"Kiedy kochasz, naprawdę kochasz, wybierasz tę osobę..." yelentasha

310 28 12
                                    










SHIP: James „Bucky" Barnes x Clint Barton








Bucky nienawidził zasypiać. Zawsze, gdy zamykał oczy, jego umysł stawał się bolesną plątaniną myśli. Wprawdzie koszmary przeszłości w Hydrze zelżały już nieco, ale codzienność pozostawała niezmienna.

Mężczyzna dobrze wiedział, że gdy tylko następnego dnia zostanie obudzony przez ciepłe promienie złocistego, porannego słońca i otworzy oczy, napotka obok siebie puste miejsce. Pościel w miejscu, gdzie jeszcze kilka godzin temu zasypiał jego ukochany, będzie już zimna. Jednak po mieszkaniu, razem z dobijającą ciszą, roznosić się będzie mocny zapach kawy i odgrzewanej pizzy. Mimo iż brunet czasami czuł się naprawdę samotnie, budząc się bez ukochanego, to nie potrafił się przez to gniewać.

Clint robił co mógł, aby poświęcać ukochanemu jak najwięcej czasu, jednak praca zabierała mu większość życia. Łucznik kochał swojego partnera jak nikogo innego kiedykolwiek w swoim życiu. Może i blondyn nie do końca radził sobie z uzewnętrznianiem jakichkolwiek uczuć, to nigdy nie był ich pozbawiony.

Dla Bucky'ego byłby w stanie bez wahania przejść przez najgłębsze kręgi piekła. Każdy, kto znał Bartona trochę bardziej niż z widzenia, mógł to bardzo łatwo ujrzeć.

Nietrudno było zauważyć jak szlachetny był blondyn i jak wiele serca wkładał w każdą misję jaką miał do wykonania. Pragnienie niesienia pomocy połączone z adrenaliną dawało naprawdę uzależniającą mieszankę, dla której blondyn przepadł już lata temu.

Barnes był wyrozumiały jak tylko mógł, ale uzależnienie Clinta coraz częściej doprowadzało do kłótni pomiędzy nimi. Tak było i tamtego feralnego poranka, gdy Bucky po kolejnej bezsennej nocy siedział na stołku w rogu jadalni, obserwując przy tym szykującego się do pracy ukochanego.

Normalnie brunet pewnie nawet pomógłby swojemu lubemu w przygotowaniach, jednakże tym razem nie było to zwykłe, kilkugodzinna zadanie, po którym Clint wróciłby wieczorem do ich cieplutkiego łóżka. Miał on wyjechać na kilkudniową misję gdzieś w głąb Rosji, co budziło w Barnesie pełne lęku obawy. Bucky próbował więc desperacko zatrzymać blondyna w domu, co niestety skończyło się to tylko sprzeczką, po której jego ukochany wyszedł trzaskając drzwiami.  Od tamtego momentu minął ponad tydzień zanim Barnesowi udało się uzyskać jakiekolwiek informacje odnośnie misji swojego partnera.

Brunet prawie że wpadł w duże szklane drzwi, kiedy z impetem wbiegł do dużego i niezwykle sterylnego szpitalnego holu. Okazało się, że nie wszystko poszło na misji tak jak powinno i oboje zarówno Clint jak i towarzysząca mu Natasha skończyli bardzo poturbowani. Kiedy Bucky wpadł do pokoju lekarskiego zastał tam dwie pielęgniarki pomagające posiniaczonej rudowłosej w oczyszczeniu i pozszywaniu ran.

Na widok kobiety mężczyzna zacisnął mocno pięści pod wpływem nagłej złości ogarniającej jego umysł, bowiem dobrze widział, że to ona zaproponowała blondynowi, aby z nią pojechał na tą misje. Gniew jednak tak szybko jak się pojawił tak i zniknął, gdy jego spojrzenie skrzyżowało się z tym należącym do szmaragdowych tęczówek kobiety.

Natasha czuła się iście podle wiedząc, że jej najlepszy przyjaciel skończył w szpitalu przez nią. Bucky poczuł nawet jakiś cień współczucia i zrozumienia w stosunku do kobiety, jednak był w stanie wydusić z siebie tylko krótkie i niezwykle szorstkie:

— Gdzie jest Clint?

— Drzwi po lewej, na drugim końcu korytarza — boleśnie sapnęła rudowłosa, zerkając przy tym na pielęgniarkę odkażającą jedną z boleśniejszych ran, po czym znowu skierowała swoje spojrzenie na mleczno białe kafelki podłogowe.

MARVEL PRIDE PARTY 2021Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz