Po południu wyszliśmy z Pansy, Dafne oraz Blaisem do Hogsmeade na piwo kremowe. Poprosiłyśmy chłopaków by nam już zamówili, a my jeszcze pójdziemy do Miodowego Królestwa. Weszłyśmy już same do sklepu. Ja nie miałam za bardzo ochoty na słodycze więc tylko rozglądałam się. Dziewczyny kupiły wielką torbę słodkości. Skierowałyśmy się do Trzech Mioteł. Weszłyśmy do lokalu i szybko się rozejrzałyśmy szukając wzrokiem chłopaków. Szybko ich zauważyłyśmy siedzących w kącie. Rozmawiali o czymś dosyć zawzięcie. Podeszłyśmy do stolika i usiadłyśmy obok. Pomiędzy chłopakami nastała cisza.
— O czym gadaliście? — Zapytała Parkinson mrużąc oczy.
— To nie istotne. — Rzucił szybko Zabini. Upiłam łyk swojego piwa kremowego.
— Chyba jednak tak skoro nagle przestaliście gdy przyszłyśmy.
— Parkinson, nie wciskaj nosa w nie swoje sprawy. — Warknął Dracon.
Pansy zacisnęła szczęki i się już nie odezwała. Zapanowała niezręczna cisza. Do lokalu wszedł profesor Slughorn lecz tym razem nie sam tylko z Hagridem oraz profesor McGonagall. Usiedli go stolika niedaleko nas i zaczęli cicho o czym rozmawiać. Spoglądałam na nich znad ramienia Dafne, która siedziała na przeciwko mnie. Może bym coś wyłapała z ich rozmowy. Zauważyłam, że McGonagall się zaczęła rozglądać więc zwróciłam wzrok na mój kufel. Rozejrzałam się po innych i zauważyłam, że oni prawie skończyli już swoje napoje. Oraz, że znaleźli jakiś temat. Ciekawe ile ja tak siedziałam.
— Ziemia do, Layli. — Blaise pomachał dłonią przed moją twarzą.
— Hm? — Mruknęłam spoglądając na chłopaka.
— Zastanawiamy się czy w tym będzie bal bożonarodzeniowy. Jak ty myślisz? — Powiedziała Dafne.
— Jeżeli by Drops zrobił to fajnie by było. — Wzruszyłam ramionami. Wzięłam się za picie mojego piwa.
Wypiliśmy swoje napoje. Wyszliśmy z lokalu i chodziliśmy po uliczkach Hogsmeade. Szliśmy przez nieduży las. Przed nami pojawił się płot, a trochę za nim Wrzeszcząca Chata. Usiedliśmy na jakimś zwalonym drzewie. Siedzieliśmy tu tak długo aż zaczęło się ściemniać i zbliżała się pora kolacji. Będąc już w Sali Wejściowej można było czuć zapach potraw dobiegający z Wielkiej Sali. Skierowaliśmy się do pomieszczenia, z którego było czuć zapach posiłków. Sala była zapełniona uczniami, wszędzie było słychać rozmowy. Podeszliśmy do swojego stołu i zajęliśmy pięć wolnych miejsc blisko siebie. Od razu złapałam za tosty i nałożyłam sobie je na talerz po czym zaczęłam jeść. Jestem cholernie głodna.
Kolacja szybko się skończyła. Wróciliśmy do swoich dormitoriów. Poszłam pod prysznic, zostawiłam Draco siedzącego w salonie. Umyłam się i wyszłam ubrana w piżamę składającą się z luźnej koszulki oraz dresów. Spojrzałam w dół, nie widziałam Malfoya. Może jest w sypialni. Weszłam po pokoju ale był on pusty. Westchnęłam cicho. Zawiesiłam ręcznik by wysechł. Położyłam się do ciepłego łóżka, dosyć szybko zasnęłam.
Chodziłam z Pansy, Dafne, Blaisem oraz Draco po Hogsmeade. Wszystko było normalnie. Rozmawialiśmy i się śmialiśmy. Znów znaleźliśmy się przed płotem przy Wrzeszczącej Chacie. Zabini się wygłupiał i spadł z pnia zwalonego drzewa. Dafne pomogła mu wstać. Nagle przed nami aportował się Voldemort wraz ze swoimi sługami. Wszyscy się zerwaliśmy na równe nogi. Draco stanął przede mną.
— Oh... Draconie... Zawiodłem się na tobie... — Mówił czarnoksiężnik swoim zimnym głosem.
— Panie... — Powiedział chłopak.
Panie?! Czy Draco jest Śmierciożercą?! Spojrzałam na tył głowy blondyna wielkimi oczami.
— Po reakcji tej dziewczyny wnioskuję, że jej nie powiedziałeś kim jesteś...? A może raczej kim byłeś... — Wężopodobny mężczyzna złapał swoją różdżkę i skierował ją w stronę chłopaka. — Avada Kedavra!
Snop ostro zielonego światła trafił Dracona, a chłopak opadł sztywno na mnie. Złapałam jego ciało i opadłam z nim na twardą ziemię.
— Draco!
— Draco!
