* Notka odautorska: Diggle i Figg są członkami Zakonu Feniksa- Przypuszczam, że zastanawiasz się, czemu cię tutaj zaprosiłem - powiedział Dumbledore do Draco, który siedział sztywno po drugiej stronie biurka.
Na dzisiejszej kolacji dyrektor podszedł do niego i zaproponował, żeby przenieść ich związek na kolejny poziom. Draco kiwnął spokojnie głową i zgodził się na spotkanie za godzinę. Potem, kiedy Dumbledore odszedł, Draco próbował utopić się w swoim soku dyniowym. W konsekwencji tego Potter przybiegł do stołu Ślizgonów i próbował ratować Draco metodą usta-usta. Kilka minut zajęło Draco przekonanie tego tępego dupka, że to wcale nie było potrzebne. Poza tym Potter nawet nie robił tego prawidłowo. Każdy idiota wiedział, że ta metoda nie zakładała włączenia języków.
Przypomniało mu to, że „przeniesienie związku na następny poziom" nie było bynajmniej czymś, co Draco chciał usłyszeć. To była fraza, której używał zawsze, gdy chciał się dobrać do czyichś spodni. A Draco naprawdę nie chciał, żeby Dumbledore robił z nim to samo.
Proszę, Boże, modlił się w duchu. Proszę, nie pozwól Dumbledore'owi nic zrobić. A jeśli coś zrobi, proszę, proszę, niech nie zdejmuje żadnych ubrań. Albo miej litość i oślep mnie.
- Skoro staliśmy się parą w ten właśnie sposób, uważam, że musimy dojść do pewnego porozumienia.
Jeśli tylko pozwolisz mi stąd wyjść z moim czystokrwistym tyłkiem, który dalej będzie dziewiczo czysty, a przynajmniej w miarę, obiecuję, że będę dobry, Boże. No dobrze, może nie dobry, ale nie będę zły. Nie za bardzo w każdym razie. Och, cholera. Mam przejebane, nie?
- Tak więc, muszę pana poprosić, panie Malfoy, żeby słuchał pan uważnie i zastanowił się dobrze zanim odpowiesz.
Jeśli mnie uratujesz, obiecuję, że przestanę kupować wszystkie zielone szaliki, które wpadną mi w oko, tylko dlatego, że uważam, że wyglądają na mnie lepiej niż na kimkolwiek innym na świecie, nawet jeśli to prawda. Oddam dwadzieścia starych grzebieni ludziom, którzy naprawdę ich potrzebują, na przykład Potterowi. Oddam nawet połowę moich butów. To znaczy, oddam połowę par butów, które mam, nie oddam wszystkich lewych lub prawych butów, bo to by było absurdalne.
Dumbledore pochylił się nad biurkiem i powiedział wolno i wyraźnie.
- Diggle. Figg.
Serce Draco zaczęło szybko bić. Diggle fig? Co to do cholery było diggle fig?
Teraz już nie miał żadnych wątpliwości. Dumbledore był kompletnie szalony. Szurnięty. Kompletnie pomylony
Pomyleniec czy nie, dyrektor czekał na jakąś reakcję, a Draco nie miał zielonego pojęcia, co odpowiedzieć. Szczególnie, że zła odpowiedź mogła doprowadzić do zdejmowania ubrań.
Myślał intensywnie, wpatrując się w podłogę. Nie zapowiadało się na to, żeby Bóg miał go uratować, więc przynajmniej nie będzie musiał oddawać połowy swoich butów. Lubił buty. Te, które właśnie miał na nogach, były wyjątkowo ładne. Błyszczące i... i Draco nagle wpadł na to, co powiedzieć. Kiedy był młodszy, skrzat domowy o imieniu Zgredek kąpał go każdego wieczoru. Zgredek był szalony, nawet jak na skrzacie standardy. Doskonałym przykładem jego szaleństwa było to, że kiedy szorował palce u stóp Draco, nazywał je pieszczotliwie: tweedle dinkums. Tweedle dinkums brzmiało tak samo głupio i bezsensownie jak diggle fig.
- Tweedle dinkums - rzucił Draco triumfalnie.
Oczy Dumbledore'a rozszerzyły się lekko, a Draco wstrzymał oddech. A potem dyrektor uśmiechnął się szeroko.
- Doskonale, panie Malfoy. Naprawdę doskonale.
Draco wypuścił wstrzymywane powietrze i zaczął się odprężać, kiedy uderzyła go pewna myśl. Jednak będzie musiał oddać połowę swoich butów.
A niech to szlag.~*~
- Tracisz plecy, Malfoy.
Draco obrócił głowę w lewo i prawo i przez chwilę kontrolował położenie swoich barków. Wyglądały tak samo jak zawsze, czyli musiał to być kolejny z nonsensów wygadywanych przez Wiewióra.
Rudzielec stał obok stołu Ślizgonów, wymachując kopią „Proroka Codziennego", a koło niego tkwił Potter, który wydawał się być nieco skrępowany.
- Co tym razem, Wiewiór? Jeśli sprzedajesz przeczytane gazety, żeby zarobić pieniądze i uratować rodzinną ruderę przed nieuchronnym zajęciem przez komornika, mogę powiedzieć tylko: ha ha.
Zamiast odpowiedzieć Weasley rozłożył gazetę i zaczął czytać.
