— "...bardzo możliwe przelotne opady w dolnej jak i zachodniej części kraju, oraz liczne burze na obszarach wschodnich. To wszystko z dzisiejszego wydania pogody, do zobaczenia" — wybrzmiał głos z telewizora. Dziewczynka patrzyła na ekran niewzruszona, gdyż jak najbardziej lubiła deszcz jak i zachmurzone niebo. Słońce natomiast sprawiało, że stawała się rozleniwiona i czuła już posmak beztroskich wakacji.
— Zjadłaś już? Zaraz idziemy — rzuciła pospiesznie dorosła kobieta z innego pomieszczenia, przy okazji kończąc się malować. Dziewczynka nigdy tego nie rozumiała. Dlaczego mama się maluje, skoro wychodzi tylko na jakieś trzydzieści minut z domu? Bardzo długo zajmuje jej przygotowanie się do wyjścia. Przecież tylko ją odprowadza do szkoły!
Matka ubrała dziewczynkę w jej kurtkę przeciwdeszczową oraz wysokie buty, odpowiednie na zapowiedzianą pogodę. Sama natomiast założyła skórzaną, czarną i wyszczuplającą kurtkę oraz buty na niewielkim obcasie. Do tego założyła elegancką torebkę oraz wzięła czarną parasolkę, aby tylko jej makijaż nie przemókł. Złapała drobną rączkę i wyprowadziła z domu, po czym zamknęła budynek na klucz.
Bardzo często proponowano kobiecie pobyt w specjalnym miejscu dla samotnie wychowujących matek, czy też opiekunkę. Jednak nie chciała, aby jej dziecko zostawało przyzwyczajane od małego do innych twarzy, innych dłoni i zupełnie innych charakterów. To było jej dziecko, za które dałaby się pociąć i za nic nigdy by go nie oddała.
— Mamo? — zawołała dziewczynka dla skupienia całkowitej uwagi na niej.
— Tak, córeczko?
— Dlaczego jesteś ubrana cała na czarno? — przez to pytanie kobieta nie wiedziała co odpowiedzieć. Szukała czegoś, co mała by łyknęła.
— Czarny to bardzo elegancki i oficjalny kolor. Ludzie wtedy postrzegają taką osobę jako bogatą, porządną, schludną...
— To dlaczego ja nie jestem tak ubrana? — zapytała od razu, gdy tylko usłyszała odpowiedź.
Kobieta westchnęła i ścianęła lekko rączkę mniejszej dziewczynki.
— Jesteś dzieckiem...ubieraj się w takie kolory, jakie chcesz. Nikt ci nie broni.
Mała uśmiechnęła się. Dorosłą cieszyło, że często choć ta nie rozumiała pewnych słów, to i tak się cieszyła. Zobaczyć ją ze smutną minką było naprawdę ciężkie. Chyba, że coś ją bolało. Całe szczęście jej serduszko nigdy jeszcze nie bolało na tyle, by się rozsypało.
— Dobra, malutka — Polka kucnęła przed córką. — Pamiętasz co mówiłam?
Ta w odpowiedzi położyła rączkę na serduszku.
— Za tymi drzwiami czeka mnie wiele dobrego i złego. Jestem gotów stawić temu czoła i pomóc tym, kto na to zasłużył. Nikt nie ma prawa tknąć mojego serca, dopóki nie wygra z moim zaufaniem. Za ojca. Za matkę. Za rodzeństwo. Dla Boga — wypowiedziała, na sam koniec spoglądając w niebo i szczerząc się dziecięco.
— Brawo — poklepała ją po głowie z uśmiechem. — Teraz lecisz pokazać im kto tu rządzi — podniosła się i otworzyła drzwi, przepuszczając w nich dziewczynkę. Patrzyła się jeszcze chwilę na budynek, aż ostatecznie nie odeszła od niego.
— Muszę zdążyć przed deszczem... — powiedziała do siebie, gdy poczuła na swojej skórze pojedyncze krople spadające z nieba.
Zaczęła wręcz biec pod dany adres. Wiedziała, że gdy nie trafi na czas czeka ją odjęcie z wypłaty. A zależało jej na pieniądzach. Samotne wychowanie nigdy nie szło jej na rękę...
— Agh... — syknęła z bólu, gdy źle stanęła i but jej się osunął z nogi.
— Kto do cholery robił tę drogę... — pomyślała i poprawiła swoje obuwie kontynuując bieg.
Zwróciła w międzyczasie uwagę wielu ludzi. Nie tak często się widuje kobietę, która biegnie w tak szybkim tempie. Słyszała już od kilku ludzi nawet oferowaną pomoc, jednak odmówiła, zresztą dość niemiło. Jej białe włosy przez wilgotność powietrza się napuszyły. Tyle prostowania i modelowania włosów na marne...