Zerwałam się szybko. Oddychałam ciężko. Całe szczęście to był tylko sen. Rozejrzałam się po pokoju, było jeszcze ciemno, a po chłopaku ani śladu. Z jakiegoś powodu mnie to nie zdziwiło. Przetarłam twarz dłońmi. Wyszłam z łóżka i poszłam do toalety. Załatwiłam swoje potrzeby. Umyłam ręce. Przepłukałam twarz wodą. Wróciłam do sypialni. Położyłam się ponownie do łóżka i poszłam z powrotem spać.
Jestem z Pansy oraz Dafne. Siedzimy na brzegu jeziora.
— Idziemy popływać? — Zapytała blondynka.
— Czemu nie. — Stwierdziłam z Parkinson.
Zdjęłyśmy z siebie ubrania zostając w bieliźnie. Weszłyśmy powoli do wody. Pływaliśmy i chlapałyśmy się jakiś czas. Odpłynęłam kawałek od dziewczyn. Poczułam jak coś łapie mnie za kostkę i ciągnie w dół. Znalazłam się pod wodą. Próbowałam się wyrwać temu czemuś ale strasznie mocno trzymało moją nogę. Udało mi się dostrzec trytona trzymającego mnie. Szarpałam się ale czułam, że mam coraz mniej siły.
Znów się obudziłam. Tylko, że tym razem nie mogłam oddychać. Nad sobą ujrzałam jakąś postać. Zaciskała dłonie na mojej szyi. Nie mogłam poruszyć rękoma, ponieważ ta postać siedziała mi na udach trzymając przy tym moje ręce. Próbowałam się wyszarpać. Coraz bardziej brakowało mi tlenu. Zaczęłam opadać z sił. Obraz mi się zamazywał. Ktoś wszedł do pokoju. Ściągnął ze mnie postać. Nie zobaczyłam nikogo twarzy, straciłam przytomność.
Obudziłam się jakiś czas później. Było jasno. Rozejrzałam się lekko po pomieszczeniu i zauważyłam, że leżę w skrzydle szpitalnym. Wyczułam ruch po swojej prawej, spojrzałam tam i zobaczyłam śpiącego Draco. Przed moim łóżkiem stała jeszcze pani Pomfrey oraz Dumbledore. Rozmawiali. Zauważyli teraz, że nie śpię.
— Witaj, Laylo. — Przywitał się ze mną dyrektor.
— Dzień... Dobry, profesorze. — Powiedziałam słabo przez bolące gardło.
— Poczekaj chwilkę zaraz ci coś podam na gardło. — Pani Poppy poszła na chwilę do jakiejś półki i wróciła z eliksirem. Podała mi małą fiolkę uprzednio ją otwierając. — Do dna, kochanie.
Wypiłam wszystko na raz z fiolki. Eliksir miał okropny smak. Miałam wrażenie, że nie przełknę go przed ból gardła oraz jego okropny smak. W końcu z trudem przeszedł mi przez gardło. Od razu poczułam ulgę.
— Lepiej? — Zapytał z troską brodaty mężczyzna. Pokiwałam twierdząco głową. — Możesz mi opowiedzieć co się stało?
— Nie wiem czy jakoś pomogę. — Powiedziałam z grymasem.
— Każdy szczegół jest ważny.
— Spałam, śniło mi się, że tryton wciągnął mnie pod wodę i zaczęłam się dusić. Obudziłam się nagle. Zobaczyłam nad sobą jakąś sylwetkę. To coś mnie dusiło nie mogłam poruszyć rękoma, ponieważ siedziało mi na nich. Gdy czułam, że już brak bo tlenu ktoś wszedł do pokoju i zdjął to ze mnie. W tym momencie straciłam przytomność.
— Dobrze, rozumiem.
— Profesorze jak się tu znalazłam?
— Dracon przyniósł cię nieprzytomną do pani Poppy w nocy.
— Wie profesor co lub kto mnie dusił?
— Z tego co mi mówił Dracon to była Astoria Greengrass. — Oczy mi się rozszerzyły. — Nie martw się, zostanie ukarana.
— Dobrze, psorze. — Posłałam mu mały uśmiech.
— Ja wracam do swojego gabinetu. Gdyby się coś działo albo chciała byś o czymś porozmawiać to wiesz gdzie mnie znaleźć. — Poruszyłam twierdząco głową.
Mężczyzna wyszedł z pomieszczenia. Zostałam z panią Poppy krzątającą się po skrzydle szpitalnym oraz śpiącym Draco. Choć już nie długo, ponieważ zaczął się wiercić. Uchylił oczy i się podniósł. Miał lekko roztrzepane włosy. Zobaczył, że patrzę na niego.
— Layla jak ja się martwiłem. Jesteś cała? — Przytulił mnie do siebie i pocałował w głowę.
— Tak, jest już dobrze.
CDN.
CZYTASZ
I love you, you know that? | Draco Malfoy
FanfictionLayla Smith ślizgonka, która nie lubi się z królem Slyteryn'u od pierwszego roku. Czy na 5 roku wszystko potoczy się inaczej? Czy powstaną między nimi nowe uczucia? Czy zaskoczą one bohaterów? A może i Was też. ⚠️Książka odbiega trochę od serii napi...