VIII

741 33 11
                                    

Gdy tylko Luna wybiegła z pokoju, mając moją koszulkę, szybko ukryłem problem, który powstał w moich spodniach i ruszyłem za nią. Przed bramą stało czarne audi, mieszane z kolorami czerwieni i żółci. Dziewczyna była zapatrzona w pojazd, jakby był zaczarowany. W końcu nie wytrzymałem i mruknąłem do niej.

- Kto to? - jak na zawołanie z samochodu wysiadł brunet.

- Witam, Szefowo! - krzyknął, zadowolony z siebie. Słynny informatyk różowowłosej, która traktowała go jak własnego, rodzonego brata. Mężczyzna po przejściach i po stracie bliskich, tak jak my wszyscy. Człowiek, który niedawno był uśmiercony. Człowiek, który musiał oszukać śmierć.

- To on? - spytałem, będąc w wielkim szoku. - On przeżył... Przecież to... - nie dokończyłem, bo dziewczyna ruszyła biegiem do chłopaka.

- Tim! - dobiegła do furtki, którą otworzyła pospiesznie i wskoczyła na chłopaka, który stracił równowagę i musiał się oprzeć o bagażnik. Gdy tylko do nich potrzedłem, dziewczyna głośno płakała w ramię bruneta, a on tylko się uśmiechał i gładził ją po plecach. Gdy tylko mnie ujrzał, wystawił rękę i czekał na mój ruch. W końcu zrozumiałem o co mu chodziło i zbiłem z nim piątkę i klepnęliśmy się po plecach. Dziewczyna dalej jednak nie schodziła z jego rąk. Cichy szloch wydobył się z jej ust, a zaraz za nim pociągnięcie nosem. Co chwilę zaciskała palce na jego koszulce i ramiona, na jego szyi.

- Ale jak? Jak ty żeś przeżył?! - mruknąłem zadowolony, gdy zobaczyłem, że dziewczyna jest w końcu szczęśliwa i odzyskała cząstkę siebie.

- Jeśli mogę wejść, to opowiem wam. - spojrzał na Lunę, która dalej wtulała się w niego, jak w pluszowego misia, a ona tylko przytaknęła głową i ruszyliśmy do budynku. Gdy tylko minęliśmy próg, brunet zagwizdał głośno i zaczął się rozglądać. - Opowiadałaś mi o swoim domu, ale nie sądziłem, że aż tak duży jest.

W końcu zeszła, a całą twarz miała mokrą. Dobrze, że zmyła makijaż, bo wyglądałaby jak upiór. Przetarła policzki i spojrzała na nas z wielkim uśmiechem, ale jej oczy dalej były szklane.

- A szefowa to w życiu nie płakała. Dużo się zmieniło od czasu wybuchu magazynu. - zaśmiał się cicho i znów pogładził ją po plecach. Zachichotała przez łzy i znów przetarła policzki.

- Opowiadaj, jak przeżyłeś. - mruknęła i wskazała na salon, do którego od razu się udaliśmy i usiedliśmy w fotelach. Po drodze zgarnąłem koszulkę dziewczyny, by Tim niczego nie podejrzewał.

- W jednej z łodzi Achillesa. On uciekł inną. W którymś momencie straciłem przytomność, ale pamiętam doskonale, jak zjawiła się policja, pogotowie i straż pożarna. W końcu obudziłem się w szpitalu, a obok łóżka siedział jeden z twoich braci. To chyba był Harry... - była bardzo zaskoczona. Po twarzy nie pokazywała tego, ale jej oczy wszystko mówiły. Każdą emocje rozpoznałem. - Mówił, że długo mnie poszukiwał. Wiedział, że żyje, ale musiał się upewnić. A gdy w końcu wyszedłem ze szpitala, on czekał. Z moim samochodem. A po trzeciej dostałem wiadomość, że mam się udać tutaj. Więc... Oto jestem! - rozłożył ramiona i potrząsnął tułowiem, będąc zadowolony ze swoich kroków.

- To świetnie. Mamy kolejną osobę, w składzie. Najbardziej zaufaną. - mruknąłem, a dziewczyna oparła łokcie o uda, splotła palce i popatrzyła po nas, z niezadowoleniem i bólem.

- Tak. Szkoda, że cały mój skład nie jest żywy. Dziewczyny pozostały w domach. Wypisałam je ze służby. Wszelkie dokumenty, cały asortyment, cały magazyn z bronią i samochodami... Wszystko poszło w pizdu... - wstała i spojrzała na stary wazon, który stał na małym stoliczku, niedaleko przejścia do holu. - A do całego rozpadu doprowadził ten skurwiel. I poszłam na dno... - lekko szturchnęła ozdobę, która natychmiastowo się zachwiała i zleciała na podłogę, z głośnym huknięciem. Miałem już wstać i zabrać się za sprzątanie, ale Tim przytrzymał mnie na siedzeniu i wskazał ręką, bym wyluzował. - Tracąc znów grunt pod nogami. Tracąc wszystko, nad czym długi czas siedziałam i organizowałam. Tracąc wszystko.

Mafia IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz