Czekaliśmy miesiąc, aż w końcu pojawią się sojusznicy, ale nikt takowy się nie ukazał. Staraliśmy się być cierpliwi, ale po tygodniu straciliśmy wszelkie nadzieje. Czas nam umykał między palcami, cel był coraz dalej, sukces się ukrywał, a Luna w coraz większą agresję popadała. Potrafiła na całe noce znikać i pojawiać się rano, dalej będąc wściekła. Niekiedy była poturbowana, zakrwawiona, posiniaczona, jakby sama załatwiała całą bazę FBI.
Siedziałem w salonie i przyglądałem się nieśmiertelnikowi, starając się znaleźć jakąś odpowiedź, ale nic mi to nie dało. Z boku wyglądałem, jakbym modlił się do kawałka żelaza, które jest pamiątką rodzinną.
- Zbieraj się. - podskoczyłem, wyrzucając biżuterię nad siebie. Gdy tylko opadło spowrotem na mojej dłonie, spojrzałem zdezorientowany na różowowłosą, która była dalej wściekła, a w dłoni trzymała jakąś kopertę, a w drugiej telefon. Nie sądziłem, że długo się zasiedziałem, ale właśnie wybijała dwunasta po południu. - John przyjechał po nas. Ważne spotkanie, w którym również ty, bierzesz udział. - wtedy też właśnie zauważyłem, że dziewczyna znów ubrana była w białą koszulę, czarne spodnie i szpilki, a włosy związała w koński ogon, zostawiając dwa pasemka, z czubka głowy, które swobodnie opadały na policzki.
- Ale ja...
- Przebierzesz się w samochodzie! Ruszaj dupsko, a nie, jak skończony kretyn, siedzisz! - podeszła do mnie ciężkim krokiem, złapała za nadgarstek i pociągnęła do samochodu, zamykając głośno drzwi. Na wjeździe stało już czarno białe BMW, które różowowłosa postanowiła polakierować, a w kokpicie siedział szatyn, bębniąc palcami o kierownice.
- Ile go budziłaś? - mruknął mężczyzna, gdy zasiedliśmy na swoich miejscach.
- W ogóle. - odparła i rzuciła torbę na moje kolana. Rozsunąłem zamek i zobaczyłem czarny garnitur, w który zacząłem się, stopniowo, ubierać. Miałem również dziwne przeczucie, że znów coś się stanie. Że znów ktoś nas śledzi. Jednak nie chciałem martwić, a tym bardziej podjudzać, różowowłosej, która na domiar złego trzymała jakąś bardzo ważną kopertę. Nie wiemy co tam było, ale na pewno coś ważnego.
Żaden z braci Rodriguez nie chciał nam powiedzieć co się dzieje, jakie wieści zdobyli ani jaka informacja na nas czeka w kopercie.
- Jak już wszyscy się zgromadzą w sali, wtedy możesz otworzyć list. - mruknął Harry, gdy wspinaliśmy się po schodach, kierując się prosto do sali narad.
- Mam dość ukrywania przede mną prawdą. Gadać natychmiast, co to jest?! - warknęła głośniej i zaczęła wymachiwać kopertą, gdy byliśmy w pobliżu drzwi naszego dzisiejszego celu.
- O proszę! Nasza ukochana Luna się zdenerwowała, bo nie dostaje to, czego chce? - zaśmiał się, z lekką pogardą starszy mężczyzna. Od razu go rozpoznałem. Rysy twarzy, widoczna linia szczęki, garbaty, duży nos, błękitne oczy. Arthur Smith. Człowiek, którego brakuje na mojej liście zamkniętych kryminalistów.
- Smith. - mruknęła pod nosem dziewczyna i żeby nie doprowadzić się do szaleństwa agresji, spojrzała na czystą kopertę, która już miała lekkie zgięcia, przez jej wymachiwanie ręką.
- I co dziewczynko? Znów ci się nie udało dopaść Wilsona? - natychmiastowo podniosła głowę i wpatrywała się w niego, spod byka. - Skąd ja wiedziałem, że się nie nadajesz na Ojca Chrzestnego. - zaśmiał się w niebo głosy i już chciał wejść do sali, ale różowowłosa musiała coś od siebie dodać.
- Żyjesz, tylko dlatego, że złożyłam obietnice. - warknęła i wyminęła starca, trącając jego ramię, swoim. Żeby nie zostawać w tyle, ruszając za nią i słysząc szept Harrego.
CZYTASZ
Mafia II
Mystery / ThrillerBłędy przeszłości mają nas ukształtować na lepszych ludzi. Jedni się uczą na nich, inni powtarzają je do końca by osiągnąć cel, a reszta nie bierze ich pod uwagę. Po wybuchu magazynu w głównym porcie Nowego Yorku, Luna Trens odkrywa prawdziwą tożsam...