Dotarła wreszcie pod odpowiednie drzwi. Zdyszana sprawdziła czas na telefonie. Chwilę odczekała, kiedy pozostały jej dwie minuty. Wreszcie, gdy odsapnęła, zapukała do drzwi. Nie musiała długo czekać. Wysoki mężczyzna otworzył bardzo szybko i wciągnął ją do domu.
— Dłużej się nie dało? — rzucił ironiczne pytanie i zamknął drzwi na klucz.
— Przepr-
Nie było dane jej dokończyć, gdyż poczuła uderzenie na pośladku, na co też pisnęła cicho.
— Suka.
Była przyzwyczajona do takich odzywek w jej stronę. Chciała już wiele razy się przeciwstawić i dać niejednemu w pysk, jednak musiała być także posłuszna, aby zarobić więcej.
Nieznajomy zaprowadził kobietę od razu do sypialni i rzucił ją na łóżko, od razu pozbawiając ją górnych części odzieży i odsłaniając jej biust. Nigdy tak szybko nie przechodzono do konkretów w jej przypadku. Była przyzwyczajona do powolnych gier wstępnych. Najwyraźniej nie tym razem.
— Dzisiaj tak samo jak zwykle — wręczył kobiecie pieniądze, a ta od razu je schowała do portfela aby były bezpieczne. Sprawdziła się jeszcze tylko w lustrze, aby nie wyglądać rzeczywiście jak puszczalska dziwka. Poprawiła włosy i wyszła z budynku bez słowa, przy tym trzaskając drzwiami jak to miała w zwyczaju.
Miała już zmierzać do domu, widok rozwalonej siebie na kanapie ją wprawiał w niecierpliwość. Lecz niestety musiało to zostać jej przerwane. Jej telefon odezwał się z głośnym alarmem, który jej przypomniał o dzisiejszej kolejnej wizycie. Lecz już u kogo innego.
— Niech to szlag...to nie jest mój dzień... — rzuciła znowu pospiesznie i zaczęła znowu biec. Lecz tym razem zdjęła buty i biegła na boso. Deszcz w pewnym momencie dał już o sobie znać w postaci nieustępującej ulewy. Nie miała wolnej ręki ani chwili, aby wyjąć parasolkę.
Ta wizyta była inna od pozostałych, bowiem w tym przypadku to ona musiała wydać pieniądze, a nie ktoś inny. Jednak uznała, że taka jedna wizyta jej pomoże. Jakkolwiek, ale pomoże.
Wbiegła w pewnym momencie z hukiem do budynku, a z niej całej skapywały krople deszczu.
— Jes...
— Pola, tak? Już można wejść — pani zza biurka wskazała na drzwi, tym samym zapraszając ją tam z uśmiechem. Ciężko jek było zawsze pojąć, jak można było się wiecznie uśmiechać...
Weszła do sali mówiąc ciche "dzień dobry" i zajmując miejsce przed drugą kobietą. Uznała, że spotkanie z kobietą to będzie najlepszy pomysł. Patrzenie na mężczyzn już powoli ją obrzydzało przez fakt ile to już z nich miała w sobie...
— Z czym pani przyszła do mnie? — usłyszała pierwsze niewinne pytanie skierowane w jej stronę. Przejrzała kobietę od góry do dołu, zwracając szczególną uwagę na wyraz jej twarzy. Albo rzeczywiście jest tak pozytywna, albo naprawdę dużo ćwiczyła tak wiarygodne udawanie.
Ciężko było jej się przyznać. To było najbardziej bezpośrednie pytanie, jakie mogła otrzymać od kogokolwiek. Nerwowo poprawiała swoje włosy i rzucała wzrok na każdy element po kolei.
Druga wyczekując odpowiedzi przechyliła głowę w bok i ugięła brwi ze zmartwieniem.
— Spokojnie, Pani słowa są tutaj bezpieczne. Nikt inny nie dowie się o tym — uspokajała ją.
Pola zacisnęła usta w wąską kreskę i siedziała sztywno.
— Ja...pierwszy raz jestem u psychologa... — przyznała się, jednak po chwili traktując to jako bezsensowny wstęp. Pokręciła głową i otrząsnęła się po chwili.
— Może od początku...
CZYTASZ
|| Zaginione Życia || Polska × Niemcy || gxg ||
FanfictionA co gdyby pogoda miała uczucia? Gdyby potrafiła się mścić i potrafiła kochać? Gdyby potrafiła rozdzielić dwa serca, aby połączyć dwa następne...? Wątki historyczne - POMINIĘTE. 30.06.2021 - opublikowano pierwszy rozdział (w konsekwencji początek op...