- Wczorajszej nocy aurorzy przeprowadzili rewizję w domach Stanleya K. Tweedle'a i Elmusa P. Dinkumsa po tym, jak tajemnicze źródło wskazało ich jako członków sekretnej organizacji Tego, Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać. Na początku osobnicy ci wyparli się uczestnictwa w tej organizacji, ale śledczy znaleźli w ich posiadaniu maski noszone przez członków i odkryli charakterystyczne znaki na ich przedramionach. Ponadto pan Dinkums posiadał kopię książek pod tytułem „Pożeranie śmierci dla opornych, wydanie drugie" oraz „Dziesięć kroków do chaosu (bez zdradzania ich kolejności)".
- I jaki to ma związek ze mną? - zapytał Draco.
- Wszyscy wiedzą, że twoja rodzina popiera Sam-Wiesz-Kogo.
- To wstrętna plotka rozpowszechniana przez ludzi, którzy zazdroszczą nam zarówno obrzydliwej ilości pieniędzy, jak i naturalnego pięknego wyglądu.
- Wy, Malfoyowie, jesteście takimi obłudnymi obsrańcami! - wrzasnął Ron.
Draco zerwał się na nogi.
- To paskudne kłamstwo! Malfoyowie nie srają!
Wszyscy w zasięgu słuchu odwrócili się w stronę Draco, który zarumienił się lekko. Nawet Ślizgoni wyglądali na nieprzekonanych.
- Malfoyowie nie srają? - spytała Pansy z niedowierzaniem.
- Oczywiście, że nie. Zwierzęta srają. Ludzie się załatwiają. A Malfoywie opróżniają jelita.
Cała sala zamarła, dlatego wszyscy doskonale słyszeli, jak Harry westchnął:
- On jest taki słodki.
- Wyrażenie, którego szukasz, Potter, brzmi „oszałamiająco piękny" - rzucił Draco pogardliwie. - Proszę, zapamiętaj to na przyszłość.
- W każdym razie z tymi obsrańcami to była przenośnia - mruknął Wealsey. - Nic dosłownego.
- Och - powiedział Draco.
Kiedy dwójka Gryfonów odeszła, Vince odwrócił się w stronę Draco.
- Wiesz, słyszałem, że Dumbledore był Gryfonem.
- No i? - Draco uniósł brew. Ćwiczył ten ruch przez cały pierwszy rok i był całkiem dumny z rezultatu.
- Może chcesz, żeby twój partner był z Gryffindoru - kontynuował Vince.
- Czy ty naprawdę sugerujesz, żebym wybrał sobie na partnera Weasleya? - Draco żarliwie pokręcił głową. - Nigdy. Cały ich klan jest pokryty cętkami.
- Cętkami? - Vince zmarszczył na chwilę brwi. - To nie są cętki, tylko piegi.
- No właśnie. Piegi. Odmawiam dotykania Wealseya, bo mogę zarazić się piegami.
- Piegi nie są zaraźliwe.
Draco zniżył głos.
- Oni chcą, żebyś tak właśnie myślał.
Greg przybliżył się do nich i włączył do rozmowy.
- Jeśli nie chcesz Weasleya, zawsze zostaje Longbottom. Widziałeś kilka dni temu, jak eliksir wybuchł mu prosto w twarz? Sposób, w jaki spływał po jego torsie, w dół klatki piersiowej, po brzuchu, a potem na jego...
- Przestań! - krzyknął Draco. - Na Boga, ludzkość, szczeniaczki i moje biedne uszy, które sobie wyrwę i spalę, jeśli będziesz dalej mówił: proszę, przestań!
Na moment ukrył twarz w dłoniach. Ojciec powiedział mu, że ma tydzień i tylko tydzień na znalezienie zastępczego partnera, a czas uciekał. Powoli uniósł głowę, żeby spojrzeć na swoich przyjaciół.
- Niech będzie Weasley - powiedział, czując, jakby zapowiadał swoją nieuchronnie zbliżającą się śmierć.* Żabert (ang. Clabbert) - stworzenie nadrzewne. Z wyglądu przypomina krzyżówkę małpy z żabą. Wywodzi się z południa Stanów Zjednoczonych, ale teraz można je spotkać na całym świecie. Żaberty nie posiadają włosów, a ich gładką zieloną skórę pokrywają cętki. Palce u rąk i nóg spięte są błoną pławną, a ręce i nogi są bardzo długie i giętkie, aby mógł się swobodnie poruszać wśród gałęzi ze zwinnością co najmniej orangutana. Na głowie ma krótkie rogi. Jego szerokie usta sprawiają wrażenie, jakby cały czas się uśmiechał. Przy tym „uśmiechu" żabert ukazuje swe ostre jak brzytwy zęby. Żywi się głównie małymi jaszczurkami i ptakami. Jego najbardziej charakterystyczną cechą jest bąbel rosnący pośrodku czoła. Gdy żabert wyczuje niebezpieczeństwo, bąbel przybiera szkarłatną barwę. Kiedyś amerykańscy czarodzieje trzymali żaberty w ogródkach, aby te ostrzegały ich przed nadchodzącymi mugolami.
CZYTASZ
DRACO WILĄ
FanfictionKsiążka nie jest moja, ja tylko udostępniam. link : http://www.drarry.pl/forum/viewtopic.php?f=8&t=387