Włączyłam urządzenie i odwróciłam się w kierunku blondyna, zauważając jego lekko przyciętą grzywkę.

- Oh, nie wierzę! Byłeś wczoraj u fryzjera!

- A ty gdzie się podziewałaś, skoro nie w pracy?

Przewróciłam oczami. Proszę państwa, oto jest właśnie granie Jamesa McVey'a na najniższych instynktach. Byłam pewna, że mnie o to zapyta. Gdybym powiedziała mu prawdę, poddałabym się upokarzającemu „przesłuchaniu", a potem zapewne wybuchłabym gromkim płaczem. James by się tylko zdenerwował. I na co to wszystko? Musiałam coś wymyślić. Nie mogłam dać się wyprowadzić w tym momencie z równowagi. Kątem oka widziałam blondyna, który nadal stał ze skrzyżowanymi rękoma, czekając na moją fascynującą historię. Kiedy uśmiechnęłam się lekko pod nosem James już doskonale wiedział, co kombinowałam przez ostatnie dziesięć sekund.

- Claudia, nie!

Słysząc jego okrzyk rzuciłam się do ucieczki. Tyle, że nie do końca udało mi się ot tak przed nim zwiać. James wyciągnął rękę, zupełnie tak, jakby chciał po coś sięgnąć i chwycił mnie za bluzkę. Wbiłam mu wtedy centralnie palec wskazujący między żebra, a on zgiął się w pół. Pędem pobiegłam do swojego pokoju i przekręciłam w drzwiach kluczyk. Odetchnęłam z ulgą. Byłam bezpieczna. Po sekundzie usłyszałam głośne walenie dłoni do moich drzwi.

- Claudia, coś ty zrobiła!? Bo coś zrobiłaś, prawda? Inaczej byś się chyba tak nie zachowywała?

- Co? Jaaa? Nie! Ja niczego nie zrobiłam! Nic a nic! - krzyknęłam rzucając się na łóżko - O czym ty w ogóle gadasz?

- Przyznaj się wreszcie. Nie byłaś w muzeum. Nie byłaś również z Jack'iem, ponieważ dowiadywał się tutaj o ciebie. A więc coś kombinujesz! Przyznaj się.

GOLDEN: OVEROpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz